Liga Mistrzów: Piast - BATE. "Panie, musimy z tymi Białorusinami wygrać"
Jeszcze nigdy dotąd w Gliwicach nie grano meczu piłkarskiej Ligi Mistrzów. Nawet fazy eliminacyjnej. Dlatego środowe starcie Piasta z BATE jest jednym z największych wydarzeń w historii miasta. Bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki.
- Liga Mistrzów w Gliwicach - gdy rzucam to hasło na targowisku w Gliwicach, które jest oddalone dosłownie 200 metrów od stadionu Piasta, nie widzę euforii. Tutaj nie ma tłumu kibiców, raczej osoby starsze, które szukają świeżych kwiatów, mniej lub bardziej przydatnych drobiazgów.
W końcu trafiam na mężczyznę w sile wieku, na głowie... czapeczka klubowa. Z daleka widać, że kibic. - Panie, musimy wygrać z tymi Białorusinami, przywieźliśmy dobry wynik stamtąd (Piast zremisował z BATE Borysów 1:1 - TUTAJ więcej szczegółów) - mówi pełen emocji pan Kazimierz. - Waldek Fornalik to świetny trener, poukładał zespół. Jako kibic wierzę, że zagramy w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. A kto wie? Może i w fazie grupowej? Na przykład z Barceloną.
W środę (17.07) o godzinie 20 na Stadionie Miejskim w Gliwicach (pan Kazimierz ma bilet i powiedział, że będzie) dojdzie do historycznej chwili. Miejscowy Piast po raz pierwszy rozegra spotkanie w ramach Ligi Mistrzów na własnym terenie. - W klubie czuć napięcie i emocje - mówi mi Natalia Pozowska, menedżer ds. eventów w gliwickim klubie. - Działamy na pełnych obrotach, przecież jeszcze w ostatnią sobotę byliśmy gospodarzem Superpucharu Polski (Piast przegrał z Lechią Gdańsk 1:3 - LINK do relacji pomeczowej >>).
Konfetti na murawie
"Sprzątanie" po Superpucharze trwało dwa dni. - Musieliśmy usunąć cały branding reklamowy związany z tymi rozgrywkami i wrócić z naszymi, własnymi reklamami - opowiada Natalia Pozowska. - Ekipa pracowała całą niedzielę i poniedziałek. Do późnych godzin nocnych.
Wchodzimy na murawę. Prezentuje się okazale. - O, widzi pan, nadal jakieś mikro-pozostałości konfetti są na murawie - pokazuje moja rozmówczyni.
Obok jeden z pracowników jeszcze coś "dłubie" przy stanowisku sędziego technicznego.
Nie będzie "kaszanki"
W międzyczasie przyjeżdżają piłkarze aktualnego mistrza Polski. Krótki rozruch i zabierają się do ciężkiej pracy. Ja - jako dziennikarz - nie mogę pozostać. Kwadrans dla mediów, a potem przygotowania "za zamkniętymi" drzwiami. Chociaż... Obok stadionu stoi dość spory blok. Z okien jest całkiem dobry widok na murawę.
Znany w środowisku kibiców, jako "kaszanka", hymn LM wybrzmiał jednak w Borysowie, przed pierwszym meczem. - Tak, Białorusini się tłumaczą, że to nie był oryginał i mogli to zagrać - dodaje rzecznik Piasta.
50 wiz wjazdowych Białorusinów
Obok stadionu jest klubowy sklepik. Na razie pusty, ale w środku krząta się kilka osób. Z pewnością trwają przygotowania na najazd fanów Piasta, ale i także BATE.
Bilety rozeszły się jak ciepłe bułeczki. 8200 wejściówek sprzedano w ciągu dwóch dni. - Szybko - cieszy się Jędrasik.
- To nie jest nasz rekord - dodaje Pozowska (choćby na mecz ligowy z sezonu 2018/19 z Lechem Poznań bilety rozeszły się szybciej - przyp. red.). - Ale i tak jesteśmy super zadowoleni.
Pierwsze spotkanie Ligi Mistrzów (faza eliminacyjna) rozegrano w sierpniu 1992 roku. Wtedy narodziły się rozgrywki, którymi emocjonują się ludzie w całego świata. W tym czasie Piast Gliwice pędził w dół. Kilka miesięcy wcześniej spadł z III ligi, w klubie nie było pieniędzy. Ostatecznie wiosną 1993 roku rozwiązano sekcję piłkarską, drużyna przestała istnieć. Wówczas zapewne nikt nie spodziewał się, że 26 lat później do Gliwic "przyjedzie" Liga Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski dla WP SportoweFakty: Szansa na medal na wielkim turnieju jest znikoma, ale chcemy dać Polakom radość i dumę