PAP / Jacek Bednarczyk / Na zdjęciu: nowy prezes Wisły Kraków SA i Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków Rafał Wisłocki (w środku) oraz Łukasz Kwaśniewski (z lewej) i Szymon Michlowicz (z prawej)

Jest gorzej niż myślano! Dług Wisły Kraków wynosi ponad 40 mln zł, klub ma na koncie 51 tys. zł

Maciej Kmita

Podczas długo wyczekiwanej konferencji prasowej członkowie zarządu Towarzystwa Sportowego "Wisła" postawili na pełną transparentność. Ujawnili, że Wisła SA ma ponad 40 mln długu, a na koncie ma tylko 51 tys. zł wolnych środków.

W piątek, po trzech tygodniach milczenia, zarząd TS "Wisła" w końcu zabrał głos w sprawie sytuacji prowadzącej piłkarską sekcję klubu Wisły SA. W ostatnich tygodniach przez Reymonta 22 przeszło tornado. Przez kilka dni nie było wiadomo, do kogo należy piłkarska spółka. Umowa sprzedaży piłkarskiej spółki konsorcjum funduszy inwestycyjnych Alelega SARL i Noble Capital Partners Ltd. ostatecznie została anulowana, ponieważ nabywcy ostatecznie nie przelali na konto klubu symbolicznej złotówki, nie mówiąc o 12,2 mln zł. Więcej o tym TUTAJ.

Od 22 grudnia Wisła SA pozostawała bez organów statutowych: zarządu i rady nadzorczej. Marzena Sarapata zrezygnowała z funkcji prezesa Wisły SA (22 grudnia) i TS "Wisła" (28 grudnia) i dopiero w piątek jego następcą mianowano Rafała Wisłockiego, dyrektora zarządzającego i koordynatora ds. szkolenia klubowej akademii piłkarskiej, który nie będzie pobierał wynagrodzenia za pracę. Więcej o tym TUTAJ. W piątek sformułowano także nową radę nadzorczą spółki, w skład której weszli przewodniczący Łukasz Przegon oraz Piotr Pątko i Kazimierz Lenczowski.

Od 2 stycznia właścicielem Wisły SA, 13-krotnego mistrza Polski, ponownie jest Towarzystwo Sportowe "Wisła". Zarząd stowarzyszenia, już bez skompromitowanej Sarapaty, podjął rozpaczliwą próbę uratowania piłkarskiej spółki przed upadkiem. W pierwszej kolejności ludzie z TS-u postawili na pełną transparentność, przynajmniej jeśli chodzi o finanse i po kadencji Sarapaty to miła odmiana. W trakcie trwającej przeszło godzinę konferencji prasowej ze szczegółami przedstawiono stan finansów Wisły SA. Wniosek jest jeden: klub jest zadłużonym bankrutem, którego tylko cud uratuje przed upadkiem.

- Dług spółki, jeśli chodzi o zobowiązania zewnętrzne, wynosi dziś około 24 mln zł, w tym 12 mln zł przeterminowanych zobowiązań. Kwota ta nie uwzględnia cesji w wysokości ok. 16,5 mln zł, które są rozłożone w czasie do 2024 roku. W skład cesji wchodzą opłaty za użytkowanie stadionu, sprawa związana z UFA i dług wobec Tele-Foniki - 6 mln zł za bazę treningową w Myślenicach i 3,5 mln w związku z nabyciem akcji. Na dzień dzisiejszy na koncie spółki znajduje się 51 tys. zł. Chcieliśmy, żebyście znali te liczby - przyznał Łukasz Kwaśniewski, członek zarządu stowarzyszenia.

Cesja z Tele-Foniką, która była właścicielem klubu w latach 1997-2016, obejmuje użytkowanie bazy treningowej w Myślenicach (6 mln zł) i nabycie akcji Wisły (3,5 mln zł). - Wspomniane podczas konferencji 6 milionów złotych za bazę treningową Wisła Kraków SA w Myślenicach to pieniądze, które w całości trafiają do spółki Sport Myślenice Sp. z o.o., której stuprocentowym właścicielem jest Gmina Myślenice. TFKable pokrywa tę płatność (w miesięcznych ratach), a następnie otrzymuje zwrot bez jakichkolwiek dodatkowych dopłat z (cesji) pieniędzy z Ekstraklasy. Koszt dzierżawy bazy w Myślenicach do lipca 2024 roku to faktycznie jeszcze około 6 milionów złotych, czyli średnio 1 mln złotych rocznie. Chciałbym jednak podkreślić, że nie jest to dług wymagalny, a TFKable nie czerpie żadnych dochodów z tego tytułu - przekazał nam rzecznik Tele-Foniki, Witold Nieć.

