Paweł Fajdek. Bo liczy się sport i dobra zabawa

- Każdemu zdarza się taki dzień, że nie ma na nic wpływu. Mi trafił się na igrzyskach w Rio. Byłem w świetnej formie, bardzo chciałem, a nie mogłem nic zrobić. Na samą myśl chce mi się płakać - mówi nam mistrz świata w rzucie młotem Paweł Fajdek.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Paweł Fajdek Newspix / Radosław Jóźwiak / Na zdjęciu: Paweł Fajdek
Kamil Kołsut, WP SportoweFakty: Jest pan burakiem?

Paweł Fajdek, mistrz świata w rzucie młotem: Cukrowym. A lepiej być burakiem niż bananem. Jestem człowiekiem otwartym. Cały czas robię sobie z ludzi żarty, często uszczypliwe. Mamy z przyjaciółmi specyficzne poczucie humoru i jeśli ktoś mnie nie zna, to - patrząc z boku - czasami faktycznie mogę wyglądać na buraka. Jestem też szczery. Kiedy ktoś mnie denerwuje albo zachowuje się, jakby był lepszy od reszty, to mówię to wprost. Ale nikt nigdy nie zarzucił mi chamstwa. Częściej słyszę, że jestem fajnym, luźnym i naturalny gościem. Moja książka "Petarda. Historie z młotem z tle" ma pokazać Fajdka takim, jaki jest.

Można mieć wrażenie, że ten Fajdek dobrze się bawi życiem, sportem. A i tak wygrywa.

Nie ma sensu pracować tam, gdzie się nie lubi. Kocham rzut młotem i szukam w tym pozytywów. Właściwe podejście do pracy jest kluczowe. Mając grupę, gdzie jest wesoło, trenuje się z przyjemnością. Łatwiej zapomnieć o urazach, zmęczeniu, bólu czy tęsknocie za rodziną.

Dużo jest u pana tego zmęczenia, bólu?

Pojawiają się. W ostatnim sezonie cały czas bolało mnie kolano, nie wiedziałem dlaczego. Później dopadła mnie choroba. Mogłem się zdenerwować, rzucić to wszystko i odpuścić, ale szedłem dalej. W tej sytuacji srebrny medal mistrzostw Europy to dla mnie olbrzymi sukces.

Są tacy, którzy mówią: "Rzut młotem to nie jest poważny sport. Dominują Chińczycy, zawodnicy ze Wschodu Europy. Poważne kraje się tym nie interesują".

To ewidentny brak wiedzy. Rzut młotem jest bardzo popularny na całym świecie. Każdy kraj ma młociarzy czy młociarki, czego nie można powiedzieć o skoczkach narciarskich czy siatkarzach. Nie oszukujmy się: to konkurencja szalenie trudna technicznie. I dostępu do niej nie ogranicza brak chęci czy ludzi, tylko wiedza. USA to sportowa potęga, Amerykanie uważają się za mądrzejszych od Europejczyków. A jednak nie potrafią dobrze ułożyć treningu młociarzom. W naszym sporcie trzeba być silnym, szybkim, skocznym i mieć dobrą technikę. Przyrosty na sztandze do nie wszystko.

Kiedy miał pan ostatnią kontrolę antydopingową?

Miesiąc temu. Poza sezonem jest ich mniej, kolejna czeka mnie pewnie w listopadzie podczas zgrupowania. To naturalne i szkoda tylko, że system nie działa najlepiej. Jest uciążliwy. Przy okazji każdego wyjazdu musimy się logować i podawać miejsce pobytu. A strona często się wiesza, trzeba zmieniać hasła. Wystarczyłyby przecież opaski z GPS-em albo lokalizacja w telefonie. Zdarza się, że zapominam wpisać informację o krótkim wyjeździe. I bywa tak, że człowiek całą noc jest w samochodzie, bo wraca od rodziny, później kładzie się na godzinę spać i słyszy pukanie do drzwi.

Ostatnio na dopingu wpadła Rosjanka Tatiana Kaczegina.

