Getty Images / Alexander Hassenstein

Gwiazdy na Gwiazdkę: rok z życia Roberta Lewandowskiego

Piłka Nożna

To był niezwykły rok dla Roberta Lewandowskiego. I choć zajął dopiero 16. miejsce w plebiscycie "France Football", to kilka dni później został najlepiej zarabiającym piłkarzem w historii Bundesligi - czytamy w tygodniku "Piłka Nożna".


RL9 - model 2016

Szesnaste miejsce Roberta Lewandowskiego w plebiscycie „France Football" tyleż go zdziwiło, co rozbawiło, natomiast nieporadność elektorów kapitan reprezentacji Polski podsumował podpisaniem nowego kontraktu z Bayernem Monachium, który czyni go najlepiej zarabiającym piłkarzem w historii Bundesligi.

Złota Piłka dla Leo Messiego! Drugi Cristiano Ronaldo, dalej Neymar, a czwarty Lewandowski. To był sukces, choć do wyników Kazimierza Deyny (trzeci w 1974 roku) i Zbigniewa Bońka (trzeci w 1982) nie udało mu się nawiązać. Z drugiej strony Lewy niby był czwarty, ale gdyby obowiązywał regulamin sprzed lat, kiedy mogli być klasyfikowani tylko Europejczycy, byłby tuż za Ronaldo, czyli… drugi. Tak to właśnie było na początku stycznia 2016. Rok zaczął się dla kapitana drużyny narodowej bardzo dobrze i zakończyć się miał jeszcze lepiej. Lewy dołączył do absolutnej czołówki najlepszych piłkarzy globu. Można się było zastanawiać, czy jest w dziesiątce, piątce, a może trójce herosów. I czy w ogóle jest lepszy od niego środkowy napastnik?

Piątka na początek roku

Na przełomie 2015 i 2016 roku "Bild" zaczął rozsiewać wieści, że Paris Saint-Germain jest absolutnie zdecydowany wykupić Lewego z Bayernu i oferuje 15 milionów euro netto rocznej gaży, czyli tyle, ile Zlatanowi Ibrahimoviciowi. Ta informacja działała na wyobraźnię. Pewnie także szefów Bayernu, bo ponoć już od stycznia trwały wstępne przymiarki do nowej umowy najlepszego strzelca Bawarczyków.

W tym samym mniej więcej czasie Robert zgarniał kolejne laury w Polsce. W lutym na Gali "Piłki Nożnej" piąty raz w karierze wybrany został Piłkarzem Roku. - Mimo że to piąta statuetka z rzędu, to każda smakuje inaczej - zapewniał. W rankingu magazynu „Forbes" i Pentagon Research uznany został za najbardziej wpływowego człowieka w polskim sporcie. Był najlepszy i oczywiście najpopularniejszy. Według danych tej samej firmy badawczej, RL9 w okresie od marca 2015 do lutego 2016 pojawił się w 26 128 publikacjach, co odpowiadałoby ekwiwalentowi w kwocie ponad 105 milionów złotych.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Znamy się jak łyse konie (źródło: TVP SA) 

Być jak Kalle

W maju Bayern uroczyście mógł cieszyć się z tytułu mistrza Niemiec, piłkarze polewali głowy piwem, a Robert odebrał drugą w karierze Armatę - trofeum dla najlepszego snajpera Bundesligi. Na finiszu rozgrywek dwie bramki z Ingolstadt, jedna z Hannoverem, w sumie dało 30 na koncie. Ostatnim Bawarczykiem, któremu udało się zdobyć w sezonie co najmniej 29 bramek był w 1981 roku Kalle, czyli najlepszy wówczas piłkarz Europy Karl-Heinz Rummenigge, obecny prezes rady nadzorczej FCB. Ostatniego zaś króla strzelców Bundesligi, który przekroczył barierę 30 trzeba było szukać aż w sezonie 1976-77 (Dieter Mueller), Lewandowski stał się przy okazji pierwszym w historii ligi obcokrajowcem z taką liczbą goli w jednej edycji. Generalnie ostatnie cztery sezony to na przemian tytuły króla i wicekróla strzelców jednej z najmocniejszych lig świata. W tej sytuacji o nagrodzie za bramkę sezonu aż nie wypada wspominać.

