Getty Images / Kevin C. Cox / Na zdjęciu: Jimmy Butler

Finał NBA. Fenomenalny Jimmy Butler! Osłabieni Miami Heat pokonali Los Angeles Lakers

Patryk Pankowiak

Miami Heat, pomimo braków kadrowych, wznieśli się na wyżyny i w trzecim meczu Finału NBA pokonali Los Angeles Lakers. Niesamowity występ zaliczył Jimmy Butler.

Miami Heat przed rozpoczęciem spotkania skazywani byli na porażkę. Los Angeles Lakers prowadzili w finale NBA już 2-0. Jednak drużyna z Florydy znów zaskoczyła wszystkich. Mocno osłabiona, bo kontuzjowani Edrice Adebayo i Goran Dragić nie byli jeszcze w stanie wrócić do gry, pokonała "Jeziorowców" 115:104 i częściowo odrobiła straty. 

Jimmy Butler pod nieobecność dwóch innych kluczowych zawodnik wzniósł się na absolutne wyżyny swoich możliwości. Skrzydłowy spędził na parkiecie aż 45 minut, a w tym czasie zdobył niesamowite 40 punktów, 11 zbiórek i 13 asyst. Trafił 14 na 20 oddanych rzutów z pola i 12 na 14 wolnych. Poniósł Heat do zwycięstwa na własnych barkach. 

31-latek został trzecim zawodnikiem w historii Finałów NBA, który skompletował triple-double, a przy tym rzucił 40 punktów. Dokonali tego jeszcze tylko LeBron James i Jerry West.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach 

- Powtarzam trenerowi cały czas. Jestem na to gotowy. O cokolwiek mnie poprosisz, zrobię to - mówił Butler. - Tego właśnie chciał, my też tego chcieliśmy. Jest elitarnym zawodnikiem i bardzo potrzebowaliśmy go w takim wydaniu - dodawał Erik Spoelstra.

Lakers na początku czwartej kwarty prowadzili jeszcze 91:89, ale wtedy Heat ruszyli do ataku. Jimmy Butler trafił za dwa, Kelly Olynyk i Tyler Herro przymierzyli z dystansu, a seria 8-0 pozwoliła im doprowadzić do wyniku 97:91.

Skrzydłowy drużyny z Florydy był nie do zatrzymania. Wymuszał faule i wykorzystywał rzuty wolne. Dał Heat prowadzenie 109:100 na minutę i 13 sekund przed końcem, a ostatecznie zespół Miami triumfował 115:104. 

"Jimmy Butler pokazał dlaczego jest liderem i sercem tego zespołu!" - napisał na Twitterze kontuzjowany Goran Dragić.

"Jeziorowcy" popełnili w niedzielę 19 strat. Anthony Davis miał problemy z faulami i spędził na boisku tylko 33 minuty, w których rzucił 15 punktów i miał pięć zbiórek. LeBron James otarł się o triple-double, bo uzbierał 25 "oczek", 10 zebranych piłek oraz osiem asyst. Popełnił również osiem strat. Markieff Morris i Kyle Kuzma rzucili po 19 punktów, ale nawet to nie wystarczyło, aby pokonać ambitnych Heat.

Czwarty mecz Finału NBA odbędzie się w nocy z wtorku na środę o godz. 3:00 czasu polskiego. 

Wynik:

Miami Heat - Los Angeles Lakers 115:104 (26:23, 32:31, 27:26, 30:24)
(Butler 40, Herro 17, Olynyk 17, Robinson 13 - James 25, Morris 19, Kuzma 19, Davis 15)

Stan serii: 2-1 dla Lakers

Czytaj także: Erik Spoelstra i Jimmy Butler nie mają wątpliwości. Miami Heat mogą wrócić ze stanu 0-2
Arged BMSlam Stal Ostrów Wielkopolski pokonała WKS bez Florence'a. Śląsk Wrocław obudził się za późno 

< Przejdź na wp.pl