WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Arkadiusz Moryto

PGNiG Superliga widoczna na mistrzostwach

MG

Kluby PGNiG Superligi mają w trwających na Węgrzech i Słowacji mistrzostwach Europy aż 30 zawodników. Porównując wszystkie ligi w Europie, Polska jest pod tym względem czwartą siłą.

Jak wyliczył twitterowy profil datahandball, PGNiG Superligę w liczbie reprezentantów różnych krajów wyprzedzają tylko niemiecka 1. Bundesliga, francuska Star Ligue oraz węgierska K&H Liga. Za naszymi rozgrywkami znalazły się między innymi tak silne ekstraklasy, jak duńska czy hiszpańska.

Wprawdzie profil podaje liczbę 33 zawodników, ale biorąc pod uwagę tylko tych, których nazwisko w pierwszej rundzie (tę fazę bierzemy pod lupę) przynajmniej raz pojawiło się w meczowym protokole, jest ich 30. 13 to Polacy, a 17 - obcokrajowcy.

Wśród Polaków najwięcej przedstawicieli w kadrze Patryka Rombla mają Łomża Vive Kielce (Mateusz Kornecki, Michał Olejniczak, Szymon Sićko i Arkadiusz Moryto) oraz Orlen Wisła Płock (Michał Daszek, Przemysław Krajewski, Krzysztof Komarzewski i Mikołaj Czapliński). Przy czym Komarzewski i Czapliński ani razu nie pojawili się na boisku. Dwóch Biało-Czerwonych dały Azoty Puławy (Mateusz Zembrzycki i Rafał Przybylski), a po jednym Górnik Zabrze (Bartłomiej Bis), Energa MKS Kalisz (Maciej Pilitowski) i Piotrkowianin (Piotr Jędraszczyk). W drugiej rundzie prawdopodobnie ta liczba się powiększy, bo dużą szansę na występ mają Dawid Dawydzik (Azoty Puławy) i Damian Przytuła (Górnik Zabrze). Niestety z powodu pozytywnych testów na koronawirusa na izolacji utknęli Adam Morawski (Orlen Wisła Płock), Kacper Adamski (Energa MKS Kalisz) i Maciej Zarzycki (Gwardia Opole).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Petarda!". Dziurska zachwyciła sieć. Co za ruchy! 

Ale polskie kluby mają na mistrzostwach przedstawicieli także w innych zespołach. Najwięcej u Chorwatów, gdzie występy zaliczyła trójka płocczan Tin Lucin, oraz Lovro Mihić i Leon Susnja. Niestety dwaj ostatni też musieli poddać się izolacji z powodu zakażeń. Po dwóch szczypiornistów z PGNiG Superligi miały Białoruś (Władisław Kulesz i Artsiom Karalek - obaj z Vive), Francja (Nicolas Tournat i Dylan Nahi - obaj z Vive) i Rosja (Dmitrij Żytnikow i Siergiej Kosorotow - obaj z Wisły).

Natomiast aż osiem kolejnych drużyn narodowych wystawiło po jednym graczu z naszych rozgrywek - Austria (Boris Zivković - Azoty), Hiszpania (Miguel Sanchez Migallón - Vive), Niemcy (Andreas Wolff - Vive), Węgry (Zoltan Szita - Wisła), Islandia (Sigvaldi Gudjonsson - Vive), Czarnogóra (Branko Vujović - Vive), Ukraina (Taras Minocki - Grupa Azoty Unia Tarnów) oraz Bośnia i Hercegowina (Mirsad Terzić - Wisła). Tarnowska ekipa jest jedyną w tym towarzystwie, która ma w składzie kadrowicza-obcokrajowca, a nie ma Polaka. Łącznie swoich reprezentantów na mistrzostwach ma siedem polskich klubów.

Tych graczy z PGNiG Superligi byłoby znacznie więcej, gdyby nie kontuzje i koronawirus. Z Polaków pewne miejsce w reprezentacji miałby także Tomasz Gębala (Vive), a obcokrajowców choćby hiszpańscy bracia Dujszebajewowie, Chorwat Igor Karacić , Islandczyk Haukur Thrastarson (wszyscy Vive), Bośniak Admir Ahmetasević (Wisła) czy Ukraińcy Andrij Akimienko (Azoty) i Roman Czyczykało (Zagłębie Lubin).

Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedną klasyfikację sporządzoną przez datahandball, w której nasze kluby wiodą prym. Otóż Vive (wspólnie z Telekomem Veszprem i Motorem Zaporoże) dało do siedmiu różnych reprezentacji najwięcej zawodników, aż dwunastu. Tylko o jednego mniej wysłała na mistrzostwa Wisła (podobnie jak Mieszkow Brześć, Magdeburg, Flensburg i Zagrzeb). Choć słowo "wysłała" nie jest tu może najlepsze, bo na Słowację pojechał przecież Morawski, ale z wiadomych względów "Loczka" do tej klasyfikacji nie wliczamy. Płocki klub zasilił zawodnikami pięć drużyn narodowych. Co ciekawe, Polska jest jedyną drużyną, mającą przedstawicieli obu naszych najsilniejszych zespołów.

W mistrzostwach jest też sporo zawodników, którzy w przeszłości byli zawodnikami polskich klubów. Z niewymienionych wcześniej reprezentacji byli to choćby Litwin Vilius Rasimas, Bośniak Nikola Prce (obaj dawniej Azoty), Serbowie Darko Djukić i Vladimir Cupara, Słoweniec Blaż Janc (wszyscy Vive), czy Czech Leos Petrovsky (Azoty). Czechów prowadził były szkoleniowiec Górnika Zabrze Rastislav Trtik, któremu pomagał obecny (kontuzjowany) bramkarz zabrzan Martin Galia . Są też przyszli gracze Vive - Francuz Benoit Kounkoud i Chorwat Halil Jaganjac. Choć ten ostatni jak wiadomo na debiut w Kielcach będzie musiał jeszcze kilka lat poczekać (o ile to w ogóle kiedykolwiek nastąpi).

Do końca turnieju jeszcze sporo meczów, dużo koronawirusowych testów i zapewne wiele zmian w składach pozostałych w zawodach 12 drużyn. Wszystko zatem wskazuje na to, że te klubowe proporcje mocno się jeszcze pozmieniają.

Czytaj także: 
Orlen Wisła i Zagłębie kontynuują współpracę 
Azoty znowu postawią na snajpera ze wschodu?

< Przejdź na wp.pl