Newspix / Alconada/AlterPhotos/ABACAPRESS.COM / Na zdjęciu: Gerard Pique

El Clasico. Gerard Pique. Nienawiść do Realu Madryt ma we krwi

Jakub Artych

- Nigdy nie będę kibicował Realowi, tak wychował mnie mój dziadek - powiedział wprost Gerard Pique. Katalończyk z krwi i kości nie wyobraża sobie życia poza Barceloną. W przyszłości ma być prezydentem klubu.

"Kim chcesz zostać w przyszłości? Strażakiem, lekarzem, policjantem lub piłkarzem" - tłumaczą małe dzieci. W przypadku Gerard Pique odpowiedź mogła być tylko jedna. Od pierwszego dnia życia "skazany" był na Barcelonę.
Przekazywanie wrażliwości na sprawy klubu jest wielką tradycji mieszkańców tego miasta. Jednym z kluczowych aspektów jest także nienawiść do Realu Madryt odwiecznego przeciwnika z Madrytu.

Gerard bywa zabawny, ale także bardzo dokuczliwy. Od kilku lat obiektem jego żartów jest przede wszystkim Real Madryt, wróg numer jeden. Wielokrotnie był także krytykowany, że zabierał głos na wszystkie palące tematy. Najwięcej dostało mu się po nielegalnym referendum ws. niepodległości Katalonii.

Czytaj także: Poważny problem Sergio Ramosa

- To zabawne, zauważyłem, że niektórzy ludzie w USA mówią do koszykarzy: "zamknij się i kozłuj", kiedy ci wyrażają swoje zdanie na temat prawdziwych problemów społecznych. W Hiszpanii jest tak samo. Mówią: "zamknij się i graj w piłkę. Tylko to potrafisz". Przepraszam, ale nie zamknę się i nie będę jedynie grał - pisał stanowczo stoper.

Ma łatwość do pakowania się w kłopoty. Po wielkich zamieszkach w trakcie referendum w Barcelonie, ze łzami w oczach mówił, że jest dumny ze swoich rodaków. - To nie my jesteśmy tymi złymi. My, Katalończycy, chcieliśmy tylko zagłosować i wybrać: "tak", "nie" albo zostawić pustą kartkę. Zawsze manifestowaliśmy w spokoju, a teraz policja i służby specjalne zrobiły to, co zrobiły. Atakowali mężczyzn, kobiety, całe rodziny, dzieci, starców... - wyliczał.

Pique lubi działać impulsywnie. Zaledwie kilka godzin później ogłosił, iż rozważa rezygnację z gry dla reprezentacji Hiszpanii. Miała być to odpowiedź stopera na brutalną reakcję policji w Barcelonie.

Na reakcję kibiców nie musieliśmy długo czekać. Dwa dni po referendum, w którym Katalończycy opowiedzieli się za odłączeniem się od reszty kraju, rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji przed meczami el. MŚ 2018 z Albanią i Izraelem. Na pierwszym treningu kadry, który miał być otwarty dla kibiców, zjawiło się półtora tysiąca fanów, którzy całą swoją uwagę skupili na Pique. Stoper został wydziwiany i wyzwany przez sympatyków. - Wypie.. z kadry - niosło się na trybunach pod Madrytem.

Pique nigdy nie miał łatwego życia w kadrze "La Furia Roja". Po tej sytuacji skala nienawiści sięgnęła jednak apogeum. W obronę wziął go jednak Sergio Ramos, kapitan klubu z Madrytu, którego bardzo nienawidzi. Apelował do kibiców o spokój i szacunek do Gerarda. Obaj nie szczędzą sobie uszczypliwości, jednak potrafią stawiać w swojej obronie. 

Pique i Ramos w trakcie prowokacji w El Clasico
El Clasico - wrasta testosteron

Pique uwielbia te mecze. Od blisko dekady jest jednym z głównych bohaterów starć Realu Madryt i Barcelony. Gdy bitwa odwiecznych rywali stają się tematami numer jeden w prasie, Katalończyk zaczyna prowokować Królewskich na każdym polu. Słowa Pique są dla miejscowych dziennikarze jak miód na ich uszy. On nigdy nie gryzie się w język i nie owija w bawełnę.

W ostatnich tygodniach mocno dostało się koszykarzom i piłkarzom Realu. Ci pierwsi byli zbulwersowani po finale Pucharu Króla (93:94), w którym sędziowie, po kontrowersyjnej akcji zapewnili zwycięstwo Barcelonie. Momentalnie odpowiedział załamanym Los Blancos.

- Real zawsze skarży się na sędziów są w koszykówce, w piłce nożnej... A potem jadą na stadion Wanda Metropolitano w Madrycie, dzieje się to co się stało w derbach i wtedy nie narzekają. Na szczęście Real nie ma innych sekcji, bo skarżyliby się i w hokeju czy piłce ręcznej - ironizuje Pique.

