Sektor Gości 111. Szef PHZ Piotr Tomala wyjawia nowy plan Polaków na zdobycie K2 zimą

Facebook / Rafał Fronia / Na zdjęciu: widok na K2
Facebook / Rafał Fronia / Na zdjęciu: widok na K2

W 111. odcinku "Sektora Gości" wystąpił Piotr Tomala, kierownik programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera, który opowiedział o zimowej wyprawie narodowej na K2 i akcji ratunkowej na Nanga Parbat i budowaniu składu na kolejną wyprawę.

Poniżej prezentujemy fragmenty rozmowy Michała  Bugno z Piotrem Tomalą.

"Lawina na K2 leciała prosto na nas. Byliśmy przymocowani linami do ściany i nie mogliśmy uciec. Nie było na to czasu. Zostało dosłownie kilka sekund. Przewaliły się po nas setki ton śniegu. Miałem go wszędzie. W ustach, w nosie, kombinezonie, z tyłu ud, a nawet w łydkach. Na kilkadziesiąt sekund straciłem oddech. Śnieg zatkał mi drogi oddechowe. Nie mogłem złapać powietrza. To były trudne sekundy i wielka niewiadoma, co będzie za chwilę. W tej masie śniegu mógł lecieć kamień, mogła lecieć bryła śniegu. Mogliśmy się nie utrzymać. Lawina mogła nas zabrać i zasypać. Mieliśmy szczęście".

***

"Wiedzieliśmy, że akcja ratunkowa na Nanga Parbat to wyścig z czasem. Najszybciej jak można wylądowaliśmy, a po 20 minutach Adam i Denis ruszyli do góry. W środku nocy okazało się, że spotkali Elisabeth Revol. To były trudne nocne godziny, kiedy musieliśmy ustalić, co dalej. Najpierw dowiedzieliśmy się od Elisabeth, gdzie jest Tomek i w jakim jest stanie. Okazało się, że jest na 7200 - 7400 m, a kiedy go zostawiała, miał problemy z poruszaniem się, tracił przytomność, miał odmrożoną twarz i ślepotę śnieżną, a leki nie działały. To było dwa dni wcześniej.

Konsultowaliśmy tę sytuację z bazą, lekarzem w Polsce, ambasadorem, szefem PHZ Januszem Majerem. Rozważaliśmy różne etapy działań. To nie była łatwa decyzja, ale trzeba było ją podjąć. Oceniliśmy, że nie ma już szans na uratowanie Tomka. Byłoby to narażeniem życia ratowników i Elisabeth. Ona nie była w stanie sama schodzić. Musiała być szybko opuszczana na linie. Niestety, Tomka trzeba było tam zostawić".

***

"O ostatniej wyprawie Polaków na K2 dowiedziało się grubo ponad 300 mln ludzi na świecie, a ekwiwalent reklamowy wyniósł bodajże 91 mln złotych. Przed wyprawą nikt nie spodziewał się tak dużej skali zainteresowania mediów. Myślę, że trzeba będzie to zmienić i w pewien sposób przekaz z bazy skanalizować. Bardzo miło wspominam okres sprzed kilkunastu lat, kiedy nikt nie wiedział o moich wyprawach. Były tylko moje. Dopiero po powrocie pokazywałem slajdy z wypraw. Mamy jednak XXI wiek i musimy dostosowywać się do realiów. (...) My nie jeździmy w góry dlatego, że to jest K2, tylko dlatego, że uwielbiamy się wspinać. Jeżeli nie K2, będą inne cele - nowe drogi, dziewicze szczyty - siedmio lub sześciotysięczne. Kochamy tam być".

Całą rozmowę można obejrzeć poniżej:

Zdjęcie nepalskiego himalaisty robi furorę. Zobacz "korek" w drodze na Mount Everest >>

Elisabeth Revol poszła za ciosem. Najpierw Mount Everest, teraz Lhotse! >>

Komentarze (0)