Orzeł wśród Orłów

Kiedy przybył na ostatnie przed Euro 2016 zgrupowanie reprezentacji Polski do Arłamowa, na własnej skórze doświadczył, jakim uwielbieniem cieszy się w ojczyźnie. Przyleciał śmigłowcem, wylądował na terenie kompleksu hotelowego i okazał się najważniejszym elementem bożociałowej celebry. Jego z nieba zstąpienie obserwowało kilkuset kibiców, podobnie jak posiłek, który spożywał w hotelowej restauracji. Gorączka związana z mistrzostwami Europy rosła z dnia na dzień. Kapitan był być może lekko zmęczony długim sezonem, ale ze spokojem oczekiwał inauguracji imprezy.

W La Baule już na pierwszym treningu przekonał się, że nie będzie lekko. Miejscowy stadion wypełnił się widownią, a specjalnie z Paryża przybyli nawet fani PSG, by namawiać go do transferu. O wyjściu z hotelu, spokojnym spacerze po plaży, kapitan mógł tylko pomarzyć. Nawet jeśli z żoną zmylili kibiców, paparazzi krążący na rowerach wokół hotelu byli czujni. Akurat między meczami fazy grupowej przypadała trzecia rocznica ślubu najpopularniejszej pary polskiego show-biznesu. Robert pamiętał, więc w hotelowym apartamencie Ania znalazła kosz wypełniony czerwonymi różami.

Reprezentacja Adama Nawałki na Euro odniosła sukces, docierając do ćwierćfinału, jednak jej kapitan musiał mieć mieszane uczucia. - Portugalia była w naszym zasięgu, mogliśmy pokusić się o przejście na następnej fazy - komentował Lewy na gorąco.

Podkreślano tytaniczną pracę, jaką wykonywał dla zespołu, nieustanną walkę, jaką toczył z obrońcami, absorbując ich uwagę, tym samym stwarzając przestrzeń partnerom z drużyny. Niemniej napastnik zawsze oceniany jest przez pryzmat goli, a tych długo brakowało. Jeden z kandydatów do korony króla strzelców imprezy trafił dopiero w pożegnalnym meczu z Portugalią. Zatem impreza, choć udana, na pewno pozostawiła pewien niedosyt. Na ustach kibiców byli przede wszystkim Michał Pazdan, Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak, a nawet Łukasz Fabiański. O kapitanie tym razem było ciszej.

- Niesłusznie, bo to był wielki sukces drużyny Nawałki, a pewnie nie byłby możliwy bez udziału Roberta - uważa Grzegorz Lato, król strzelców MŚ '74.

Wakacje z Leonidasem

Po męczącym sezonie należało naładować akumulatory. Najpierw Lewandowscy wybrali się do Grecji, na popularną od pewnego czasu wśród celebrytów słoneczną wyspę Mykonos. Oczywiście podróżowali wynajętym samolotem, co jednak nikogo nie powinno dziwić. Lewy często korzysta z tej formy podróży, ponieważ jest już na takim pułapie rozpoznawalności, że podróże samolotami rejsowymi mogą być kłopotliwe.

Dwa tygodnie w Grecji pozwoliły oderwać się od futbolu, choć… nie do końca. Furorę na YouTube zrobił film, na którym Robert kopie wieczorem piłkę z miejscowymi dzieciakami na plaży. Spędzając czas w luksusowym hotelu A&R, mogli zawrzeć nowe znajomości. Spotkali między innymi brazylijską modelkę Adrianę Limę, żonę Marko Jaricia, siatkarza włoskiego Montepaschi Siena, z którą Anna znała się już wcześniej, a także aktora Gerarda Butlera - słynnego Leonidasa z filmu "300".

