Dawid Przysiek: Ten sport jest nieobliczalny

Krzysztof Kempski

Pogoń i Zagłębie to dwa zespoły znające się w lidze wyjątkowo dobrze. Sparowali ze sobą dwukrotnie w okresie zimowym. W spotkaniu ligowym prym wiedli szczecinianie. Końcówka była jednak horrorem.

Dość wysokim zwycięstwem biorąc pod uwagę fakt, że na ponad minutę przed końcem zawodów wynik brzmiał jedynie 33:32, zakończyło się spotkanie 17. kolejki PGNiG Superligi Mężczyzn pomiędzy miejscową Pogonią Szczecin a Zagłębiem Lubin. W ciągu dwóch ostatnich minut widowiska szczecinianie do siatki Miedziowych trafili aż 4-krotnie, sami zaś tracąc jedno "oczko". - Przegrywaliśmy już bodajże 8 bramkami w 45. minucie. Doszliśmy rywala na jedną. To było fajne widowisko, ale wszystko zepsuli sędziowie, którzy mylili się zarówno w jedną, jak i w drugą stronę - skomentował Dawid Przysiek.

- Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo. Chcieliśmy się zrewanżować za porażkę u nas w Lubinie. Niestety, ta sztuka się nam nie udała. Za tydzień mamy kolejne zawody. Trzeba się skupić na tym, by wygrywać u siebie - zaznaczył w dalszej części rozmowy rozgrywający lubinian.

Niemniej trzeba oddać Zagłębiu to, że przy stanie 30:22 w 48. minucie zawodów i całym jego przebiegu potrafili wciąż wierzyć w korzystne rozstrzygnięcie. Sprzyjał im też fakt, że w tym właśnie czasie parkiet dwukrotnie musiał opuścić obrotowy szczecinian Patryk Walczak. "Działać" zaczęła również obrona 4:2, którą wówczas zaprezentowali przyjezdni. - Piłka ręczna jest grą nieobliczalną. Już nie raz pokazały to same mecze, w których mimo, że przegrywa się nawet 10 bramkami, można takie spotkanie wygrać. Tym razem się nie udało. Przegrywaliśmy jedną, nie wykorzystaliśmy karnego na remis. Trudno - krótko skwitował na koniec zdobywca 4 bramek.

< Przejdź na wp.pl