PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: koszykarze Golden State Warriors

Warriors znów to zrobili! Już 2-0 w finale NBA, świetni Curry i Durant

Patryk Pankowiak

Kapitalna postawa duetu Stephen Curry - Kevin Durant i aż 18 celnych rzutów za trzy punkty. Golden State Warriors są nie do zatrzymania! Pokonali Cleveland Cavaliers 132:113 i w finale NBA prowadzą już 2-0.

Co za mecz Stephena Curry'ego i Kevina Duranta, co za forma Golden State Warriors! Curry wywalczył 32 punkty, 10 zbiórek oraz 11 asyst, notując swoje pierwsze triple-double na tym etapie rozgrywek. KD miał 33 "oczka", 13 zebranych piłek, sześć kluczowych podań i aż pięć bloków. Drużyna z Oakland znów nie dała szans Cleveland Cavaliers i zwyciężając 132:113, objęła prowadzenie 2-0 w wielkim finale NBA.

Bilans Warriors w posezonowych bataliach to dotychczas 14-0. Jeżeli udałoby się im pokonać winno-złotych 4-0, zostaliby pierwszym zespołem w historii, który sięgnął po tytuł bez poniesienia porażki. A grając taką koszykówkę, wszystko możliwe. Gospodarze zaaplikowali rywalom aż 18 na 41 oddanych rzutów zza łuku, mieli 34 drużynowe asysty i wygrali walkę pod tablicami w stosunku 53-41.

Tym razem kluczowe dla losów meczu okazały się wydarzenia z trzeciej kwarty. Wtedy Golden State Warriors wrzucili wyższe obroty i zaczęli swoją dominację. Ta odsłona zakończyła się wynikiem 35:24, a w decydującej partii drużyna z Oakland zwieńczyła wszystko, co działo się wcześniej, pewnie utrzymując korzystny wynik. 

Pozytywny wpływ na zawodników miał powrót Steve'a Kerra, który zasiadł na ławce Warriors pierwszy raz od sześciu tygodni. Trener nie mógł efektywnie pracować bezpośrednio na meczach przez bóle, wynikające z powikłań po operacji, którą przeszedł w 2015 roku. - Był cały czas przy nas, dając nam cenne wskazówki i to co, czego potrzebowaliśmy. Ale jego powrót na ławkę oznacza dla nas bardzo dużo. Uwielbiamy jego obecność, kochamy jego głos - mówił Stephen Curry.

ZOBACZ WIDEO Adam Malcher: Chcę dalej być w czołówce 

Dla Cavaliers 29 punktów, 11 zbiórek i 14 asyst, trafiając 12 na 18 oddanych rzutów zdobył LeBron James. Skrzydłowy zanotował ósme triple-double w Finałach i zrównał się w tym elemencie ze słynnym Magiciem Johnsonem. Słabiej zagrał Kyrie Irving, który umieścił w koszu tylko 8 na 23 oddane próby. Zabrakło też wsparcia rezerwowych, szczególnie rozgrywającego Derona Williamsa (0 punktów).

Legenda Detroit Pistons, Isiah Thomas twiedzi, iż: - Jedyna szansa dla Cavaliers na zmianę przebiegu rywalizacji, to znalezienie jakiejś odpowiedzi na Duranta. Cleveland wróci do domu i zagra tam na pewno o wiele lepiej, ale wciąż musi znaleźć sposób na zatrzymanie zawodnika z numerem 34, ponieważ ten wykonuje swoją pracę w bardzo dobry sposób.

Nastroje tonuje Steve Kerr oraz strzelec Warriors, Klay Thompson. - To jeszcze nie koniec. Przed nami kolejny etap. Jestem podekscytowany podróżą do Cleveland - powiedział zdobywca 22 punktów. - Cóż, to byłoby wspaniałe osiągnięcie, ale nic z tego nie wyjdzie, dopóki nie skończymy tej serii. Zaufaj mi, wiemy jak to jest. W zeszłym sezonie było 2-0, a my się pogubiliśmy, teraz nie chcemy popełnić tego błędu, ale musimy o tym pamiętać - dodał szkoleniowiec.

- Oni wygrali dwa mecze. Teraz my musimy wrócić do domu i zrobić to samo - zapowiada natomiast trener Cavaliers, Tyronn Lue. Czy tak będzie? Trzeci mecz finału NBA ze środy na czwartek o godzinie 3:00 czasu polskiego. 

Golden State Warriors - Cleveland Cavaliers 132:113 (40:34, 27:30, 35:24, 30:25)
(Durant 33, Curry 32, Thompson 22 - James 29, Love 27, Irving 19)

Stan rywalizacji: 2-0 dla Warriors

< Przejdź na wp.pl