[tag=53166]
Marek Bobakowski[/tag], WP SportoweFakty.pl: Co czuje człowiek, który jako pierwszy stawia zimą krok na szczycie K2? Który moment wyprawy zapadł panu najbardziej w pamięć?
Mingma Gyalje Sherpa, himalaista, zdobywca wielu ośmiotysięczników, w tym K2 (8611 m n.p.m.) zimą: Ostatnie metry przed szczytem. Postanowiliśmy, że zaczekamy na wszystkich. Zgromadziliśmy się w jednym miejscu, odśpiewaliśmy hymn Nepalu, chwyciliśmy się za ręce i wspólnie weszliśmy na wierzchołek (TUTAJ zobaczysz film z tej wyjątkowej chwili >>). Tej chwili nie zapomnę do końca życia.
Ale były też trudne chwile. Kiedy doszliśmy do obozu IV (ok. 7800 m n.p.m.), była czwarta rano, wiatr był bardzo mocny, a temperatura o wiele niższa niż zapowiadały przygotowane dla nas prognozy pogody. Czułem się źle, nie czułem palców, nie czułem nosa, było mi zimno. To był chyba najtrudniejszy moment we wspinaczce.
Dość szybko zeszliście z K2. Wszyscy wrócili zdrowi, nikt nie miał problemów?
Kilku z nas ma odmrożenia lekkiego stopnia. To wynik tego, o czym wspomniałem. W obozie IV wcześnie rano było bardzo zimno i bardzo wietrznie. Dostaliśmy wtedy mocno w kość. Ale to nie są poważne problemy. Za moment nie będziemy o nich pamiętać.
Jak skomentuje pan słowa Adama Bieleckiego, który gratulując wam sukcesu, jednocześnie nazwał używanie tlenu "dopingiem" (TUTAJ cały wpis polskiego himalaisty >>)?
Właściwie nie mam nic do powiedzenia Adamowi. Z jednego powodu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego talentu Chalidowa nie znaliśmy. Co za umiejętności!
Jakiego?
Są himalaiści, którzy wspinają się bez tlenu, ale są też tacy, którzy dopuszczają jego użycie w chwilach ciężkich, trudnych i niebezpiecznych. My, Szerpowie, czerpiemy radość z pobytu w górach, ze wspinania się, w końcu ze zdobywania szczytów. I dla nas naprawdę nie jest najważniejsze, czy robimy to z tlenem, czy bez. Najważniejsza jest nasza miłość do gór.
Pierwsze, nieoficjalne doniesienia wskazywały, że to właśnie pan osiągnął szczyt K2 bez użycia tlenu. Czemu się nie udało?
Taki miałem plan i zamiar. Jednak moje samopoczucie i warunki atmosferyczne spowodowały, że w obozie IV podjąłem decyzję o skorzystaniu z tlenu. Nie było innego wyjścia. Gdybym tego nie zrobił, nie wiem, czy wyszedłbym na szczyt i czy wróciłbym cały i zdrowy do domu. Nie miałem z tym problemu, aby zmienić swój plan. Ważniejsze w tym momencie było moje zdrowie oraz szansa na zdobycie szczytu.
Potwierdza pan, że Nirmal Purja osiągnął szczyt bez dodatkowego tlenu?
Tak, Nirmal jako jedyny z nas był na tyle silny, na tyle czuł się dobrze, że zdobył K2 bez użycia tlenu.
Reakcję Adama Bieleckiego już znamy. Czy himalaiści spoza Nepalu pogratulowali wam sukcesu?
Tak, otrzymaliśmy wiele prywatnych wiadomości od najmocniejszych wspinaczy z całego świata. Było w nich wiele radości, ciepła, dumy. To wsparcie pokazało nam, że dla dużej grupy naszych zagranicznych kolegów jesteśmy profesjonalnymi wspinaczami. Takimi jak oni.
Dziesięciu Nepalczyków zapisało się w historii zimowego himalaizmu. Co to dla was oznacza?
Dumę. Znakomita większość ośmiotysięczników leży w naszym kraju, a tak naprawdę żadnego ze szczytów nie zdobyliśmy jako pierwsi, samodzielnie. Dopiero teraz się udało. W momencie, gdy K2 było ostatnim niezdobytym ośmiotysięcznikiem zimą. To był ostatni dzwonek. Jesteśmy szczęśliwi.
Wyprawa została sfinansowana z dwóch źródeł: zbiórki internetowej oraz waszych własnych pieniędzy. Nepalski rząd nie chciał partycypować w kosztach tej wyprawy?
To nie tak. Jeżeli w przyszłości zorganizujemy jeszcze jakąś wyprawę, to zapewne rząd nam pomoże. Tym razem nawet nie zwróciliśmy się o pomoc. Głównie z powodu epidemii koronawirusa. Choroba uderzyła w nasz kraj, w naszą gospodarkę, w nasze społeczeństwo. Źle byśmy się czuli, wyciągając ręce po pomoc finansową w momencie, gdy brakuje pieniędzy na wszystko. Stąd decyzja o szukaniu innych źródeł finansowania.
Zakończyliście prawie 70-letnią eksplorację gór wysokich. Co dalej? W którą stronę podąży światowy himalaizm?
Jest wiele możliwości: można zdobywać ponownie ośmiotysięczniki w innym stylu. Można również odkrywać nowe drogi. Można próbować swoich sił na najtrudniejszych technicznie ścianach. Jeszcze sporo przed nami.
Czy wasz zespół złożony z dziesięciu Szerpów przetrwa? Czy macie w planach kolejne cele?
Będziemy nadal współpracować. W najbliższym czasie zaplanujemy nową wyprawę. Tym razem chcemy pojawić się u podnóża Czo Oju (Cho Oyu) i tam wytyczyć całkowicie nową trasę na ten szczyt.
A pan? Jakie ma pan plany na rok 2021?
Na razie chcę trochę odpocząć. W marcu będę wspinał się ze swoimi klientami (Mingma G. prowadzi agencję wspinaczkową, o której opowiedziała naszemu portalowi Magda Lassota, autorka książki "W cieniu Everestu" - TUTAJ znajdziesz tę rozmowę >>) na Annapurnę, potem przyjdzie czas na Lhotse i latem wracam pod K2. Czeka mnie więc sporo wspinania.