Materiały prasowe / R.Jędrzejewski / WKK Wrocław

Koszykówka. Faworyci pod lupą cześć III. Przemysław Koelner: Nie będziemy porywać się z motyką na słońce

Pamela Wrona

- W sporcie sprowadza się to do tego, że musisz być pierwszy żeby być najlepszym. I taki dajemy przekaz wszystkim trenerom i zawodnikom, nie tylko I ligi, ale uczymy takiego podejścia również naszych wychowanków - mówi Przemysław Koelner, prezes WKK.

Pamela Wrona, WP SportoweFakty: Za czym przemawia aktualne miejsce WKK Wrocław?

Przemysław Koelner, prezes WKK Wrocław: Jesteśmy obecnie na pierwszym miejscu w tabeli, ale Górnik Wałbrzych ma dwa zaległe mecze - i powinien je wygrać. Tabela nie oddaje rzeczywistości ze względu na terminarz, gdzie występują pauzy.
Wracając do nas - chłopaki się wysilili, ciężko pracują, zostawiają serce na parkiecie i są tego efekty. Klub zapewnia im porządnie warunki do treningu, odnowy, rehabilitacji, a oni chcą wygrywać. Mają werwę na wygrywanie i trzeba ich uszanować za to, co robią.

Co ma pan na myśli?

Ciężko mi powiedzieć, co mam na myśli (śmiech). Na razie patrzę na wszystko przez
pryzmat tego, że realizujemy swoje cele i małymi kroczkami się do nich przybliżamy. Na dzień dzisiejszy zbudowaliśmy mocne podwaliny w postaci szerokiego szkolenia
młodzieży. Mamy zawodników od 5-go roku życia. Ten atut wykorzystujemy do budowy zespołów seniorskich grających w I i III lidze, a składy są uzupełniane o najzdolniejszych juniorów. W piątek mieliśmy naradę, bo już zaczynamy myśleć o tym, kto będzie trenował poszczególne roczniki w następnym sezonie. To są rzeczy, których nie można planować w sierpniu, na ostatnią chwilę. Już teraz rozpoczęliśmy przygotowania, będą rozmowy. Wszystko musi być przemyślane i dobrze zaplanowane, nie zostawiamy zbyt wiele miejsca na improwizację. W sporcie absolutnie wszystko się może zdarzyć, ale jeżeli chodzi o szkolenie, wychowywanie, przyciąganie kibiców, chcemy działać systematycznie, z czasowym wyprzedzeniem.

Do tego sezonu przystąpiliście z myślą, aby poprawić wynik z poprzednich rozgrywek. Można wnioskować, że ten cel jest elastyczny?

Uważam, że zawsze należy wypowiadać się bardzo ostrożnie. Mała dygresja. W biznesie, aby osiągnąć sukces obowiązuje stara maksyma: "albo jesteś pierwszy albo najlepszy". W sporcie sprowadza się to do tego, że musisz być pierwszy żeby być najlepszym. I taki dajemy przekaz wszystkim trenerom i zawodnikom, nie tylko pierwszej ligi, ale uczymy takiego podejścia również naszych wychowanków.

ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii 

Oczywiście, cieszę się z chłopakami z każdego wyniku, tak jak i cieszyłem się z piątego miejsca w poprzednim sezonie. Jednak zawsze pozostaje pewien niedosyt. DNA WKK to pełne zaangażowanie w treningu i meczu, "zęby na parkiecie" i duch zwycięzcy. A przegrana ma uczyć pokory i mobilizować do jeszcze większego wysiłku. Nie ma czegoś takiego jak sobie pograć - tak to można na przykład w ligach amatorskich. Tam można "popykać", pograć w 3x3, rekreacyjnie. My jesteśmy w profesjonalnym sporcie. Z jednej strony - trenujemy, uczymy i wychowujemy młodzież, gdzie mamy duże wsparcie miasta. A z drugiej strony, chcemy osiągać jak najlepsze wyniki. Sponsorzy zazwyczaj nie wymagają nie wiadomo jakich wyników sportowych, ale zawsze lepiej powiedzieć, że mamy pierwszą czy drugą lokatę, działamy piarowo i tak to wygląda.

Klub byłby gotowy na awans już w tym sezonie?

Od wielu lat przygotowujemy się do tego, aby zagrać w ekstraklasie. Dziś, od strony
organizacyjnej i infrastrukturalnej, nie mamy się czego wstydzić. Zarządzający klubem mają również duże doświadczenie i wiemy, z czym można się mierzyć w ekstraklasie, nie tylko od strony sportowej.

Zobacz także: Faworyci 1.ligi pod lupą część I. Michał Jankowski: Myślimy o czwórce i dalej stąpamy nisko po ziemi

Od 2012 roku, gdy nie otrzymaliśmy licencji, mam swoje przemyślenia i po tych kilku
latach, pracując w WKK, będę je wdrażał w życie. To jest szereg rożnych czynników,
między innymi również budowa zespołu oparta na wychowankach, na ludziach, którzy
mają WKK w swoim DNA - tacy, którzy dodatkowo oddają serce, mają dobrą obronę,
wychodzą z chłodną głową, ale jednak z zębem na parkiecie i pewne rzeczy wymuszają. To jest ta kwintesencja sportu. Klub jest służebny po to, aby zawodnicy mogli dostać szansę dla siebie. I tylko od nich oraz sztabu trenerskiego zależy jak z niej skorzystają. Ja powiedziałem im jedną rzecz: postaram się, aby ich nie zawieść po stronie finansowej, ale nie będę porywać się z motyką na słońce jeśli ten aspekt pójdzie nie po naszej myśli.

