Materiały prasowe / McLaren / Na zdjęciu: Daniel Ricciardo za kierownicą McLarena

F1. McLaren idzie na wojnę z rywalami. Nie wyklucza protestów

Łukasz Kuczera

FIA zapowiedziała, że będzie bardziej rygorystycznie testować bolid F1 pod kątem posiadania elastycznych tylnych skrzydeł. Zrobi to jednak od GP Francji (18-20 czerwca). Opóźnienie nowych regulacji nie podoba się McLarenowi.

Padok Formuły 1 przy okazji GP Monako żyje tematem elastycznych tylnych skrzydeł. Temat wyszedł na jaw dwa tygodnie wcześniej przy okazji GP Hiszpanii, gdy Mercedes oskarżył Red Bull Racing o stosowanie nieregulaminowego rozwiązania, które miałoby mu pomagać w osiąganiu większej prędkości na prostych.

FIA zareagowała na oskarżenia Mercedesa i zapowiedziała dodatkowe testy tylnych skrzydeł począwszy od GP Francji (18-20 czerwca). Zespoły dostały tym samym kilka tygodni, by przygotować się na nowe regulacje. To nie podoba się jednak McLarenowi.

- Cieszymy się z reakcji FIA i wprowadzenia nowej dyrektywy technicznej w tym zakresie. Nie podoba nam się jednak moment jej wejścia w życie. Z punktu widzenia naszego zespołu nie ma powodu, by wiele ekip miało przewagę nad nami robiąc rzeczy, które naszym zdaniem są sprzeczne z regulaminem - mówi portalowi motorsport.com Andreas Seidl, szef McLarena.

ZOBACZ WIDEO: #dziejsiewsporcie: wypadek za wypadkiem. Tak wyglądał wyścig w Genk 

- Rywale mieli już przewagę w kilku wcześniejszych wyścigach, z czego oczywiście też nie jesteśmy zadowoleni. Teraz dostają szansę, by nadal korzystać z tych patentów. My się z tym nie zgadzamy i rozmawiamy o tym z FIA - dodał Seidl.

Szef McLarena podkreślił, że oczekuje jasnej reakcji FIA na stosowanie elastycznych tylnych skrzydeł. - Mam nadzieję, że federacja uderzy pięścią w stół. Z naszego punktu widzenia to jest nie do przyjęcia, że są zespoły, które przestrzegają przepisów i w "nagrodę" stawia się je w bardzo niekorzystnej sytuacji - stwierdził Seidl.

Jak się okazało, elastyczne tylne skrzydła w swoich bolidach ma nie tylko Red Bull, ale też Alpine, Alfa Romeo oraz Ferrari. Nowa dyrektywa FIA rozzłościła m.in. Frederica Vasseura (szczegóły TUTAJ).

- Różnice są marginalne, bo porównywaliśmy różne części jedna po drugiej, ale nie o to chodzi. Martwi mnie co innego. Może w przyszłym tygodniu nagle zmienimy limit wagowy bolidów, bo okaże się, że jeden zespół nie jest w stanie zmieścić się w limitach? - mówił szef Alfy Romeo.

Biorąc pod uwagę, że FIA przeprowadzi dodatkowe testy dopiero przy okazji GP Francji, w najbliższych tygodniach McLaren może jedynie wnieść oficjalny protest przeciwko którejś z ekip i liczyć, że zostanie on uwzględniony. Oznaczałoby to wykluczenie danej ekipy z wyników wyścigu F1.

- Nie jesteśmy fanami składania protestów przeciwko innym ekipom. Dlatego prowadzimy dialog z FIA, aby zrozumieć, co zamierzają wprowadzić, jak będą kontrolować pewne regulacje, itd. Tak abyśmy mieli pewność, że zespoły nie będą znów używać pewnych części, jakie widzieliśmy w ostatnim czasie - podsumował Seidl.

Czytaj także:
Szef Alfy Romeo wściekły na FIA
Chwile grozy Sebastiana Vettela

< Przejdź na wp.pl