Materiały prasowe / PGNiG Superliga / Na zdjęciu: Krzysztof Komarzewski

Wisła idzie po swoje. Dominacja w hicie

Marcin Górczyński

Tylko przez kilkanaście pierwszych minut Górnik Zabrze napsuł krwi płockiej Wiśle. Wicemistrzowie Polski nie pozostawili wątpliwości w hicie 2. kolejki PGNiG Superligi.

Jak na drużynę, która kilka dni temu zanotowała klęskę w Zurychu (bo tak należy traktować roztrwonienie ośmiu bramek przewagi w 20 minut), Górnik nadzwyczaj dobrze wszedł w spotkanie w Płocku, jakby chcąc zmazać plamę ze Szwajcarii. Dmytro Artemienko i Dmytro Ilczenko sprawili, że po niewielu ponad 10 minutach zabrzanie prowadzili 9:4. Wiśle nie układał się początek spotkania, swoje karne zmarnowali Gonzalo Perez Arce i Siergiej Kosorotow, dopiero po kwadransie wszystko wróciło do ligowej normy.

Dwie interwencje Caspra Liljestranda były praktycznie jego jedynymi przed przerwą, a pech Górnik polegał na tym, że w składzie nie znalazł się Piotr Wyszomirski. Lepsze wrażenie zostawił konkurent Szweda z naprzeciwko. Kristian Pilipović zaczął pomagać Nafciarzom, wstrzelili się Kosorotow i Perez Arce, swoje pierwsze minuty w Superlidze zebrał weteran Daniel Sarmiento i od razu okrasił występ dwiema bramkami.

Górnik przestał być tak groźny jak w pierwszych minutach, coraz trudniej przychodziło mu sforsowanie obrony z Mirsadem Terziciem. Brakowało pomysłu w rozegraniu i chyba wiary, szczególnie że Wisła budowała przewagę kontrami i akcjami Kosorotowa w roli egzekutora bądź strzelca. Różnica 8-9 bramek wprowadziła sporo rozluźnienia w szeregach Nafciarzy, Górnik trochę śmielej poczynał sobie w ataku, co nie zmienia faktu, że wynik był wtedy raczej rozstrzygnięty. Taka postawa jednak nie w smak trenerowi Sabate, Hiszpan szybko poprosił o czas i ustawił zespół do pionu.

Zabrzanom trochę udało się podreperować wynik, ale gdyby spokojniej wyprowadzili kontry, to może chociaż Wisła poczułaby presję. Skończyło się tak, jak zanosiło się po pierwszej połowie. Wicemistrzowie Polski podkręcili tempo i już nie dali sobie utrudnić życia, w końcówce rozstrzelał się jeszcze Krzysztof Komarzewski.

Orlen Wisła Płock - Górnik Zabrze 34:25 (17:13)

Orlen Wisła: Pilipović (12/36 - 33 proc.), Jastrzębski (0/1) - Komarzewski 5, Krajewski 5, Perez 4, Kosorotow 4, Żytnikow 3, Daszek 3, Lucin 3, Sarmiento 2, Piroch 2, Serdio 1, Dawydzik 1, Mihić 1, Susnja, Terzić

Górnik: Liljestrand (3/19 - 16 proc.), Kazimier (2/19 - 11 proc.) - Artmenko 6, Baczko 4, Przytuła 4, Mauer 4, Ilczenko 2, Rutkowski 2, Molski 1, Łyżwa 1, Kaczor 1, Krawczyk, Tokuda, Wąsowski

ZOBACZ:
Udana inauguracja tarnowian
Piotrcovia powalczy na terenie mistrzyń

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!
 

< Przejdź na wp.pl