Skiba źle się tutaj czuł - wywiad z Zoranem Sretenovicem, trenerem AZS Koszalin

Patryk Butkowski

Ekipa AZS Koszalin poniosła kolejną porażkę w walce o awans do ćwierćfinału TBL. O meczu w Starogardzie, a także o zmianach w zespole wypowiedział się dla naszego portalu trener Zoran Sretenovic.

Patryk Butkowski: Panie trenerze, jakie to uczucie wrócić do Starogardu Gdańskiego? W końcu w stolicy Kociewia odniósł pan jeden z największych sukcesów w swojej karierze. Kibice przed spotkaniem przywitali pana oklaskami. Uważam, że to bardzo miłe z ich strony i pamiętają co Zoran Sretenovic zrobił dla drużyny Polpharmy.

Zoran Sretenovic: To bardzo miłe wrócić tu, gdzie zdobyłem z zespołem puchar i Superpuchar Polski. Cieszę się, że zobaczyłem wielu znajomych i przyjaciół, ale wiadomo, że przyjechałem z innym teamem i o tej miłości trzeba zapomnieć, a skupić się wyłącznie na meczu i na tym, aby moja drużyna odniosła zwycięstwo. Wielka szkoda, że się nie udało.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Pana ekipa w czwartek skompromitowała się w Gdyni. Tym razem było trochę lepiej, lecz znów nie udało się wygrać. Była w zespole gości szczególna motywacja przed tym pojedynkiem? 

- Usiedliśmy po tym meczu i zaczęliśmy rozmawiać. Myślę, że moi zawodnicy sami stwierdzili, że takie zachowanie na boisku jest nie do przyjęcia. Powtarzaliśmy sobie ciągle co musimy poprawić, a tym bardziej bardzo chcieliśmy wygrać tutaj. To byłoby podwójne zwycięstwo, gdyż walczyliśmy z Polpharmą o miejsca 7,8. No cóż poradzić, walczymy dalej.

Sobotni mecz, a także kompromitacja w Trójmieście są kroplą w morzu od tych wszystkich oczekiwań kibiców, którzy marzyli, że w Koszalinie można powalczyć nawet o medal Tauron Basket Ligi. Co stało się z pana zespołem w obecnych rozgrywkach? Przecież macie na papierze dobrą drużynę, która powinna bić się z najlepszymi.

- Trudno o tym mówić. Na pewno widzę, że nie gramy tak jak powinniśmy. Dlaczego tak się dzieję? Nie chcę wierzyć, że moi zawodnicy myślą już o końcu sezonu. To nie przystoi sportowcom. Każdy powinien zawsze walczyć do końca.

Nie wydaje się panu, że problemem są ciągłe zmiany w drużynie? Przyjście Camerona Bennermana, odejście. Do tego pożegnanie się z Robertem Skibniewskim. To na pewno nie pomogło pańskiej ekipie.

- Oczywiście, że ma pan rację. Wszystko rozpoczęło się od tego jak tutaj przyjechałem. Pojawiły się kontuzję i musieliśmy coś zrobić. Na pewno nie sprzyjało to drużynie i jest to jedna z głównych przyczyn naszych słabych wyników.

Właśnie... Od razu nasuwa się pytanie. Dlaczego pożegnał się pan z Robertem Skibniewskim, a także Cameronem Bennermanem? Przecież znał pan "Skibę" z czasów gry w Polpharmie i dobrze wam się współpracowało.

- Skiba sam przyszedł i powiedział, że od początku nie prezentuje się najlepiej w naszej drużynie. Stwierdził, że źle się tutaj czuje i jest niezadowolony z gry w klubie. Jeśli mamy niezadowolonego zawodnika, to od razu najlepiej się z nim rozstać. Przecież z niewolnika nie ma pracownika. To samo dotyczy Camerona. Zdecydowaliśmy, że najlepszą opcją będzie zerwanie kontraktu i tak też zrobiliśmy.

Oglądając spotkanie z Polpharmą mam wrażenie, że w pańskim zespole brakuje jednak typowego rozgrywającego, przywódcy, który uporządkowałby grę. Nie myśli pan o kolejnych zmianach w drużynie?

- Mogę powiedzieć, że brakuje, ale nie będzie żadnych zmian, gdyż klub nie ma możliwości finansowych. Bardzo żałuję, gdyż na pewno zmieniłbym coś jeszcze.


Skupie się już wyłącznie na starciu w Starogardzie Gdańskim. W pierwszej połowie udało się pańskiemu zespołowi zatrzymać Bena McCauleya, jednak w drugiej części meczu wyglądało to zdecydowanie gorzej. Jaki był pomysł Akademików na zatrzymanie najlepszego centra ligi?

- Oglądaliśmy bardzo dużo jego gry. Wiedzieliśmy jak mamy go bronić 1 na 1. Nie chcieliśmy go podwajać, bo wtedy on oddaje szybko piłki, a inni wykorzystują te podania. Stwierdzę, że jednak bardzo trudno zatrzymać takiego zawodnika, gdyż jest on w fantastycznej formie. 

A czym zaskoczyły pana Kociewskie Diabły?  Zespół Mindaugasa Budzinauskasa gra dość przewidywalnie, jednak walecznie i z wielką ambicją, a przez co wiele ekip nie potrafią znaleźć skutecznej recepty na Farmaceutów.

- Dokładnie. Ja widziałem wiele meczów Polpharmy i gra starogardzian nie zmienia się jakoś szczególnie. Jednak przyszedł ten moment, gdy ja pojawiłem się w drużynie, a moi zawodnicy zapominają o taktyce i mają dziury w głowach i nie pamiętają o tym co mamy grać.

A jakie rokowania na kolejne spotkania? Wierzy pan w awans drużyny do play-off? Walka z Jeziorem o tę ósmą lokatę na pewno nie będzie łatwa.

- Wiara jest i musi być. Ja patrzę tak na sport, gdyż tak mnie nauczono. Musimy w każdym kolejnym meczu walczyć o zwycięstwo i dawać z siebie wszystko. Mam nadzieję, że to przyniesie skutek i uda nam się awansować.

< Przejdź na wp.pl