Końcówkę wakacji najlepszy polski piłkarz spędził już w swoim domu na Mazurach, we wsi Stanclewo nad jeziorem Jełmuń. Kąpiele w jeziorze, przejażdżki skuterem wodnym, zabawa na desce do paddleboardingu, wyprawy łodzią motorową, ewentualnie przejażdżka samochodem rajdowym z Martinem Kaczmarskim, to już były ostatnie wolne chwile przed nowym sezonem.

Fajerwerki kapitana

Tylko jeden gol we Francji musiał stanowić zadrę, ale okazja do rehabilitacji nadarzyła się błyskawicznie - we wrześniu ekipa Nawałki rozpoczęła kwalifikacje do mundialu w Rosji. Gol z Kazachstanem (2:2), hat-trick z Danią (3:2), gol w 90 minucie z Armenią (2:1), dwa trafienia z Rumunią (3:0) - to była jesień kapitana biało-czerwonych. Zwłaszcza ten ostatni, listopadowy mecz w Bukareszcie stanowił popis Lewego. Wcześniej ogłuszony petardą rzuconą z trybun przez miejscową dzicz, doszedł do siebie i odpowiedział prawdziwymi fajerwerkami. Rok zamknął efektownie, a 42 bramki w reprezentacji oznaczają prześcignięcie Kazimierza Deyny i awans na podium najlepszych goleadorów w historii; przed nim już tylko Grzegorz Lato (45) i Włodzimierz Lubański (48).

[nextpage]

Jeszcze we wrześniu klubowy trener Carlo Ancelotti publicznie zapowiedział, że odejście jego asa do PSG jest niemożliwe, natomiast w Kielcach powstała trzymetrowa rzeźba piłkarza, stworzona, a właściwie wydrukowana w 3D. Z badań przeprowadzonych przez Arskom Group wynikało, że Polacy najchętniej kupiliby samochód właśnie od kapitana reprezentacji, darząc go zaufaniem wręcz bezgranicznym.

Jego gwiazda cały czas świeciła pełnym blaskiem. Nic dziwnego, że stał się najbardziej pożądanym przez reklamodawców polskim sportowcem. Jak wyliczają specjaliści z branży, za jedną kampanię reklamową Robert może liczyć na gażę w wysokości od 700 tysięcy do 2,5 miliona złotych. Jest twarzą Coca-Coli, Gillette (zakaz zapuszczania brody), Vistuli, Huawei, T-Mobile, Nike, Head & Shoulders… "Super Express" wyliczył, że roczne dochody najlepszego polskiego piłkarza z tytułu samych reklam wynoszą około 8 milionów złotych.

W listopadzie angielski "Daily Mail" sporządził jedenastkę znakomitych piłkarzy, którzy nigdy nie trafili do Premier League, choć mogli. Znalazł się w niej również Robert, który przed transferem z Lecha Poznań do Borussii Dortmund był bliski związania się z Blackburn Rovers, a w wylocie na Wyspy (wstępny rekonesans) przeszkodziła erupcja islandzkiego wulkanu, paraliżując loty w kwietniu 2010 w Europie.

Dobre wieści na Mikołajki

I wreszcie nadszedł grudzień - miesiąc, w którym działo się równie dużo, jeśli nie więcej jak w czerwcu. 6 grudnia, w Mikołajki, Lewy strzelił kapitalnego gola z rzutu wolnego, przesądzając o zwycięstwie Bayernu nad Atletico Madryt w Lidze Mistrzów. Nikt jednak nie rozprawiał o kunszcie strzelca, lecz o jego cieszynce. Polak przejął piłkę od Arjena Robbena, wepchnął ja sobie pod koszulkę, a kciuk włożył w usta.

- Ania jest w ciąży. Mogę zdradzić, w którym miesiącu, bo trudno to już utrzymywać w tajemnicy. To piąty miesiąc. Miałem zawsze takie marzenie, że gdy moja żona będzie w ciąży, to poinformuję o tym pierwszy. Piłkę zostawię sobie na pamiątkę, zostanie pewnie podpisana - powiedział przed kamerą Canal+ główny sprawca zamieszania.

Zaczęły się dywagacje - chłopiec, dziewczynka, a może bliźniaki? Ostatecznie ponoć para spodziewa się córeczki. Sam Ancelotti na wieść o rychłym ojcostwie swojego zawodnika powiedział: - Gdy zostajesz ojcem, stajesz się bardziej zmotywowany, więc to dobrze wpłynie na niego w przyszłości.

Oczywiście pokutuje również teoria, że po przyjściu dziecka na świat ojcowie-piłkarze z reguły notują obniżkę formy. - Przecież Robert nie będzie rodzić - śmieje się Andrzej Juskowiak, były napastnik reprezentacji Polski, przez wiele sezonów gracz Bundesligi. - To profesjonalista, więc doskonale przygotuje się również i do tej roli. Przez chwilę będzie szum medialny, ale jeśli miałoby mu to zaszkodzić, stałoby się to już dawno. Popularność Roberta sięgnęła zenitu nie dziś i nie wczoraj.
Piłkę z tego meczu sobie zostawił, koszulkę podarował ciężko choremu chłopcu z Helu, który operowany był w klinice w Schoen. To również Robert, prawdopodobnie jako "Anonimowy Pomagacz", przekazał 100 tysięcy złotych na leczenie trzyletniego chłopca.

Powrót taty

Gol z Atletico ważny był również z innego powodu, ponieważ udokumentował absolutne przełamanie i powrót skuteczności z jakiej słynął, i do jakiej przyzwyczaił. Przez miesiąc - od 2 listopada do 1 grudnia - jego konto bramkowe nawet nie drgnęło. W reprezentacji wciąż był skuteczny, ale w klubie się zaciął. 2 grudnia wbił dwa gole Mainz, potem jednego Atletico i 10 grudnia znów zaliczył dublet, tym razem z jego ulubioną ofiarą, czyli VfL Wolfsburg.

To oznaczało 11 trafień w sezonie (według stanu na 15.12) i wznowienie pościgu za Pierre-Emerickiem Aubameyangiem. Ale oznaczało również 200 ligowych bramek (licząc te zdobywane dla Lecha Poznań, Borussii Dortmund i Bayernu) w ogóle i 132 na boiskach Bundesligi. W konsekwencji prześcignięcie Michaela Zorca i zrównanie się z Rudi Voellerem w klasyfikacji najlepszych snajperów BL. Tuż przed Lewandowskim znajdował się Giovanne Elber (133), a jeśli Polak przeskoczy Brazylijczyka będzie drugim najskuteczniejszym obcokrajowcem, za Claudio Pizarro, w historii Bundesligi. Za chwilę zapewne polski goleador łyknie legendarnych bombardierów z Hamburga - Horsta Hrubescha i Uwe Seelera, a do końca sezonu pewnie zamelduje się w najlepszej piętnastce. Swojego szefa - Rummenigge (162) zapewne zostawi sobie na kolejny sezon…

Francuski kabaret

12 grudnia ogłoszono wyniki plebiscytu „France Football" na najlepszego piłkarza grającego w 2016 roku na Starym Kontynencie. Wygrał zgodnie z oczekiwaniami Cristiano Ronaldo. Drugi Leo Messi, trzeci Antoine Griezmann, dalsze miejsca zajęła koalicja barcelońsko-madrycka. Wśród pierwszych 15 nazwisk znalazło się miejsce dla Jamiego Vardy'ego, Pepe, Arturo Vidala, Gianluigiego Buffona, nie znalazło się natomiast dla Lewandowskiego. Zestawienie stworzone przez dziennikarzy ze 173 krajów kapitan reprezentacji Polski skwitował na Twitterze - rzecz jasna w języku francuskim - "Le Cabaret". Francuska "L'Equipe" odpowiedziała w absurdalny sposób wskazując zawód jaki sprawił podczas Euro.

 - Zasłużył na wyższą lokatę - mówi Juskowiak. - Trudno stwierdzić jakie kryteria były brane pod uwagę. Gdyby Ronaldo nie zdobył mistrzostwa Europy, to miałby trudność z wygraniem Złotej Piłki. A więc niby liczyła się mocno reprezentacja. Z drugiej strony przed Lewym znalazło się kilku piłkarzy, którzy w kadrze na Euro nie zaistnieli, więc trochę się to kupy nie trzyma, zwłaszcza patrząc na to, co Robert wyczyniał w reprezentacji w jesiennych meczach eliminacyjnych.