Piłkarski Real narzekał z kolei na terminarz. Królewskim nie spodobał się fakt, iż Duma Katalonii ostatni swój mecz przez środowym Klasykiem (3:0) rozgrywała w sobotę o godz. 16:15 a Los Blancos w niedzielę o 20:45. - Jeśli mnie pamięć nie myli, to przed spotkaniem w pierwszej rundzie w 2018 roku oni mieli jeden dzień więcej odpoczynku i wygraliśmy 5:1. Oni zawsze narzekają - wbija szpilkę rywalom Gerard Pique.

Defensor przeżywał w El Clasico chwile zachwytu ale także momenty wstydu. Dużo więcej było jednak tych pierwszych. Pique lubił manifestować swoją radość. Do historii przeszedł Klasyk w 2010 roku, gdy Blaugrana rozgromiła Real aż 5:0. Po meczu Gerard chodził z ręką w górze wskazując liczbę pięć. Większego upokorzenia Królewscy nie mogli sobie wyobrazić.

Na kolejnej stronie przeczytasz między innymi o życiu prywatnym Pique i Shakiry, przyjaźni z właścicielem Facebooka oraz planach obrońcy po zakończeniu kariery.

[nextpage]


Celebryta i biznesmen

O Pique nigdy nie było cicho również z powodów pozasportowych. Przez związek z Shakirą stał się też również celebrytą. Piłkarz i kolumbijska gwiazda muzyki tworzą jedną z najsłynniejszy par showbiznesu. Ich życie prywatne nie schodziło z pierwszych stron gazet i portali.

- Poznaliśmy się podczas kręcenia klipu w 2010 roku, a kiedy już była w RPA, wysłałem jej wiadomość z pytaniem, jaka pogoda jest w tym kraju. Odpisała mi typową bzdurą. I tak się zaczęło. Później napisałem jej, że jeśli mamy dojść do finału, żeby znów ją zobaczyć, zrobię to - wspominał Pique

Paradoksalnie, Pique nie lubił rozgłosu w życiu prywatnym. Nienawidzi fotoreporterów, którzy na każdym kierunku chcieli sfotografować jego w towarzyskie Shakiry. Rozpoznawalność ma jednak swoje duże plusy. Status gwiazdy pomógł mu rozkręcić kilka projektów, w które angażuje się równie mocno jak w grze na boisku.

Czytaj także: Real upokorzony w Pucharze Króla

Gerard to prawdziwy człowiek biznesu. Do grona przyjaciół piłkarza zaliczają się m.in. twórca Facebooka i jeden z najbogatszych ludzi świata, Mark Zuckerberg. Już w 2011 roku założył spółkę Kerad Games, w którą zainwestował niespełna dwa miliony euro. Stoper Barcelony jest osobą decyzyjną w firmie, bowiem posiada aż 80 procent udziałów.
 
Katalończyk mocno zaangażował się również w reformie Pucharu Davisa, co nie przyniosło mu jednak kolejnych przyjaciół. Wręcz przeciwnie.

Wyjaśnijmy cale zamieszanie. Od przyszłego sezonu rozgrywki zmienią swój kształt. Nie będzie już klasycznej formuły z meczami rozgrywanymi u siebie lub na wyjeździe w ramach Grupy Światowej. W zamian 18 najlepszych tenisowych reprezentacji świata spotka się w jednym mieście i na przestrzeni jednego tygodnia rozstrzygnie między sobą walkę o drużynowe trofeum.

Pique przez wiele miesięcy był w ogniu krytyki. Sprzeciwiły mu się wielkie gwiazdy, na czele z Rogerem Federerem czy Novakiem Djokoviciem. Mimo silnej opozycji, piłkarz Barcelony cały czas forsował swój pomysł i dopiął swego. - Nie chcę być twarzą tych rozgrywek. Puchar Davisa nie będzie Pucharem Pique - analizował. - Próbowałem porozmawiać z Rogerem, ale jest to trudne. Odbyłem rozmowę z jego agentem. Każdy zarządza swoją karierą w sposób taki, jaki uważa za najlepszy. Na pewno nie chce nikogo krzywdzić - zapowiadał.

Przyszły prezydent

Nie jest tajemnicą, iż marzeniem Gerarda Pique jest po zakończeniu kariery zostać prezydentem Barcelony. Byłoby to spełnienie marzeń jego oraz dziadka, który zaszczepił mu miłość do klubu.

- Myślę, że to będzie dla mnie naturalny krok. Chciałabym zostać w piłkarskim środowisku, ale nie widzę siebie w roli trenera. Chyba nie miałbym z tego przyjemności - przyznał Katalończyk. - Za to widzę się jak najbardziej w roli prezydenta FC Barcelona, bo kocham ten klub całym sercem. Mam poczucie, że to będzie logiczny następny krok po zakończeniu kariery sportowej - dodał. 

- Ja bym na niego zagłosował. Ma osobowość, kocha Barcę, jest odważny. Ma wszystko co potrzebne, żeby być świetnym prezydentem - ocenił predyspozycje Pique Joan Laporta, były sternik klubu. Pep Guardiola: Ja prezydentem? W życiu. To już jest zarezerwowane dla Gerarda.
Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)

< Przejdź na wp.pl