Talant Dujszebajew wprost: Bicie rekordów nie jest dla nas najważniejsze

 / Trener Tałant Dujszebajew
/ Trener Tałant Dujszebajew

Talant Dujszebajew, trener Vive Tauronu Kielce, wyjawia cele swojej drużyny na sezon 2015/2016, chwali młodych zawodników i nie ukrywa, co myśli o nowej formule Ligi Mistrzów.

WP SportoweFakty: Był pan zaskoczony szumem, jaki wywołał remis w meczu z Pogonią Szczecin?

Talant Dujszebajew: Oczywiście. Po raz pierwszy od trzech lat straciliśmy punkt z zespołem innym niż Orlen Wisła Płock i mogę zrozumieć zdziwienie tym faktem, ale tak - jestem bardzo zaskoczony tym zamieszaniem. My chcemy wygrać każdy mecz, ale myślę, że wszyscy powinni patrzeć na to, jakie mamy cele i do czego dążymy w przyszłości. Ja jestem zadowolony z zespołu, zawodnicy bardzo dobrze pracują i nie mogę na nic narzekać. Chciałbym żeby z meczu na mecz grali coraz lepiej i żeby chłopaki byli spokojni i wiedzieli, że jestem z nimi. Wiem, że dają z siebie wszystko i pracują naprawdę sumiennie.
[b]

Myśli pan, że ten remis spowoduje, że z drużyny zejdzie presja wyniku? W poprzednich latach ciśnienie aby zdobyć komplet punktów w rundzie zasadniczej było spore.[/b]

- Dla mnie nigdy nie było ważne bicie rekordów. Nie skupiam się na tym. Jeśli rekord przyjdzie, to w porządku. Jeśli nie, to też się nic nie dzieje. Najważniejsze żeby w maju najpierw zdobyć mistrzostwo, a potem Puchar Polski. A w Lidze Mistrzów żeby awansować do Final Four w Kolonii, a później tam wygrać. To wszystko jednak będzie się działo na wiosnę, a do tego czasu my musimy ciężko pracować. Dla nas nie ma żadnego znaczenia czy wygramy dwadzieścia dwa mecze czy może zanotujemy dwadzieścia jeden zwycięstw i jeden remis albo wygramy tylko dwadzieścia razy. Poziom w polskiej lidze z roku na rok się podnosi. Azoty Puławy, Pogoń Szczecin, Górnik Zabrze to są bardzo dobre drużyny. Wszyscy się rozwijają i krok po kroku wzmacniają.

Przed meczem ze Stalą Mielec Krzysztof Lijewski mówił, że aby wygrać trzeba po prostu zagrać to, czego wymaga trener. Ani mniej, ani więcej. Był pan zadowolony z postawy drużyny w tym spotkaniu?

- Tak, w Mielcu gra wyglądała dobrze, ale ja już po meczu w Szczecinie byłem zadowolony z zespołu. Oczywiście byłem niezadowolony z wyniku, z tego, że popełniliśmy za dużo błędów, ale tak to bywa po okresie przygotowawczym. Nie wszystko funkcjonuje tak, jak powinno. Dla mnie ten remis to nie była wielka niespodzianka. W ubiegłym roku też tam zaczynaliśmy i mieliśmy spore problemy, a w przeciwieństwie do sytuacji z tego sezonu, mieliśmy do dyspozycji wszystkich zawodników. Teraz nie zagrali Zorman, Chrapkowski, Jurkiewicz, Reichmann, Tkaczyk. Oczywiście ja nie płaczę ani się nie usprawiedliwiam, ale chcę zwrócić na to uwagę. W tamtym roku mecz przebiegał podobnie, mieliśmy w końcówce więcej szczęścia i dlatego wygraliśmy. Teraz nie wykorzystaliśmy w ostatnich minutach rzutu karnego i skończyło się remisem. Nie narzekam na to, bo najważniejsze jest to, by zarówno w ataku, jak i obronie z meczu na mecz grać lepiej. Pamiętajmy, że to dopiero początek długiego sezonu.

