Agencja Gazeta / MAŁGORZATA KUJAWKA / Na zdjęciu: Jan Tomaszewski

Jan Tomaszewski wspomina Stanisława Terleckiego. "Przełomowy moment w jego całym życiu"

Dawid Góra

- To jeden z największych talentów w historii polskiej piłki nożnej. Jako zawodnik miał tylko jedną wadę - mówi o swoim koledze Jan Tomaszewski. W czwartek w wieku 62 lat zmarł Stanisław Terlecki, były reprezentant kraju.

- Był nieprawdopodobnie dynamiczny i szybki. Mówiliśmy wręcz, że jest "przetechniczniony". Kochał piłkę. Miał jednak wadę - dopóki wszystkich nie okiwał, to nie podał koledze. Ale naprawdę potrafił to robić - ze smutnym uśmiechem wspomina bramkarska gwiazda reprezentacji Polski.

Jak podkreśla Tomaszewski, wszystko było na dobrej drodze, aby Terlecki zastąpił Roberta Gadochę, wtedy najlepszego skrzydłowego świata. Przed mundialem w Argentynie miał pewne miejsce w reprezentacji.

- Graliśmy mecz w Warszawie. Niestety, Staszek przewrócił się. "Poszły" łękotka i kolano. Nie pojechał do Argentyny. To był przełomowy moment nie tylko w jego karierze, ale też w całym życiu. To na nim ciążyło do samego końca. Zdawał sobie sprawę, że mógł być gwiazdą kadry, ale nie dostał szansy.

Sytuacją, która zupełnie pogrążyła Terleckiego była ta z lotniska "Okęcie" w 1980 roku. Dziś Tomaszewski nazywa ją "tragikomiczną". W dużym skrócie - 28 listopada jeden z kadrowiczów, Józef Młynarczyk, przyjechał na lotnisko w stanie nietrzeźwym. Selekcjoner Ryszard Kulesza zadecydował, że nie zabiera go na mecz eliminacyjny z Maltą, na który wybierali się Polacy. W obronie bramkarza stanęli: Zbigniew Boniek, Władysław Żmuda i właśnie Terlecki. Ostatecznie Młynarczyk poleciał na zgrupowanie przed meczem z Maltą, a trzech piłkarzy PZPN ukarał odsunięciem od gry. Wszyscy poza Terleckim pokajali się i w końcu wrócili do kadry. Dla Terleckiego to był koniec.

- Stanął w obronie kolegów i praktycznie skończył karierę reprezentacyjną. Wydaje mi się, że kiedy grał w New York Cosmos, w którym grali przecież Pele i Beckenbauer, cały czas miał niedosyt. Był w drużynie gwiazd, ale sam nie stał się nią do końca. W tamtych czasach gwiazdą zostawało się przede wszystkim podczas mistrzostw świata. To była psychiczna skaza - zaznacza Tomaszewski.

W ostatnich latach głośno było o problemach Terleckiego. W 2014 roku wyznał publicznie, że jest uzależniony od alkoholu i leków oraz że ma ogromne problemy finansowe.

Legendarny bramkarz reprezentacji Polski wyjawia, że Terlecki wciąż chciał podjąć w polskiej piłce ambitne przedsięwzięcia. - Nie bardzo wiedział jednak, jak. Nie wyglądał na załamanego. Wielokrotnie do mnie dzwonił, choćby z ideą utworzenia szkółek itd. Miał pomysły. To wszystko jednak zupełnie się rozpłynęło.

Stanisław Terlecki nie żyje. Miał 62 lata 

< Przejdź na wp.pl