Wiele wątpliwości wzbudziło to, co stało się z przychodem z kończącego rundę jesienną meczu z Lechem Poznań (0:1), który na żywo z trybun stadionu przy Reymonta 22 obejrzało ponad 22 tys. osób. Portal interia.pl podał, że Sarapata przed ustąpieniem przelała część pieniędzy na konto Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, a część na konto należącego do jej męża wydawnictwa, które wydawało magazyn "R22".

- To był gorący temat, ale dane nie są tajemnicą. Przychód z meczu wyniósł 736 tysięcy złotych, koszt organizacji meczu - ochrona, catering czy sprzątanie - to 306 tysięcy złotych, więc zysk wyniósł 460 tysięcy złotych - wyliczył Kwaśniewski. Na pytanie o to, na co zostały przeznaczone te pieniądze, odpowiedzieć już nie potrafił: - Od 48 godzin jesteśmy w kontakcie z pracownikami spółki i próbowaliśmy się przygotować do tej konferencji i wyciągnąć te dane, o które padają pytania, ale do tej pory nie dotarliśmy do zapisów konta czy raportów kasowych sprzed czy po meczu z Lechem. Gdybyśmy już to wiedzieli, to na pewno byśmy powiedzieli, bo to nie jest żadna tajemnica.

Kwaśniewski zdradził, że miesięcznie utrzymanie 24 piłkarzy mających profesjonalne kontrakty i sztabu trenerskiego pierwszej drużyny w minionej rundzie kosztowało 1,2 mln zł. Zawodnicy, którzy od lipca nie otrzymywali wynagrodzenia, w końcu stracili cierpliwość. Kiedy okazało się, że Vanna Ly i Mats Hartling nie wyglądają na wiarygodnych inwestorów, po zakończeniu rundy jesiennej złożyli wezwania do zapłaty. Oznacza to w praktyce rozpoczęcie procedury rozwiązania kontraktu z winy pracodawcy. Jeśli nie otrzymają zaległych pensji, będą mogli wypowiedzieć kontrakty.

- Piętnastu zawodników złożyło wezwania do zapłaty. W sześciu przypadkach jest już po terminie: Arsenicia, Bartkowskiego, Bashy, Halilovicia, Kolara i Korta. W sprawie Bartosza, Boguskiego, Kostala, Lisa, Pietrzaka i Sadloka termin upłynie za około dziesięć dni - przyznał Kwaśniewski.

Biała Gwiazda jest w dramatycznej sytuacji finansowej, ale nie może liczyć na zastrzyk gotówki z transzy z tytułu praw marketingowych, które w trakcie sezonu rozdaje Ekstraklasa SA. - Zakładając, że Wisła Kraków dogra sezon do końca i zakładając że zajmie ósme miejsce (to, na którym jest po rundzie jesiennej - przyp. red.), to do klubu z Ekstraklasy SA mogą trafić środki w wysokości dokładnie 1,667 mln zł - wyliczył Kwaśniewski.

- Zawodnicy usłyszeli już tyle deklaracji, że moja kolejna deklaracja niewiele wniesie. Dlatego nie składam deklaracji. Stąd pomoc od pana Bogusława Leśnodorski. To pan Bogusław będzie kontaktował się z zawodnikami. Ma od nas pełnomocnictwo na działania związane z ratowaniem klubu - zdadził Wisłocki.

Członek zarządu stowarzyszenia, które jest właścicielem piłkarskiej spółki, ujawnił też, że w 2018 roku wynagrodzenie zarządu Wisły SA, który w minionym roku tworzyli wspomniana Sarapata (cały rok), Damian Dukat (od stycznia do lipca) i Daniel Gołda  (od sierpnia do grudnia), wyniosło 910 tys. zł. Wynagrodzenia nie zostało jednak pobrane w całości. - To pieniądze należne członkom zarządu - doprecyzował Kwaśniewski.

