Sylwia Lisewska: Może przyda się nam taki zimny prysznic?
Niemiłą niespodziankę sprawiły szczypiornistki Energi AZS Koszalin i z wyjazdu do Nowego Sącza nie przywiozły nawet punktu. Porażka z Olimpią-Beskidem była nieco zaskakująca.
Podopieczne norweskiego trenera Reidara Moistada były stawiane w roli faworytek, choćby dlatego, że pokonały we wcześniejszych styczniowych meczach Start Elbląg i Vistal Gdynia. Na parkiecie nie liczą się jednak wspomnienia, a aktualna dyspozycja, która w tym przypadku nie pozwoliła wygrać. Przyczyn było kilka. - Nasza skuteczność raziła. Nie potrafię nawet powiedzieć ile razy nasze rzuty trafiały w słupki, czy poprzeczki. Nie pamiętam też, kiedy ostatnio popełniłyśmy tyle błędów w ataku. Nie powiem, że przegrałyśmy zupełnie na swoje życzenie, bo Nowy Sącz grał fajne zawody. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że "siada" im wszystko, nawet rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Rywalki miały swój dzień - stwierdziła rozgrywająca Sylwia Lisewska.
Energa AZS Koszalin ma duże apetyty na poprawienie swojej siódmej pozycji w tabeli. Status brązowych medalistek z poprzedniego sezonu zobowiązuje. - Może przyda nam się taki zimny prysznic? Kolejna wygrana mogłaby przynieść hurraoptymizm, a trzeba po prostu trenować, walczyć i wygrywać kolejne mecze - zakończyła Lisewska. Najbliższa okazja nadarzy się już w sobotę. Do Koszalina przyjedzie ostatni w tabeli SPR Olkusz.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!