Mariusz Rumak w nowej roli w Poznaniu. "Dobrze mi się pracowało na ławce gości"

Szymon Mierzyński

W sobotę Mariusz Rumak zaliczył powrót na stadion w Poznaniu, ale już w roli gościa. Nie rozczulał się jednak przesadnie, bardziej był skupiony na problemach Zawiszy.

Po raz pierwszy na obiekcie Kolejorza wychodząc z szatni młody szkoleniowiec skręcał w lewo zamiast w drugą stronę. Jakie to uczucie? - Dobrze mi się pracowało na ławce gości. Cieszę się przede wszystkim z tego, że po rozstaniu z Lechem szybko otrzymałem możliwość powrotu do zawodu - oznajmił Mariusz Rumak.

Początek kadencji w Zawiszy nie był dla 37-latka zbyt udany. Bydgoszczanie przegrali zarówno z Wisłą Kraków (2:4), jak i Kolejorzem (2:6). - Piłkarzy mamy całkiem niezłych, a cele zaczniemy realizować kiedy tylko w siebie uwierzymy. Mimo niekorzystnych wyników, w obu tych spotkaniach były dobre momenty - dodał.

Rumak skupia się przede wszystkim na problemach swojej aktualnej ekipy. Trudno się dziwić. Zawisza przegrał osiem ligowych spotkań z rzędu, a w Poznaniu kończył zawody w dziewiątkę, bo czerwone kartki otrzymali Andre Micael i Piotr Petasz. Ten drugi został ukarany w samej końcówce za celowe nadepnięcie Dariusza Formelli. - Piotr zachował się bardzo nieodpowiedzialnie. W najbliższym czasie nastąpią zmiany personalne. One są konieczne. Nie wygrywamy, więc musimy szukać innych rozwiązań. Na pewno nie zabraknie nam motywacji, choć przed meczem Pucharu Polski z Podbeskidziem Bielsko-Biała ciężko będzie coś poprawić, bo odbędziemy tylko dwa treningi. Jednak gdybym nie wierzył w progres, to nie byłbym trenerem tej drużyny - zaznaczył.

Na początku sezonu - jeszcze w roli opiekuna Lecha - Rumak rozgrywał spotkanie z Piastem Gliwice przy pustych trybunach. Otwarcie wówczas powiedział, że taka otoczka zabija futbol, tymczasem w Bydgoszczy niemal co mecz atmosfera jest podobna. - Nie zgodzę się z takim postawieniem sprawy. Podczas ostatniego pojedynku z Wisłą Kraków czuliśmy naprawdę duże wsparcie kibiców - zakończył.

< Przejdź na wp.pl