Getty Images / Sarah Stier / Na zdjęciu od prawej: Ariane Lipski

Brazylijka o polskich korzeniach może odetchnąć. "Długo czekałam na ten moment"

Waldemar Ossowski

Ariane Lipski w świetnym stylu pokonała Mandy Bohm podczas ostatniej gali UFC w Las Vegas. Brazylijka o polskich korzeniach twierdzi, że wcześniejsze porażki zmotywowały ją do cięższych treningów. W starciu z Niemką nie pokazała jeszcze wszystkiego.

Była mistrzyni KSW w wadze muszej wygrała każdą z trzech rund walk z Bohm. Przewaga ciosów na korzyść "Królowej Przemocy" była miażdżąca - 116 do 47. 

27-latka była bliska wygranej przez nokaut, ale rywalkę uratował gong kończący drugą rundę. - Nie chciałam się spieszyć. Szukałam nokautu, ale nie zapominałam o wszystkim i nie szukałam tylko tego. Próbowałam kontrolować dystans i robić wszystko dobrze. Ona jest twarda. Wiedziałam to - powiedziała Ariane Lipski, cytowana przez mmajunkie.com. 

Mająca polskie korzenie Brazylijka walczy w UFC od 2019 roku. Wygrała jednak dotąd zaledwie trzy z siedmiu walk. Zwycięstwo nad Bohm było jednak szczególnie ważne, bo w dwóch wcześniejszych pojedynkach Lipski przegrywała przed czasem. 

ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski wraca do klatki! Szef KSW o możliwych rywalach "Pudziana" i walce Adamek - Szpilka 

- Czuję, że tak długo czekałam na ten moment. Czuję, że mogłabym pokazać wszystko, w czym się poprawiłam. Jestem naprawdę zadowolona z mojego występu. Czuję, że zdobywam doświadczenie. To tylko dodaje mi pewności siebie - podkreśliła. 

"Królowa Przemocy" chciałaby w 2021 roku stoczyć jeszcze jeden pojedynek. Była gwiazda KSW celuje w powrót do oktagonu w okolicach grudnia.

Zobacz także:
Były mistrz KSW chce walki z "Pudzianem"
Totalna dominacja! Była mistrzyni KSW błysnęła formą w UFC

< Przejdź na wp.pl