Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Porsche GT2 RS

"Umowa jest martwa". Red Bull nie stworzy sojuszu z gigantem w F1

Łukasz Kuczera

Od wielu miesięcy trwały negocjacje Red Bulla z Porsche ws. sojuszu w F1, który miał doprowadzić do powstania nowego hegemona F1. Na ostatniej prostej finalizacja umowy zakończyła się fiaskiem. Niemcy myślą już o wyborze innego partnera.

Jeszcze w czerwcu wydawało się, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik, bo Red Bull Racing i Porsche planowały wspólną konferencję przy okazji GP Austrii. Tam niemiecki producent miał ogłosić wejście do Formuły 1 od roku 2026. Jednak przedłużające się rozmowy ws. nowych silników F1 sprawiły, że wydarzenie nie mogło odbyć się zgodnie z planem. Następnie doszło do problemów na finiszu negocjacji.

Porsche planowało nabyć 50 proc. udziałów Red Bull Racing, a przez to zapewnić sobie wpływ na kluczowe decyzje zespołu z Milton Keynes. To wywołało obawy wśród Christiana Hornera, Adriana Neweya i Helmuta Marko. Szefostwo "czerwonych byków" zmartwiło się, iż brak niezależności negatywnie odbije się na wynikach zespołu.

Po GP Holandii niemiecki serwis "F1 Insider" poinformował, że "umowa jest martwa", bo Red Bull i Porsche poróżniły się ws. wielu szczegółów współpracy. Chodziło m.in. o liczbę akcji, jaka miała trafić do firmy motoryzacyjnej ze Stuttgartu, a także ich cenę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma! 

"Zgodnie z podjętymi działaniami, Porsche chciało rozstrzygnąć sprawę, ale Red Bull nie chciał zrezygnować z władzy w zespole. Co więcej, wartość zespołu wzrosła, odkąd negocjacje rozpoczęły się ponad rok temu, tak twierdzą ludzie w Red Bullu" - napisał "F1 Insider".

Plan Porsche polegał na tym, by nabyć 50 proc. udziałów w Red Bullu i współpracować z Red Bull Powertrains przy budowie silników. Niemiecka firma otrzymała zgodę na zawarcie sojuszu w urzędach antymonopolowych, a dodatkowo zarejestrowała znak towarowy "F1nally". Za jego sprawą Porsche chciało promować swój powrót do Formuły 1 po wieloletniej przerwie.

- Porsche nie zostanie naszym udziałowcem - powiedział "F1 Insider" Marko, który nie wykluczył, że niemiecka firma będzie produkować silniki dla Red Bulla, ale na pewno nie nabędzie akcji zespołu.

W padoku F1 pojawiły się jednak plotki, że Porsche już myśli o "planie B". Ma on polegać na współpracy z McLarenem. Zespół z Woking zarządzany jest przez Andreasa Seidla, który przed podjęciem pracy w F1 szefował motorsportowi w Porsche i zarządzał programem wyścigów długodystansowych WEC w tej marce.

W roku 2026 pojawi się inna z marek grupy Volkswagen - Audi. Jej szef, Markus Duesmann, miał wywołać wściekłość w VW, gdy przy ogłaszaniu wejścia Audi do F1 powiedział, że lada moment do stawki dołączy też Porsche. Niemiec najprawdopodobniej nie wiedział, że firma ze Stuttgartu napotyka na spore trudności w rozmowach z Red Bullem i nieco się pospieszył ze swoimi słowami.

Czytaj także:
Wielomilionowe odszkodowanie w F1? Menedżer kierowcy reaguje na plotki
Szantaż Putina wpływa na zespoły F1. Mercedes znalazł rozwiązanie problemu

< Przejdź na wp.pl