Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Ferrari domaga się odszkodowania od F1. Będą "prywatne rozmowy"

Łukasz Kuczera

Ferrari straciło co najmniej 1,5 mln dolarów po wypadku Carlosa Sainza, który spowodowany był poluzowaną studzienką kanalizacyjną na torze w Las Vegas. Wszystko wskazuje na to, że Włosi będą teraz domagać się odszkodowania od F1.

Carlos Sainz najechał na poluzowaną studzienkę kanalizacyjną w pierwszym treningu Formuły 1 przed GP Las Vegas, która następnie kompletnie zniszczyła jego bolid. Straty Ferrari w tej sytuacji oszacowano na co najmniej 1,5 mln dolarów. To cios dla Włochów zwłaszcza w dobie limitów finansowych, które ograniczają wydatki ekip.

F1 widziała już podobne przypadki. Haas uzyskał odszkodowanie po tym, jak Romain Grosjean trafił w pokrywę studzienki kanalizacyjnej na torze Sepang w Malezji w sezonie 2017. Podobna historia spotkała też George'a Russella dwa lata później na obiekcie ulicznym w Baku. Wtedy Williams również wniósł wniosek o odszkodowanie.

Czy Ferrari zachowa się podobnie? Wszystko wskazuje na to, że tak. - To będzie prywatna rozmowa, którą przeprowadzę z zainteresowanymi stronami - powiedział Frederic Vasseur, cytowany przez motorsport.com.

ZOBACZ WIDEO: Kogo najtrudniej namówić na wywiad w trakcie meczu? Znany dziennikarz tłumaczy 

Promotorem GP Las Vegas bezpośrednio jest właściciel F1, czyli Liberty Media. To niejako ułatwia zadanie Ferrari, gdyż zwykle za organizację zawodów w danym kraju odpowiada lokalna firma.

Szef Ferrari ujawnił, że straty zespołu są większe niż pierwotnie oszacowano, gdyż musi on jeszcze ponieść koszty związane z wysłaniem zapasowego podwozia z Włoch do Abu Zabi na ostatni wyścig sezonu 2023. - W regulaminie nie ma żadnych zapisów, które wykluczyłaby takie awarie - zauważył Vasseur.

- Mamy przez tę sytuację dużo dodatkowych kosztów. Uszkodzone zostały podwozie, skrzynia biegów, bateria, silnik też padł. To dla nas cios od strony finansowej, sportowej, a nawet w kwestii części zamiennych. Nie jest nam łatwo, biorąc pod uwagę limit wydatków - dodał szef Ferrari.

Francuz miał też zastrzeżenia do pracy sędziów, którzy zaraz po wypadku Sainza pokazali żółtą flagę, podczas gdy poluzowana pokrywa studzienki kanalizacyjnej nadal znajdowała się na torze. - Minęła minuta między żółtą a czerwoną flagą. To za dużo - podsumował.

Na znajdujący się na torze element najechał Esteban Ocon. W jego Alpine doszło przez to do uszkodzenia podwozia.

Czytaj także:
Kolejna wpadka F1 w Las Vegas. "Niedopuszczalne i szokujące"
Kibice złożyli pozew przeciwko F1. Żądają sporego odszkodowania

< Przejdź na wp.pl