Wizyta gości niespodziewanych - zapowiedź Intermarche Basketu Cup Final Four

Bartłomiej Berbeć

W sobotę i niedzielę Wrocław stanie się (jeszcze bardziej) stolicą polskiej koszykówki. Nad Odrą rozegra się bitwa o Intermarche Basket Cup.

Na pierwszy ogień pójdą Stabill Jezioro Tarnobrzeg oraz PGE Turów Zgorzelec. Rywalizacja tych zespołów raczej nie ma za sobą jakiejś wielkiej historii, a praktycznie za każdym razem, kiedy te zespoły mierzyły się ze sboą, faworytem był zespół z pogranicza. Tak będzie i tym razem.

Podopieczni Miodraga Rajkovicia mieli sporo problemów z awansem, do ostatnich sekund walcząc z Rosą Radom. O ile dla trzeciej drużyny TBL awans był raczej obowiązkiem, o tyle obecność Stabillu Jezioro w tym gronie jest ogromną sensacją. Tarnobrzeżanie zszokowali aktualnego mistrza Polski, Stelmet Zielona Góra.

Kto wie, czy występ Stabillu Jezioro w Final Four Intermarche Basket Cup nie okaże się najciekawszą historią tych zawodów. O ile trzy pozostałe zespoły są etatowymi potentatami, o tyle zupełnie nie wiadomo, czego spodziewać się po ekipie z Tarnobrzega.

O tym, jak wielką niespodzianką jest fakt udziału tego teamu we wrocławskim Final Four niech świadczy fakt, że Jezioro na ostatni mecz we Wrocławiu dojechało z 15-minutowym opóźnieniem, ponieważ...stało w korku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zwyczajem jest, iż na mecz wyjazdowe przyjeżdża się dzień wcześniej, a nie wychodzi na parkiet "prosto z autokaru".

Teraz, o ile drużyna z Tarnobrzeg marzy o tryumfie, będzie musiała zostać na przynajmniej jedną noc. Oczywiście pod warunkiem, że pokona Turów, a to nie będzie proste zadanie.

W dobrej formie jest ostatnio Łukasz Wiśniewski, prezentujący równą dyspozycję strzelecką. Poza tym PGE pokonało Stabill podczas niedawnego starcia różnicą około 20 punktów. Kluczem do wygranej powinno być zatrzymanie duetu Chaisson Allen-Andrew Fitzgerald. Bez ich udziału ofensywa Stabillu prezentuje się bardzo słabo i Zgorzelczanie powinni spokojnie rozstrzygnąć rywalizację na własną korzyść.

Czy Łukasz Wiśniewski poprowadzi PGE Turów Zgorzelec do finału?

[nextpage]


Daniem głównym w sobotni wieczór będzie bez wątpienia starcie Śląska Wrocław z Anwilem Włocławek. Póki co, poza rewelacyjną atmosferą na trybunach, starcia odwiecznych wrogów nie przypominają jednak legendarnych meczów sprzed lat. W obydwu starciach zespół z Kujaw był wyraźnie lepszy, we własnej hali nawet o kilka klas.

Od inauguracji ligi minęło jednak sporo czasu, a w drużynie z Wrocławia trochę się pozmieniało. Nie ma już trenera Milivoje Lazicia i kilku zawodników, z którymi początkowo wiązano duże nadzieje. WKS wykazuje oznaki poprawy, zwłaszcza przed własną publiczność, gdzie zazwyczaj gra z dużą pewnością siebie.

Problemem pozostają jednak mecze wyjazdowe oraz utrzymywanie stabilnej dyspozycji. O takich drużynach przywykło się mówić, że grają "w kartkę". Jeżeli Śląsk będzie nadal tak nieprzewidywalny, jak dotychczas, owa "kratka" powinna niedługo zawitać na ich strojach.

Anwil z kolei nie zachwyca, ale także nie zawodzi. Znajduje się w czołówce tabeli, prowadzony przez strzelca Deividasa Dulkysa i niezawodnego Seida Hajricia. Pomimo niepokoi związanych ze sponsorowaniem klubu, to właśnie podopieczni Miliji Bogicevicia są faworytami.

Pierwsze spotkanie rozpocznie się w sobotę o 17:30 w Hali Orbita, natomiast drugie (planowo) o godzinie 20:00. Finał w niedzielę o 20:00. Bilety do nabycia tylko na kupbilet.pl.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

< Przejdź na wp.pl