PAP / Piotr Ulanowski / Na zdjęciu: załamany Arkadiusz Głowacki

Polska - Finlandia. Finowie już raz sprawili nam bolesną niespodziankę

Bartłomiej Bukowski

"Do domu" - skandują wściekli kibice na stadionie w Bydgoszczy. Polacy po dramatycznie słabej grze przegrywają 1:3 z Finlandią. Nikt wówczas nie przypuszcza, że nowo zatrudniony Leo Benhakker napisze jeszcze tak piękną kartę w historii naszej piłki.

Gdy wydaje się, że już gorzej być nie może, reprezentacja Polski udowadnia kibicom, jak bardzo się mylą. Po przegranych w beznadziejnym stylu mistrzostwach świata w Niemczech, odkuć się mamy w eliminacjach do Euro 2008. Na początek - wydaje się całkiem przyjemna przystawka - słabiutka Finlandia. 

Pierwsza połowa? Całkowicie do zapomnienia. Jeżeli zliczyć statystyki obu drużyn - otrzymamy jeden celny strzał. Beenhakker, chcąc rozruszać kulejącą ofensywę, decyduje się na dwie zmiany. 

"Beznadziejnego Błaszczykowskiego (niech wraca do młodzieżówki) zmienił Ireneusz Jeleń, a przewracającego się o własne nogi Szymkowiaka - Ebi Smolarek" - tak wówczas manewr ten komentowała w pomeczowej relacji "Gazeta Wyborcza". 

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny błąd bramkarza i... widowiskowy gol! Jak on to zrobił? 

Faktycznie jednak, w drugiej połowie kibice wreszcie oglądają bramki. Niespełna 10 minut po wznowieniu gry gola, po błędzie Jerzego Dudka, strzela Litmanen. Legenda fińskiej kadry na 2:0 podwyższa z rzutu karnego po faulu Głowackiego (ten wyleciał z czerwoną kartką). Dzieła zniszczenia w 84. minucie dopełnia Mika Vayrynen. W takich okolicznościach bramkę debiutującego w kadrze Łukasza Garguły z 89. minuty ciężko rozpatrywać nawet w kategoriach tej "na otarcie łez". 

Trybuny są wściekłe. Gwizdy przeplatają się z okrzykami "do domu". Piłkarze szybko chowają się w szatni. Po meczu dla reprezentantów litości nie mają także media. "Po żenującym występie Polska, bez walki, zaangażowania i ambicji przegrała w Bydgoszczy z Finlandią 1:3. KOMPROMITACJA" - możemy przeczytać w relacji będących na miejscu Roberta Błońskiego i Dariusza Wołowskiego. 

- W meczu z Finlandią ucierpiała głowa. Teraz problemem jest mentalność. Drużyna potrzebuje przede wszystkim zaufania i wiary we własne siły. Trener musi być pierwszym w zespole, który podniesie się po takim ciosie, jaki otrzymaliśmy w sobotę. Ja już tę porażkę strawiłem, już się otrząsnąłem. Piłkarze muszą widzieć, że odzyskałem wiarę, że ufam w sens naszej wspólnej pracy. Trzeba patrzeć do przodu, myśleć pozytywnie - mówił jednak już dzień później Beenhakker. 

Holender nie rzucał słów na wiatr. Zaledwie po upływie czterech dni kadrze udało się w Warszawie zremisować z Serbią (1:1). Prawdziwy przełom nastąpił jednak miesiąc później. 

11 października 2006 roku miał miejsce jeden z najbardziej pamiętnych meczów naszej kadry w XXI wieku. Na Stadionie Śląskim w Chorzowie, ta jeszcze przed chwilą wyszydzana kadra, pokonała potężną Portugalię z Cristiano Ronaldo na czele. W jaki sposób Leo Beenhakker zdołał zneutralizować jednego z najwybitniejszych piłkarzy w historii Grzegorzem Bronowickim - to ciężko wyjaśnić do dziś. 

- Beenhakker przede wszystkim otworzył naszym zawodnikom głowy. Oni uwierzyli, że mogą z każdym wygrać, a mecz Polska - Portugalia na Stadionie Śląskim uważam, że był najlepszym meczem w tym stuleciu - wspominał w rozmowie z naszym serwisem Michał Listkiewicz, ówczesny prezes PZPN. 

Beenhakker nie bał się jednak również zdecydowanych ruchów. Po porażce z Finlandią z kadrą de facto pożegnał się chociażby Jerzy Dudek. Dość powiedzieć, że na mecz z Portugalią w pierwszej jedenastce wyszło tylko czterech piłkarzy z wyjściowego składu, który skompromitował się miesiąc wcześniej z Finami. 

Ostatecznie radykalne zmiany Beenhakkera wypaliły. Polacy zwyciężyli swoją grupę eliminacyjną, o jeden punkt wyprzedzając Portugalczyków. Tym samym Holender na zawsze zapisał się w historii polskiej piłki jako ten, który pierwszy wprowadził nas na mistrzostwa Europy - wówczas jeszcze 16-zespołowe. 

Przytoczony mecz z Finlandią był jedną z zaledwie trzech naszych porażek w historii bezpośrednich starć obu reprezentacji. W sumie, spośród 32 meczów, zwyciężyliśmy 21 a osiem zremisowaliśmy. Teraz przed naszą kadrą okazja, by ten bilans jeszcze wyśrubować. Podobnie jak w 2006 roku, mecz z Finlandią może nieco poprawić nastroje wokół reprezentacji. Oby tylko tym razem efekt był zgoła odmienny. 

Początek meczu Polska - Finlandia o godzinie 20:45. Transmisję przeprowadzą TVP 1 i TVP Sport i Polsat Sport. Relację tekstową będzie można śledzić w serwisie WP SportoweFakty.

Czytaj także:
Liga Narodów. Mecz Armenia - Gruzja odbędzie się w Tychach
Reprezentacja Polski. Jan Bednarek: kibice na trybunach dodają adrenaliny

< Przejdź na wp.pl