Mówią, że Wrocław to duże miasto, ale i duży problem jeżeli chodzi o sponsorów. Potwierdza pan te słowa?

To jest bardzo charakterystyczne. W dużym mieście są duże firmy, którym kompletnie
nie zależy na jakiejkolwiek społecznej odpowiedzialności biznesu. Sam prowadziłem duże firmy, spotykałem różnych ludzi. Proszę mi wierzyć, nie ma żadnego zainteresowania sponsorowaniem innych niż piłkarskich klubów sportowych. To są prywatne, przyjacielskie układy, daje się niewielkie pieniądze. Notabene, nie dotyczy to tylko i wyłącznie sportu. Proszę zwrócić uwagę kto jest sponsorem Narodowego Forum Muzyki, Teatru Capitol, Opery czy muzeów. To nie są firmy prywatne. A jak się pojawiają, można na palcach jednej ręki wyliczyć. Tych prywatnych sponsorów należy szczególnie szanować.

Zarówno my, jak i Śląsk, opieramy się głównie na środkach miejskich. Dlatego uważam, że z szacunku do podatnika miejskiego powinniśmy grać polskimi chłopakami. Na pewno nie będziemy robić tutaj lotniska. Młodzi ludzie poświęcają się dla sportu, wkładają wiele lat pracy, a następnie dowiadują się, że muszą się pożegnać z klubem, bo "lepszy" jest obcokrajowiec. To mi się nie podoba. Przeżyłem już agentów i różne dziwne rzeczy dziejące się wokół kontraktów. Nie bez powodu mówią, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. A będzie to z korzyścią dla budżetu, jak i dla kibica, który z imienia i nazwiska będzie znał tego chłopaka.

Niektórzy są tutaj z nami od pieluch - Jędrzejewski, znany jest Kobel, który gra teraz w ekstraklasie, mój Kuba, Prostak, Patoka, Niedźwiedzki... Te nazwiska można wymieniać. Zawsze jestem szczęśliwy, że na meczach moje grono "old boy'ow", które zaczęło się powiększać, nie przychodzi do mnie tylko na darmową kawę, ale obejrzeć fajne widowisko. Tak jest też w Śląsku. Pewne jest to, że we Wrocławiu zapotrzebowanie na koszykówkę jest na jeden i na drugi typ prowadzenia klubu. A ja do znudzenia powtarzam, że nie ma nic lepszego dla wszechstronnego rozwoju jak konkurencja.

Mimo tego, wszystko jest na właściwej drodze?

Co do budżetu, w tej chwili wszystko liczymy. Jest styczeń, można się łatwo nad tym
zastanawiać, mieć możliwość awansu i grania. Powtarzam zawodnikom, że oni mają
starać się na boisku, a ja będę starać się gdzieś obok. Musimy sukcesywnie i cierpliwie wykonywać swoją pracę. Co więcej, mamy fajną halę, ale ją trzeba ogrzać, oświetlić, a to wszystko kosztuje. To nie jest tak, że jak już się ją wybudowało, to jest darmowa (śmiech).

Czy jest jeszcze coś, co chciały pan zrealizować w najbliższym czasie?

Najważniejszym celem nie jest dla nas ekstraklasa, najważniejsze nie są wyniki seniorów. Tak jak w 2018 roku, chcemy utrzymać pierwsze miejsce w ministerialnym rankingu najlepiej szkolących klubów w Polsce. Czekamy na wyniki 2019 roku - Ministerstwo jeszcze nie przekazało werdyktu, a rozpoczynamy już w styczniu młodzieżowe rozgrywki centralne PZKosz 2020. Najwięksi na pewno jesteśmy, mamy ogromny ośrodek szkolący młodzież. Ten potencjał trzeba wykorzystać. To jest dla nas główny cel i wyznacznik.

Kończymy restrukturyzację finansową i organizacyjną, uczymy się funkcjonowania i
rozwijamy biznes kompleksu sportowo-hotelowego - to jest dla nas w 2020
najważniejsze. Chcemy mieć większą i bardzo mocną stabilizację finansową. To się uda prawdopodobnie już w tym sezonie. Nie rzucę się na ekstraklasę bez pokrycia w 100 proc. budżetu. Jak wcześniej wspomniałem, uleganie agentom i obcokrajowcom, wszelkiej maści doradcom odbiło się czkawką i potrzeba było aż 7 lat na stabilizację. W przyszłym sezonie priorytetem są dzieciaki, szczególnie w kontekście zmiany zasad rozgrywek młodzieżowych PZKosz (Mistrzostwa Polski będą odbywały się zamiast dla roczników U-14,16,18,20 dla U-13,15,17,19). Niektórzy chłopcy zagrają w związku z tym dwa razy pod rząd o mistrzostwo Polski, a niektórzy będą czekać przez następne trzy lata.

Zobacz także: Faworyci 1. ligi pod lupą część II. Arkadiusz Chlebda: Apetyt rośnie w miarę jedzenia

< Przejdź na wp.pl