"Marca" przypomina. Arruabarena zamiast Lewandowskiego
Mamy Arruabarrenę! - powiedział kiedyś ówczesny dyrektor Legii Warszawa Mirosław Trzeciak. I zrezygnował z Roberta Lewandowskiego. Dziennik "Marca" nie miał litości. I przed meczem z Realem te słowa przypomniał.
Hiszpańskie media piłkarskie znane są z tego, że o meczu piszą dużo i wyciągają na łamy nawet najbardziej zapomniane historie. Ta z początkami Roberta Lewandowskiego w Polsce jest już dobrze znana. Na Półwyspie Iberyjskim najwidoczniej jeszcze nie.
Tytuł artykułu jest bardzo dosadny. "Ten dzień, kiedy Legia odrzuciła Lewandowskiego: Mamy Arruabarrenę!" Zacytowane są słowa Mirosława Trzeciaka: - Możecie sprzedać Lewandowskiego komu chcecie. My mamy już Arruabarrenę.
To był 2008 rok, Lewandowski był królem strzelców 1. ligi w barwach Znicza. Legia Warszawa go jednak nie chciała. Szefostwo 1-ligowca dostało informację, że stołeczny klub ich gwiazdora nie potrzebuje, bo ściągnął już z Hiszpanii innego snajpera. Mikel Arruabarrena trafił na Łazienkowską z Teneryfy. W Legii zagrał ostatecznie dziesięć meczów (sześć w lidze, dwa w Pucharze Polski i dwa w europejskich pucharach). Gola nie strzelił żadnego. Wkrótce już go w Polsce nie było.
Robert Lewandowski trafił do Lecha Poznań. W 2010 roku odchodził już do Borussii Dortmund za 4,6 mln euro jako mistrz Polski i król strzelców. Dziś gra w Bayernie Monachium, niedawno Real Madryt szykował za niego aż 120 mln euro.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski dostanie swój... pomnik