PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Czesław Michniewicz

Padł na kolana i ucałował murawę. Selekcjoner tłumaczy zachowanie po meczu

Maciej Siemiątkowski

To był dzień, który Czesław Michniewicz zapamięta do końca życia. W drugim meczu w roli selekcjonera zapewnił kadrze awans na mundial. Jego reakcja po ostatnim gwizdku zaskoczyła wszystkich.

Kiedy tylko sędzia Daniele Orsato zakończył mecz Polska - Szwecja, Czesław Michniewicz wzruszył się do łez. Selekcjoner padł na kolana, ucałował murawę a potem z boku obserwował radość jego piłkarzy i kolegów z ławki. Wszystko uchwyciły kamery.

Wzloty i upadki

- Chciałem z boku popatrzeć na euforię zawodników i członków sztabu - tłumaczył selekcjoner.

Po chwili dodał: - Przez głowę przeszły mi różne obrazki z całego życia i kariery: wszystkie wzloty i upadki aż do momentu, w którym znalazłem się teraz. Musiałem pokonać sporo trudności, by od małego chłopca, przez studia, trochę kariery zawodniczej i trenerskiej, dotrzeć do miejsca, w którym cała Polska nam kibicuje.

ZOBACZ WIDEO: Piłkarze z zakazem gry w reprezentacji Polski? "Dałbym im szansę"
 

Trener podziękował też Cezaremu Kuleszy. To on zatrudnił Michniewicza po niespodziewanym odejściu Paulo Sousy.

- Poszedł pod prąd. Pamiętam, co się działo po moim wyborze. Mówiono, że podzielił Polskę. Prezes wytrzymał ciśnienie - mówił.

Michniewicz po awansie był w wybitnie dobrym humorze. Na konferencji non stop żartował z Grzegorzem Krychowiakiem. Selekcjoner w żartobliwy sposób skomentował też sytuację Jacka Góralskiego, który zszedł w przerwie.

Wpływ miała na to żółta kartka, którą pomocnik został ukarany pod koniec pierwszej połowy.

- Mieliśmy umowę, że jeśli dostanie kartkę, to zmieniam go pięć minut później. Mówiłem mu, że musi od tej pory grać bez kontaktu. On mi odpowiedział, że musimy podostrzyć grę - śmiał się trener.

Do końca na boisku dotrwał Kamil Glik. Nie było łatwo, bo obrońca już przed meczem zgłosił kontuzję. Selekcjoner tłumaczył, że większość piłkarzy z takim urazem nie wyszłaby nawet na rozgrzewkę.

W trakcie meczu na problemy zdrowotne narzekali również Bartosz Bereszyński i Krystian Bielik. Obaj - podobnie jak Glik - dokończyli mecz.

Niepokojąca wydawała się też sytuacja Lewandowskiego, który po meczu skarżył się na ból żeber. - Podczas gry Robert musiał poczuć tam jakiś problem z mięśniem. Myślę jednak, że nie stało się nic poważnego. Jego kolano również wytrzymało. Wprawdzie jest tam lekki uraz i potrzeba czasu, by w pełni się zagoił - przyznał trener.

Kluczowe momenty

Po ogromnej radości z awansu, Michniewicz zaczął tłumaczyć, co zdecydowało o wtorkowym zwycięstwie. 

- Wiedzieliśmy, że Szwedzi grają dobrze w piłkę, ale robią to w przewidywalny sposób. Czesi byliby trudniejsi do analizy, nie chciałem z nimi grać. Za to Szwedzi mają kilka schematów, które bardzo dobrze działają - mówił. 

Z kolei w grze Polaków kluczowa była reakcja po drugiej bramce.

- Wtedy rozmawiałem z szefem banku informacji, Hubertem Małowiejskim, że to najważniejszy moment meczu. Nie mogliśmy wtedy dać rywalom okazji do bramki kontaktowej. Cieszę się, że zespół dobrze zareagował i szukał trzeciego gola. W poniedziałek wyprosiliśmy dziennikarzy z treningu, bo ćwiczyliśmy rozegranie przy rzutach rożnych. I udało nam się z nich również stwarzać zagrożenie - wyjaśnił selekcjoner.

Biało-Czerwoni poznają rywali na mundialu w Katarze już 1 kwietnia. Wtedy odbędzie się losowanie fazy grupowej. Turniej zacznie się 21 listopada.

"Najcięższy karny w moim życiu". Lewandowski udźwignął presję

Polacy jak wytrawny bokser. Wielki triumf Michniewicza

< Przejdź na wp.pl