Kenijczycy seryjnie wpadają na dopingu. Marcin Lewandowski: Dla mnie są nikim, ręki im nie podam

East News / Aleksandra Szmigiel/REPORTER / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski i Asbel Kiprop podczas MŚ 2017 w Londynie
East News / Aleksandra Szmigiel/REPORTER / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski i Asbel Kiprop podczas MŚ 2017 w Londynie

Asbel Kiprop i Kipyegon Bett - łączą ich nie tylko medale MŚ, ale także EPO, które brali. Do oszustwa ucieka się ostatnio coraz więcej lekkoatletów z Kenii. - Powinni trafić do więzienia - Marcin Lewandowski nie ma litości dla dopingowiczów.

W 2014 r. zdyskwalifikowana za doping została Rita Jeptoo, zwyciężczyni maratonów m.in. w Bostonie i w Chicago. Oburzenie w środowisku lekkoatletycznym wywołała sprawa Jemimy Sumgong. Na igrzyskach w Rio de Janeiro Kenijka zdobyła złoto w maratonie. Kilka miesięcy później została przyłapana na stosowaniu EPO (erytropoetyna). W jej przypadku to recydywa, bo pierwszą wpadkę dopingową zaliczyła w 2012 r.

Bieżący rok to już prawdziwy wysyp oszustów z Kenii. A wśród nich ci, którzy zwyciężali na największych imprezach światowych. Po niedozwolone środki sięgała Ruth Jebet (Kenijka reprezentująca Bahrajn) - mistrzyni olimpijska w biegu na 3000 m z przeszkodami, a także Asbel Kiprop - mistrz olimpijski z Pekinu i trzykrotny mistrz świata w biegu na 1500 m. W czerwcu wpadł Samuel Kalalei, zwycięzca ubiegłorocznego maratonu w Atenach oraz Lucy Kabuu - triumfatorka tegorocznego maratonu w Mediolanie. U tej ostatniej wykryto morfinę, u pozostałych - EPO.

Kiedyś panowało przekonanie, że w Kenii rodzi się mnóstwo talentów, które mają dużą motywację do biegania, bo chcą wyrwać się z biedy. Do tego przewagę daje im trening na dużej wysokości. A moc czerpią z ugali, czyli papki z mąki kukurydzianej, którą zajadają się niemal non stop. Teraz, z każdą kolejną wpadką dopingową, rośnie nieufność do biegaczy z tego kraju. Według wyliczeń agencji AFP na liście osób ukaranych za doping widnieje 114 nazwisk z Kenii, z czego obecnie (stan na 27.08.) zawieszonych jest 54 sportowców.

Najnowszy przykład to Kipyegon Bett, mistrz świata juniorów z Bydgoszczy (2016) i brązowy medalista seniorskich MŚ w Londynie (2017) w biegu na 800 m, na których przegrał jedynie z Pierrem-Ambroisem Bossem i Adamem Kszczotem. Kenijczyk także wszedł w bliższą znajomość z EPO (więcej przeczytasz W TYM MIEJSCU).

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Bargiel Sportowcem Roku 2018? "W innych sportach nie ryzykuje się życiem"

- Betta słabo znałem. To był tzw. jednostrzałowiec. Przez jeden sezon biegał super, ale poza tym nie był zawodnikiem najwyższej klasy. Nie zmienia to jednak faktu, że wziął medal mistrzostw świata. Oszukiwał nas i okradał - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marcin Lewandowski, który na MŚ w Londynie odpadł w półfinale biegu na 800 m, mając najlepszy wynik spośród wyeliminowanych.

Zero szacunku dla oszustów

Tegoroczny wicemistrz Europy z Berlina i halowy wicemistrz świata z Birmingham w biegu na 1500 m rywalizował nie tylko z Bettem, także ze wspomnianym Kipropem. Po wpadkach Kenijczyków nie zamierza milczeć. Wręcz przeciwnie. W kwestii dopingu w sporcie Marcin Lewandowski nie owija w bawełnę.

- Jestem zawodnikiem, który zawsze będzie stał na pierwszej linii barykady w walce z dopingiem. Nienawidzę tego, jestem uczulony na doping - podkreśla Marcin Lewandowski. - Po tym, jak wpadli najlepsi kenijscy zawodnicy, ponownie jestem w pierwszym rzędzie. Nie będę bał się mówić publicznie, co na ten temat sądzę. Dla mnie oni są nikim. Nie ma możliwości, żebym podał im rękę, żebym z nimi rozmawiał. Przez to, co zrobili, nie szanuję ich jako zawodników i jako ludzi. Dla mnie nie ma żadnego wytłumaczenia w stylu "jest bieda, staram się o lepsze życie". Są oszustami i dla mnie nie istnieją - dodaje.