I bardzo dobrze, że ich łapią! Mnie tylko boli, że w sporcie ciągle jest Iwan Cichan. Kiedy ja nie awansowałem do finału igrzysk olimpijskich, on tam zdobył medal. To dla mnie jak obelga.

Jak należy karać dopingowiczów? Marcin Lewandowski mówi, że powinni trafiać do więzienia.

Przede wszystkim należy ich karać finansowo. Wszystkie wygrane pieniądze powinni oddać zawodnikom z dalszych miejsc. Wziąłeś doping, a nie masz hajsu? Bierz kredyt albo idź do paki i pracuj, aż spłacisz. Doping jest oszustwem, złodziejstwem, kradzieżą. Trzeba to prawnie uregulować.

Nie myślał pan kiedyś: "Zakończę karierę, wezmę, zobaczę, jak to jest"?

Nie kusi mnie. A poza tym po zakończeniu kariery po prostu nie będzie mi to potrzebne. Dzięki dopingowi organizm szybciej się regeneruje. A ja nie mam z tym problemu. Doskonale regeneruję się poprzez odpoczynek.

Eliminacje konkursu na igrzyskach w Rio to był taki dzień, kiedy człowiekowi nic nie wychodzi? "Tylko siąść, wziąć flaszkę i się napić"?

Faktycznie, w książce pojawiają się takie słowa w kontekście jednego z treningów. Co do Rio... Każdemu przynajmniej raz w życiu zdarza się taki dzień, że nie ma na nic wpływu. Pewnie czułbym się lepiej, gdybym wiedział, że coś zepsułem sam. Byłem w świetnej formie, bardzo chciałem, a nie mogłem nic zrobić. Na samą myśl chce mi się płakać.

Dużo było hejtu?

Hejt zawsze jest i będzie, więcej było głosów wsparcia. To miłe, kiedy ktoś jest ludzki, nie operuje w systemie zero-jedynkowym. Siatkarze przecież też nie zdobyli w Rio medalu. Dziś dobrze się bawią, są mistrzami świata i ludzie ich kochają.

Trener Czesław Cybulski powiedział po igrzyskach "Super Expressowi": "Fajdek sam się wyeliminował, bo za mało trenował".

Jeśli ktoś w słabych próbach na treningu rzuca 83 metry, to chyba faktycznie nie trenuje.

Fajdek - Cybulski to był trudny związek?

Potrzebowałem takiej współpracy. Nie żałuję ani jednego dnia, który razem spędziliśmy. Obaj jesteśmy trudni. Nasza wspólna droga nie była usłana różami, umieliśmy jednak razem dążyć do celu. Mieliśmy szczęście, że na siebie trafiliśmy. Moim zdaniem zmieniłem go trochę jako trenera. Kiedyś był typowym dowódcą, katem. Kiedy ktoś nie słuchał jego poleceń, dostawał kopa. Do mnie musiał się trochę dostosować, czego nigdy wcześniej nie robił. Zmiękł. Ludzie nie mogli go poznać.

Jakie to uczucie, kiedy wydaje ci się, że zabiłeś człowieka?

Kilka lat temu podczas treningu trafiłem trenera Cybulskiego młotem. Zamurowało mnie. Powiedziałem tylko do Asi Fiodorow: "Zabiłem trenera. Ja tam nie idę". Wszystko trwało piętnaście sekund. I to było najdłuższe piętnaście sekund w moim życiu. Przez moją głowę przeleciało tyle emocji... Nawet po igrzyskach w Rio tak się nie czułem. Ta myśl, że kogoś zabiłem. Czy jest coś gorszego? Całe szczęście, że zaczął się ruszać. Podczas oczekiwania na karetkę bałem się, że się wykrwawi. Byłem przekonany, że mu amputują nogę, miał otwarte złamanie. Czułem się okropnie. A wszystko działo się dzień przed jego urodzinami. Dostał mocny prezent. Całe szczęście, że okazał się twardym gościem.

Dlaczego zakończyliście współpracę?

Taki był plan. Po igrzyskach w Rio miałem wrócić do domu, zająć się rodziną i trenować u Joli Kumor.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×