Kontuzje Mariusza Jurkiewicza i Piotra Chrapkowskiego wykluczyły ich z gry na dłużej. Nie obawia się pan, że przy tak wymagającym sezonie kadra zespołu może okazać się za mała?

- Nie, jestem o to spokojny. Wiem, że Mariusz dobrze wykonuje swoją pracę, spokojnie ćwiczy indywidualnie i pod koniec listopada albo na początku grudnia będzie mógł nam już pomóc. Podobnie wygląda sytuacja z Piotrkiem Chrapkowskim - najważniejsza jest rehabilitacja. Piłka ręczna to urazowy sport, wszystko się może zdarzyć i zawsze liczymy się z tym, że w trakcie sezonu mogą przytrafić się dłuższe kontuzje. Zawsze powtarzam, że moi zawodnicy są dla mnie najlepsi na świecie. Mamy bardzo mocny zespół, dobrą kadrę, a w tym roku będziemy także liczyć na pomoc naszych młodych zawodników.

Jesteście już po pierwszych wspólnych treningach, jak Ci młodzi zawodnicy się na nich prezentują?

- Ja jestem z nich bardzo zadowolony. W sierpniu byli na zgrupowaniach reprezentacji, Bartłomiej Bis grał na młodzieżowych mistrzostwach świata, więc nie ćwiczyli z nami od początku przygotowań. Na tę chwilę jestem z ich formy zadowolony, ale najważniejsze jest to by systematycznie z nami pracowali i wdrażali się do gry krok po kroku. Chcemy aby byli częścią zespołu i mogli nam pomagać najpierw na treningach, a potem, gdy będzie możliwość, już na boisku podczas meczów.

Mają więc szanse na regularne występy w polskiej lidze?

- Oczywiście, że tak. Najważniejsze jest to, by mogli się jak najwięcej nauczyć. W meczu z Zagłębiem Branko Vujović grał już w ataku, bo trenuje z nami dość długo, natomiast Bartłomiej Bis i Jakub Bulski wchodzili tylko do obrony, bo ćwiczą z nami bardzo krótko i wprowadzamy ich powoli.

Zarówno pan, jak i zawodnicy od początku przygotowań powtarzacie, że forma ma przyjść na 20 września, czyli pierwszy mecz Ligi Mistrzów. Te rozgrywki są dla was bardzo ważne. 

- Przed meczem z Pick Szeged mieliśmy pięć spotkań w lidze, dwa jeszcze przed nami i liczę, że z każdym kolejnym meczem nasza gra będzie wyglądała bardziej płynnie. Wszystkie przygotowania ustaliliśmy tak, aby to sto procent formy przyszło właśnie wtedy. Nie da się przez cały sezon grać na tym samym poziomie - szczyty formy muszą przyjść wtedy, gdy są najbardziej potrzebne.

 Jakie są więc cele zespołu na ten sezon?

- W polskiej lidze to obrona trofeów, który mamy - mistrzostwa i pucharu. W Lidze Mistrzów naszym celem jest oczywiście awans do Final Four. Jeśli go wykonamy, to wszystko, co przyjdzie później to będzie już spełnianie marzeń.

Będziecie grali według nowej formuły, jak ją pan ocenia? 

- Z roku na roku ci sami zawodnicy grają coraz więcej meczów. Wcześniej spotkań w Lidze Mistrzów było 252, teraz 450. Uważam, że ta różnica jest za duża. Oczywiście wszystko jest po to, by do kasy Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej wpływało więcej funduszy. To widać wyraźnie. Dla graczy ta zmiana nie jest tak korzystna, w grupie wszyscy rozegrają aż cztery mecze więcej, a przecież zawodnicy grają jeszcze w reprezentacjach i to na wymagających turniejach.

Rozmawiała Aneta Szypnicka

Źródło artykułu: