Newspix / Irek Dorozanski/EDYTOR.net

Beenhakker chciał go w Realu, dziś pracuje w fabryce. Oto historia Piotra Jegora

Przemek Sibera

Piotr Jegor miał potężne uderzenie. Porównywano go do Ronalda Koemana, czy Roberto Carlosa. Piłkarz zachwycił nawet działaczy Realu Madryt. Nie zrobił oszałamiającej kariery, obecnie pracuje przy produkcji parowników. 13 czerwca Jegor kończy 49 lat.

Był 1988 rok. Piłkarze Górnika Zabrze walczyli z Realem Madryt w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Pierwszy mecz na Stadionie Śląskim przegrali 0:1. Przed rewanżem nikt w nich nie wierzył, dlatego Telewizja Polska nie wykupiła nawet praw do transmisji.

Tymczasem Górnicy zaliczyli kapitalny występ i prawie wyeliminowali potężną ekipą z Hiszpanii.

Śląski klub przegrał w Madrycie minimalnie (2:3), choć na 13 minut przed końcem prowadził 2:1 i to on był w kolejnej rundzie. Leo Beenhakker, który był wówczas szkoleniowcem "Królewskich", odetchnął z ulgą. A hiszpański dziennik "AS" pisał:

"Real spocił się aż do krwi (…) Zwycięstwo w Polsce uśpiło czujność Realu, który nie docenił olbrzymiego niebezpieczeństwa grożącego ze strony bardzo zdyscyplinowanego Górnika. Zabrzanie zaprzepaścili kilka doskonałych okazji na kolejne bramki".

ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik: Nie możemy tego zepsuć 

Nieudany transfer do Realu

Jednym z bohaterów meczu w Madrycie okrzyknięto Piotra Jegora. 20-letni wówczas pomocnik Górnika potężnym strzałem z prawie 30 metrów pokonał Francisco Buyo (był to gol na 1:1) i tym samym zwrócił na siebie uwagę Beenhakkera.

Zobacz (gol Jegora od 1:27).

- Do dziś mam ten mecz w domu - kiedyś na kasecie, teraz już na DVD. No i mam wspomnienia, które mi zostaną w sercu. Jak by ludzie na mnie nie psioczyli, czy jak by mnie nie wyzywali, to jest moje i tego nikt już mi nie zabierze - podkreślił w wywiadzie dla weszlo.com.

Dlaczego więc Jegor nigdy nie trafił do Realu? Miał pecha, bo żył w czasach komuny i niezrozumiałych zasad.

- To prawda. Real mnie chciał, jednak działacze mnie nie puścili. To był rok 1988, więc wykręcili się jakimś bzdurnym przepisem, zgodnie z którym trzeba było mieć ukończone 28 lat i odpowiedni staż reprezentacyjny - wspominał sportowiec w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Rakieta w nodze

Piłkarz Górnika nigdy nie był technicznym wirtuozem, ale za to potrafił uderzać z dużej odległości jak mało kto.

Kiedy "polski Koeman" - bo tak nazywano Jegora ze względu na jego świetnie ułożoną nogę oraz blond włosy (podobnie jak u holenderskiej legendy) - podchodził do piłki, rywale bali się stawać w murze.

Jegor miał szczególne szczęście do Macieja Szczęsnego. W meczach z Legią zawsze strzelał mu gola. - Maciek ciągle się mnie pytał: "jak ty to robisz?" No, ale jak… Strzelałem po prostu i tak jakoś zawsze mu trafiłem. Ale inna sprawa, że to też się nie wzięło znikąd. To były lata wyrzeczeń i treningów - przyznał defensor.

Izraelska przygoda

Nie udało się Jegorowi wyjechać do Madrytu. Zamiast tego trafił do izraelskiego Hapoelu Hajfa. To był 1994 rok. Piłkarzowi zostało sześć miesięcy do końca kontraktu. Górnik zdecydował się go wypożyczyć. Tam piłkarz zobaczył zupełnie inny świat.

Jegor zdradził, że w Hapoelu pracowało nie więcej niż 15 osób, a wszystko było perfekcyjnie przygotowane.

- Tam jeden człowiek odpowiadał za utrzymanie boisk, pranie strojów czy przygotowywanie jedzenia. Mimo to dawał radę. Przychodziliśmy na trening, o nic nie musieliśmy się martwić - podkreślił.

Izraelczycy chcieli później wykupić Polaka za 200 tysięcy dolarów, bo tak byli wcześniej umówieni z działaczami Górnika. Problem w tym, że prezes Hajfy nie potrafił się dodzwonić do Zabrza, żeby sfinalizować transfer, więc temat upadł.

Po powrocie do kraju Jegor grał ponownie w Górniku, ale tym razem bardzo krótko, ponieważ nie potrafił dogadać się z szefami. Potem zaliczył epizod w Stali Mielec, która w tamtych czasach przeżywała poważny kryzys i nie miała z czego płacić piłkarzom.

W 1996 roku piłkarz wylądował w Odrze Wodzisław i tam spędził kolejne pięć lat. Karierę zakończył w 2002 roku w barwach LKS Bełk.

NA KOLEJNEJ STRONIE PRZECZYTASZ O RYWALIZACJI JEGORA Z RONALDO, JEGO PROBLEMACH Z ALKOHOLEM ORAZ DZISIEJSZEJ PRACY.

[nextpage]

Rywalizacja z Ronaldo

Jegor do dziś żałuje, że nie zrobił większej kariery w reprezentacji Polski i nigdy nie pojechał z nią na mistrzostwa świata czy Europy. Ma jednak co wspominać. Zwiedził kawał świata, grał przeciwko najlepszym piłkarzom.

Najbardziej polskiemu obrońcy utkwiła w pamięci rywalizacja z Ronaldo. Brazylijczyk dał mu prawdziwą lekcję futbolu.

- Ja ruszałem jak żółw, a on jak pantera. To jak porównanie najwolniejszego samochodu z ferrari. Wspaniały piłkarz. Szok, nigdy nie byłem na boisku tak samo bezradny. Nie wiem, gdzie rodzą się ludzie z takimi predyspozycjami - nie ukrywał w wywiadzie dla weszlo.com.

W sumie Jegor rozegrał 20 meczów w koszulce z orzełkiem na piersi i strzelił jednego gola - to było w spotkaniu towarzyskim z Łotwą w 1997 roku.

Fot. Mieczyslaw Swiderski/Newspix.pl/ od lewej stoją: Janusz Jojko, Andrzej Juskowiak, Piotr Jegor, Wojciech Kowalczyk
Praca w fabryce

Jako piłkarz zarabiał nieźle, żył na wysokim poziomie. Problemy zaczęły się po zakończeniu kariery. Jegor nie miał pomysłu na siebie. Przez rok nie pracował. Żył z pieniędzy żony. Do tego pojawili się "koledzy" i problemy z alkoholem.

Sportowiec potrzebował trzech lat, żeby pozbierać się do kupy i zacząć normalnie żyć. W tym czasie próbował załapać się na kopalnię, ale został odesłany z kwitkiem. Potem krótko pracował w MOSiR-ze w Knurowie oraz w klubie z Bełku, ale pieniądze były zbyt małe, aby mógł się utrzymać.

Stabilizację Jegor znalazł dopiero w fabryce.

- Pracuję w Gliwickiej Strefie Ekonomicznej. Firma robi parowniki do chłodziarek. Bardzo sobie chwalę. Praca nie jest ciężka, spawamy elementy do lodówek, klimatyzatorów, chłodnic do aut. Chodzę na trzy zmiany - zdradził.

Dziś były zawodnik Górnika prowadzi spokojne życie, z dala od futbolu. Piłka nożna dała mu piękne wspomnienia, o których z dumą może opowiadać następnym pokoleniom.

< Przejdź na wp.pl