Wojciech Łobodziński: Awans? Cele się zmieniły

Maciej Kmita

- W końcu to musiało odpalić, bo to były takie porażki "na styku" - jedną bramką, najczęściej pechowo. Takie przełamanie musiało przyjść - mówi skrzydłowy Miedzi Legnica [tag=329]Wojciech Łobodziński[/tag].

Miedź ma za sobą serię trzech kolejnych ligowych zwycięstw, dzięki którym wydostała się ze strefy spadkowej. Podopieczni Adama Fedoruka tym razem pewnie pokonali na wyjeździe Puszczę Niepołomice 4:1. Wygrana legniczan miała wielu ojców, a jednym z nich był właśnie Łobodziński, który asystował przy golach na 1:0, 2:0 i 4:0.

- Ale to raczej dwie i pół asysty niż trzy, bo ta trzecia, to nieczysty mój strzał dobity przez Piotrka - uśmiecha się były reprezentant Polski. - Nie ma co ukrywać, że graliśmy naprawdę fajnie. Mnie samemu bardzo przyjemnie grało się w Niepołomicach. Muszę przyznać, że trochę więcej spodziewałem się po Puszczy, ale też to my zagraliśmy dobrze, z charakterem. W ostatnich trzech, czterech meczach czujemy coraz większą moc fizyczną.

Miedź po fatalnym początku sezonu, za który głową przypłacił trener Rafał Ulatowski, wróciła na właściwe tory. - W końcu to musiało odpalić, bo to były takie porażki "na styku" - jedną bramką, najczęściej pechowo. Takie przełamanie musiało przyjść - przekonuje Łobodziński.

Legniczanie ledwie wynurzyli się ze strefy spadkowej, a do miejsca gwarantującego awans do ekstraklasy tracą 9 punktów. To różnica, którą da się zniwelować jeszcze przed końcem rundy jesiennej.

- Nie, nie, nie... Spokojnie. Jechaliśmy do Niepołomic jako optymiści, ale po tym zwycięstwie i tak jesteśmy ledwie nad strefą spadkową. O czym tu mowa? Cel jest taki, żeby wygrywać, bo nie jesteśmy na właściwym miejscu, ale w górę nie patrzymy. Pan prezes powiedział, że cel zmienił się już dawno - czub tabeli odjechał
i ciężko będzie cokolwiek zdziałać - tonuje nastroje Łobodziński.

< Przejdź na wp.pl