Nieudana inauguracja MKS-u Kluczbork. "Zbyt mocno przyjęliśmy presję"

Łukasz Witczyk

MKS Kluczbork przegrał u siebie z GKS-em Katowice 1:2. Dla Kluczborka mecz z GieKSą był piłkarskim świętem, gdyż po raz pierwszy na miejscowym stadionie rozegrano spotkanie przy sztucznym oświetleniu.

Na trybunach kluczborskiego stadionu było blisko trzy tysiące kibiców. Takiej frekwencji na meczach MKS-u nie notowano nawet wtedy, gdy zespół z Opolszczyzny walczył o awans do I ligi. Fanów przyciągnęła inauguracja sztucznego oświetlenia. Jednak w pierwszej połowie nie mieli oni zbyt wielu powodów do radości. Już w 3. minucie GKS wykorzystał kontrę i po golu zdobytym przez Bartosza Iwana objął prowadzenie.

20 minut później było 2:0 dla GKS-u. Tym razem kontrę precyzyjnym strzałem wykończył Krzysztof Wołkowicz. Kluczborczanie starali się odrabiać straty, ale nie mogli znaleźć sposobu na dobrze grającą formację defensywną śląskiego zespołu. - Była to inauguracja przy światłach, ale nam niestety nie wyszła. W pierwszej połowie zespół zbyt mocno przyjął na siebie presję tej inauguracji. Brakowało nam płynności w grze - przyznał trener MKS-u Kluczbork, Andrzej Konwiński.

Szybko stracone gole podziałały na gospodarzy demobilizująco. - Bardzo chcieliśmy pokazać się z dobrej strony, staraliśmy się przejść do przodu, ale zaraz na początku meczu straciliśmy bramkę. Ona miała duży wpływ na losy meczu. Przy kolejnym błędzie i stracie gola trudno było się podnieść - stwierdził szkoleniowiec zespołu z Opolszczyzny.

Po przerwie MKS spisywał się już zdecydowanie lepiej. Na boisko wprowadzony został Sebastian Deja, który kilka chwil później zdobył kontaktowego gola. Kluczborczanie mogli wyrównać, ale w sytuacji sam na sam minimalnie spudłował Maciej Kowalczyk. - Zmobilizowaliśmy zespół w drugiej części meczu. Wyszliśmy z takim przeświadczeniem, że musimy zdobyć bramkę, Mówiłem, że jeżeli ją strzelimy to mecz zacząłby się od nowa i tak było. Były sytuacje z obu stron. Szczególnie żałuję sytuacji Macieja Kowalczyka, bo ta bramka dałaby nam remis i kto wie, co mogłoby się wydarzyć - ocenił Konwiński.

Sytuacja w tabeli MKS-u Kluczbork jest coraz trudniejsza. Co prawda ekipa Andrzeja Konwińskiego wciąż zajmuje piętnastą pozycję, ale przewaga nad strefą spadkową wynosi już tylko punkt. W dodatku w następnych meczach kluczborczanie zmierzą się z walczącymi o awans Zagłębiem Sosnowiec i Arką Gdynia. - Niestety, przegrywamy kolejne spotkanie i czeka nas kolejny niesamowicie trudny mecz w Sosnowcu. Mecz przegrany, ale życie toczy się dalej. Trzeba myśleć o tym, co będzie za kilka dni - zakończył trener MKS-u Kluczbork.

< Przejdź na wp.pl