Tymczasem Mateusz Miga ze "Sportu" podał na Twitterze, że 90 proc. wynagrodzenia jednak trafiło do członków zarządu, którzy doprowadzili klub w zasadzie do upadku. Z kolei Gołda przekazał, że za pracę w Wiśle SA otrzymał łącznie 8612,56 zł. Ostatni przelew otrzymał 26 października, a pracował w klubie do 22 grudnia, kiedy podał się do dymisji wraz z Sarapatą i członkami rady nadzorczej, co było jednym z warunków stawianych przez Ly i Hartlinga.


- Sytuacja finansowa spółki akcyjnej jest bardzo trudna. Jako zarząd TS Wisła nie zamierzamy uciekać od odpowiedzialności. Daliśmy duże zaufanie osobom, które sprawowały władze w spółce akcyjnej, każdy z nas miał swoją rolę, ale odpowiadamy jako zarząd za to, co się wydarzyło. Niezbędna jest pokora, ale nasze zadania cechują determinacja. Chcemy podejść do tematu bardzo uczciwie i być transparentnym - przyznał nowo mianowany prezes Wisły SA.

Wiśle niewiele brakuje, by spaść w otchłań. W czwartek Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN zawiesiła licencję klubu na grę w Lotto Ekstraklasie i jeśli nie zostanie odwieszona do startu rundy wiosennej, po zweryfikowaniu trzech spotkań jako walkowery na niekorzyść Białej Gwiazdy, krakowski klub zostanie zdegradowany z ligi.

Jak ujawnił Wisłocki, pełnomocnictwa na rozmowy z Komisją ds. Licencji Wisła udzieliła Bogusławowi Leśnodorskiemu. Były prezes Legii Warszawa zaoferował Białej Gwieździe nieodpłatną pomoc swojej kancelarii. Więcej o tym TUTAJ.

Zadaniem Wisłockiego i pozostałych członków zarządu TS "Wisła" jest szybkie znalezienie nowych inwestorów. Klub już teraz prowadzi rozmowy z kontrahentami. - To dwa polskie podmioty. Oba zgłosiły się do nas już po burzy, jaka rozpętała się ostatnio w mediach, więc nie sądzę, by to zamieszanie je odstraszyło - stwierdził Kwaśniewski. - Naszym celem jest doprowadzenie spółki do sprzedaży w możliwie najkrótszym czasie. Chcemy działać profesjonalnie, co kancelaria pana Leśnodorskiego nam gwarantuje - dodał Wisłocki.

Przy Reymonta 22 nie ukrywają, że zgłasza się do nich wielu chętnych na przejęcie Wisły SA, ale pod jednym, nieakceptowalnym warunkiem. - Zgłaszali się do nas inni niż panowie Ly i Hartling, ale ich jedynym zapytanie dotyczyło ziem Towarzystwa Sportowego. Dla nas oczywistym jest to, że ziemia TS-u jest "święta" i nie będzie przeznaczona na ratowanie spółki akcyjnej.

Wisłocki natomiast wykluczył, by TS "Wisła" miało starać się o pożyczkę pod zastaw terenów: - To rozwiązanie nie jest możliwe.

Nowy prezes Wisły zaapelował do dziennikarzy o pomoc w uratowaniu klubu: - Chcemy, żeby państwo byli skoncentrowani na nowym otwarciu. Potrzebna nam jest pomoc. Sytuacja jest bardzo trudna i chcemy, żeby każdy - na miarę swoich możliwości - pomógł w tym, żeby Wisła nie upadła, żebyśmy mogli grać w ekstraklasie. Odkąd pojawiła się informacja, że zostanę prezesem piłkarskiej spółki, odebrałem bardzo dużo telefonów, e-maili i innych wiadomości.

Jak się okazuje, nominacja Wisłockiego spotkała się z pozytywnym odbiorem. - Na Twitterze ruszyła akcja zainicjowana przez mojego przyjaciela z Glinika Gorlice i ze szkoły, Jarka Królewskiego, który jest dyrektorem zarządzającym i właścicielem Synerise. W ciągu kilku minut padły deklaracje wpłaty darowizn o łącznej wysokości 150 tys. zł - przyznał prezes Wisły.

ZOBACZ WIDEO Roma wypunktowała rywali. Parma w coraz gorszej sytuacji [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

< Przejdź na wp.pl