Getty Images / Na zdjęciu: Damian Janikowski

Damian Janikowski: To śmiech na sali. Sytuacja jest straszna

Tomasz Skrzypczyński

- W naszym kraju sytuacja wielu medalistów olimpijskich jest straszna - przekonuje Damian Janikowski. Były zapaśnik, obecnie wojownik MMA uważa, że w Polsce nie docenia się sportowców. Zgadza się z nim także były judoka, Paweł Nastula.

Jeszcze kilka lat temu Damian Janikowski był na ustach całej Polski. Na igrzyskach olimpijskich w Londynie zapaśnik zdobył brązowy medal, a jego charakterystyczna radość po ostatnim pojedynku zapadła kibicom w pamięci. Wydawało się, że dla 23-latka to początek wielkiej kariery. Niestety, IO w Londynie pozostały jego jedynym wielkim sukcesem, a on kilka miesięcy temu był on zmuszony zakończyć przygodę z zapasami.

Dlaczego? Nie ma wątpliwości, że pewien wpływ na jego decyzję miała sytuacja finansowa. - Tak naprawdę zostałem z pustymi rękami - przekonuje w rozmowie ze sport.pl Janikowski. Brązowy medalista olimpijski nie przebiera w słowach na temat tego, jak Polska traktuje swoich najlepszych sportowców.

Janikowski, który w ostatnią sobotę zanotował debiut w MMA, wyjaśnia w wywiadzie powody, dla których postanowił porzucić zapasy i spróbować sił w nowej dyscyplinie.
- Zmieniłem dyscyplinę, bo chcę sobie udowodnić, że mogę być tak dobrym fighterem, jak kiedyś byłem dobrym zapaśnikiem. Choć większe pieniądze też kuszą. Porównanie do zapasów? To finansowa przepaść. Na gali KSW można zarobić tyle, ile przeciętny człowiek musi pracować przez cały rok - wyznaje.

Wielu kibiców może się jednak dziwić, że Janikowski porzucił zapasy. W ich pamięci istnieje przecież jako medalista największej światowej imprezy oraz jako człowiek, któremu przysługuje świadczenie olimpijskie, tzw. emerytura olimpijska do końca życia, równa średniej krajowej.

ZOBACZ WIDEO Ibrahimović to medyczny fenomen. Jest na to dowód
 

Przede wszystkim zaczyna ona pojawiać się na koncie, gdy sportowiec ukończy 40 rok życia. Janikowski ma 28 lat. - Za medal otrzymałem na czysto około 150 tysięcy złotych. Wyremontowałem mieszkanie, na które wziąłem kredyt. Były dodatkowe przychody, stypendia, ale jeśli masz na utrzymaniu rodzinę, nie było tego dużo. Pomagali mi na szczęście przyjaciele, to jest śmiech na sali. Sytuacja u nas jest straszna - grzmi były zapaśnik.

W rozmowie z WP SportoweFakty z jego słowami zgadza się także Paweł Nastula. Były znakomity judoka, mistrz olimpijski z Atlanty z 1996 roku również uważa, że sytuacja polskich medalistów nie jest tak komfortowa, jak wyobraża to sobie większość kibiców.

 - Do momentu gdy są wyniki, to pojawiają się jakieś pieniądze, ale nie są to też duże kwoty. Do tego jest stypendium, ale jego wysokość zależy od danego klubu, w którego barwach się startuje. W momencie kiedy sukcesów brakuje i nie osiąga się już tak dobrych wyników na zawodach międzynarodowych, tych pieniędzy nie ma - tłumaczy Nastula.

Jak wspomina legendarny zawodnik, on za zdobycie medalu w Atlancie otrzymał 20 tysięcy dolarów, oraz samochód.

 - Damian otrzymał 150 tysięcy, ale czy to jest dużo? Za medal olimpijski, który tak trudno zdobyć? Uważam, że to nie są duże pieniądze. Ponadto Damianowi nie udało się pojechać na kolejne igrzyska do Rio i jego budżet się uszczuplił. Sponsorów też zabrakło, a przecież trzeba za coś żyć - przekonuje Nastula, który jak najbardziej rozumie decyzję swojego młodszego kolegi o rozpoczęciu kariery w MMA.

 - Kibice szybko zapominają o naszych sukcesach i po zakończeniu kariery nikt nam w trudnych momentach nie pomaga, musimy radzić sobie sami. Wszystko pięknie wygląda, gdy stajemy na podium igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata, odbieramy medal i wracamy do Polski. Jednak to po pewnym czasie mija i trzeba się zderzyć z codziennością - kończy.

Ponadto Janikowski podaje przykład Agaty Wróbel. Przypomnijmy: najbardziej utytułowana polska sztangistka po zakończeniu kariery przeprowadziła się do Anglii i pracowała w sortowni śmieci. - To jest smutne, że tak się traktuje u nas wybitnych sportowców - ocenia.

Gdy kilka lat temu medalista mistrzostw świata i Europy w biegu na 400 metrów przez płotki Marek Plawgo kończył karierę, mówił WP SportoweFakty, że był na finansowym debecie. - Wystarczało mi na rachunki, ponieważ większość roku spędzałem na zgrupowaniach, gdzie miałem zapewnione jedzenie i dach nad głową - mówił znakomity przecież lekkoatleta, mający w swoim dorobku międzynarodowe sukcesy.

Teraz na swoją sytuację finansową narzekają również medaliści olimpijscy. Czy istnieje wyjście z tej chorej sytuacji?

< Przejdź na wp.pl