Łukasz Trałka zirytowany. "Mam dość słuchania narzekań"
- Po meczu w Estonii krytyka była uzasadniona, bo przegraliśmy, ale co za dużo to niezdrowo - mówi Łukasz Trałka. Pomocnik Kolejorza
Lech Poznań pokonał w czwartek Nomme Kalju i odrobił straty z pierwszego meczu II rundy eliminacji do Ligi Europejskiej. Kolejorz zrobił bardzo dobre wrażenie w pierwszej części gry, ale w drugiej nie porywał licznie zgromadzonych kibiców. - Może dlatego, że wynik był niepewny. Przez ostatnie 15-20 minut w głowach przewijała się myśl, że bramka stracona może nie pozwolić nam się odgryźć. Estończycy, tak jak w pierwszym meczu, nie stworzyli sobie żadnych sytuacji, dlatego uważam, że mieliśmy mecz pod kontrolą - uważa Łukasz Trałka, pomocnik poznańskiej drużyny.
Gracz odniósł się również do krytyki, jaka spadła na zespół po porażce w Estonii, a także pytań o słabą drugą część gry w wykonaniu niebiesko-białych. - Nie chcę mi się już słuchać znowu tych narzekań. Tak było przez cały tydzień i teraz również więcej jest głosów, że słabo weszliśmy w drugą połowę, a nie, że wygraliśmy 3:0, gdzie rywal nie oddał groźnego strzału na bramkę i z tego trzeba się cieszyć. Mamy swoje przemyślenia na tę krytykę. Ona była do przyjęcia, bo przegraliśmy pierwszy mecz, ale co za dużo to nie zdrowo - twierdzi.
Jak zapewnia sam zawodnik lechici nie świętowali hucznie odniesionego zwycięstwa. - Żadnego szampana nie było, bo przeszliśmy dopiero rywala z Estonii. Dawno go nie piłem, ale myślę, że przyjdzie na to pora, jeśli osiągniemy coś w fazie grupowej - przyznaje.
Już wiadomo, że nie spełni się życzenie Trałki odnośnie kolejnego rywala Lecha. - Chciałbym lecieć do Szkocji, bo będzie bliżej i dla nas, i dla kibiców. Ze względów logistycznych wolałbym trafić na tego rywala - mówił nie znając jeszcze końcowego rezultatu meczu Stjarnan i Motherwell.