W styczniu nastąpi zapewne dogrywka, ponieważ swoją nagrodę przyzna FIFA i tam głosować będą selekcjonerzy oraz kapitanowie drużyn narodowych.

- To będzie zupełnie inne głosowanie, jestem pewien, że będzie wyżej - mówi Lato. - Generalnie jednak cieszmy się, że w ogóle jest doceniany w tych plebiscytach i mamy o czym dyskutować. Inna sprawa, że jak zerknąłem na kilka nazwisk, które wyprzedziły Roberta, to się lekko uśmiechnąłem.

Kosmiczny kontrakt

Zbyt długo Robert nie rozpamiętywał francuskiego nieporozumienia, ponieważ na głowie miał finalizację rozmów kontraktowych z Bayernem. 24 godziny po werdykcie "FF" w Monachium podpisano wszystkie stosowne dokumenty i napastnik parafował umowę do 2021 roku. Fakt, że w nowym kontrakcie nie wpisano sumy odstępnego może znacząco utrudnić ewentualną przeprowadzkę.
Tyle że sam Lewandowski może nie odczuwać specjalnego ciśnienia, by zmienić klub. - Jestem bardzo zadowolony, że negocjacje zakończyły się pozytywnie i zostaję w Bayernie następnych kilka lat. Razem mamy wielkie cele do zrealizowania - powiedział.

Wysoki transfer gotówkowy nie zagwarantuje mu kosmicznego honorarium, a przecież zgodnie z nową umową, jeśli wierzyć informacjom podanym przez "Super Express", Polak ma zarobić w Bawarii 100 milionów euro w pięć lat. 20 milionów rocznie nie zarabiał dotąd żaden gwiazdor ligi niemieckiej, Lewy pozostawił z tyłu nawet kolegów z klubu, którzy niedawno przedłużali umowy, czyli Thomasa Muellera, Manuela Neuera i pozostałych. Menedżer zawodnika Cezary Kucharski powiedział, że to na pewno nie ostatni lukratywny kontrakt jego klienta: - Wiem, że chciałby jeszcze zagrać w Hiszpanii i USA. Moim zdaniem ma szansę zostać pierwszym polskim sportowcem, który w zarobkach w trakcie kariery złamie barierę miliarda złotych.

Ale już 20 milionów euro to najwyższe uposażenie jakie kiedykolwiek wynegocjował polski sportowiec. Nawet Marcin Gortat grając w NBA o takiej kwocie może pomarzyć. Pięcioletni kontrakt naszego koszykarza z Washington Wizards opiewa bowiem na 60 milionów dolarów, czyli 12 rocznie.

- Z Bayernu odchodzi się, kiedy klub tego chce, bo jest to tak urządzone przedsiębiorstwo, że nie musi sprzedawać, by zarabiać. Myślę, że Lewandowski najbliższe dwa lata na pewno spędzi w Monachium - przypuszcza Juskowiak. - Pamiętam kiedy przychodził do Bayernu Franck Ribery i napomykał coś o przystanku w karierze. Tymczasem Bayern to wielki klub, który potrafi do siebie przekonywać nie tylko pieniędzmi. Astronomiczny kontrakt dla Roberta i tak jest korzystny dla klubu, bo chcąc pozyskać zawodnika o zbliżonym poziomie, musiałby się liczyć z wydaniem 50-60 milionów euro.

W połowie grudnia gwiazda disco polo, Zenon Martyniuk z zespołu "Akcent" ogłosił, że napisze piosenkę na cześć polskiego napastnika. Nie wiadomo jak deklarację artysty przyjął Robert Lewandowski, ale wygląda na to, że szaleństwo sięgnęło szczytu. I bardzo dobrze.

Zbigniew Mucha

< Przejdź na wp.pl