Marcin Lewandowski podczas niedawnych mistrzostw Europy w Berlinie startował w wyborach do Komisji Zawodniczej przy European Athletics (Europejska Federacja Lekkoatletyczna). Z powodzeniem. Otrzymał najwięcej głosów spośród sportowców (więcej W TYM MIEJSCU). - Moim hasłem przewodnim było "Vote for clean sport" ("Głosuj za czystym sportem" - przyp. red.). To pokazuje, że z dopingiem będę ciągle walczył. I robił wszystko, co mogę, żeby było inaczej niż jest teraz - mówi nam Lewandowski, mając na myśli kary, jakie mogą spotkać lekkoatletów przyłapanych na oszukiwaniu.

Kary? Więzienie i zwrot korzyści finansowych

W afrykańskich mediach pojawiają się informacje o maksymalnie czteroletnim zawieszeniu dla Kipyegona Betta. Często jednak w takich przypadkach nakładane były dwuletnie kary.

Nasz zawodnik jest tym faktem zdegustowany. - Prawda jest taka, że w ogóle nie ma konsekwencji w kwestii dopingu. Kara dyskwalifikacji na dwa lata to tak naprawdę żadna kara - kontynuuje Lewandowski, proponując inne, znacznie ostrzejsze dla oszustów rozwiązanie.

Po pierwsze, kara pozbawienia wolności. - Porównuję to do sytuacji ze złodziejem, który napada na bank. Jeśli złapie go policja, to idzie on do więzienia. Tak powinno być z zawodnikami, którzy wpadają na koksie, bo oni nas - biegaczy, którzy są czyści - po prostu okradają. Przybiegając na metę za takim zawodnikiem, zarabiam dużo mniej pieniędzy. Przypuśćmy, że stracę przez niego medal mistrzostw świata, więc mogę też stracić sponsorów. Okrada mnie, więc powinien iść do więzienia. I to na długo - przekonuje lekkoatleta bydgoskiego Zawiszy i żołnierz zawodowy w Wojskowym Zespole Sportowym Bydgoszcz.

Po drugie, dopingowicze powinni zrekompensować krzywdy wyrządzone uczciwym rywalom. - Oddać wszystkie pieniądze zarobione w czasie, gdy stosowali doping. Być może takie rozwiązanie odstraszyłoby ich od sięgania po niedozwolone środki - mówi.

Kenia jak... Rosja?

Seryjne wpadki sportowców z Kenii zmuszają do zadania pytania: czy w tym kraju istniał lub nadal istnieje system dopingowy, podobny do tego, który ujawniono w Rosji?

- Wcale bym się nie zdziwił, choć nie mogę stwierdzić, że tak jest - odpowiada Marcin Lewandowski. - W ostatnich latach w Kenii dzieje się coraz gorzej w kwestii dopingu. Zdarzały się przypadki zawieszenia laboratoriów antydopingowych, które nie spełniały wymogów światowej agencji antydopingowej WADA.

Srebrny medalista mistrzostw Europy w Berlinie w przeszłości kilka razy odwiedzał Kenię. Trenował w Iten - miejscowości, z której wywodzi się wielu wybitnych zawodników. Miał codzienny kontakt z afrykańskimi biegaczami. Czy podczas wizyt w Kenii zauważył coś niepokojącego? - Po raz ostatni trenowałem w Kenii bodaj w 2013 r. Byłem wówczas młodym zawodnikiem, niezbyt doświadczonym, robiłem swoje. Nie rzuciło mi się w oczy nic podejrzanego. Inna sprawa, że przebywałem w małej miejscowości Iten. Większość mistrzów mieszka w znacznie większym Eldoret - kończy rozmowę z WP SportoweFakty Marcin Lewandowski.

Po wpadce Kipyegona Betta kenijska federacja wydała (22 sierpnia) oświadczenie, w którym "wypowiedziała wojnę" sportowcom oszukującym podczas rywalizacji. Padła zapowiedź utworzenia międzynarodowego laboratorium antydopingowego w stolicy kraju Nairobi, które będzie się ubiegać o akredytację WADA. Mają w nim być badane wszystkie sprawy dopingowe lekkoatletów z Kenii, Etiopii, Erytrei, Tanzanii i Ugandy. - Pomoże nam to w efektywnym zwalczaniu dopingu - podkreślił Jackson Tuwei, szef kenijskiej federacji lekkoatletycznej.

Obecnie próbki krwi sportowców ze wschodniej Afryki są transportowane drogą lotniczą do laboratoriów w RPA lub w Europie. - Będzie szybciej, łatwiej i taniej. A dni tych, którzy chcą oszukiwać, są policzone - ostrzegł Tuwei.

Źródło artykułu: