Materiały prasowe / Volleyball World / Na zdjęciu: Matthew Anderson

Chcieli zablokować jego transfer. Amerykanin wyrwał się z Rosji

Arkadiusz Dudziak

Matthew Anderson sam przeszedł do Rosji, a już po roku chciał zerwać kontrakt z Zenitem Sankt Petersburg. Rosjanie chcieli zablokować jego transfer. Sprawa znalazła jednak swój finał.

W ubiegłym roku Matthew Anderson wywołał w świecie siatkarskim ogromne poruszenie. Już po napaści na Ukrainę, atakujący zdecydował przenieść się Rosji. Mimo że miał oferty z innych klubów, to w sezonie 2022/23 zdecydował się bronić barw Zenita Sankt Petersburg.

Ta decyzja spotkała się z mieszanymi reakcjami. Z jednej strony spotkał się z krytyką z powodu wyboru klubu sponsorowanego przez państwowy Gazprom, ale niektórzy podkreślali prawo zawodnika do takiej decyzji. Sam Anderson jednak nie chciał nic mówić. - Jest łatwo mnie krytykować, ale nie obchodzi mnie to, jak inni to odbierają - przyznał w lipcu na łamach WP (więcej TUTAJ). Pytany o rozwinięcie swojej opinii nie chciał odpowiadać.

Od kilku tygodni zaczęły się jednak pojawiać plotki, że Anderson będzie chciał zerwać swój kontrakt, który obowiązywał do maja 2024 roku. Argumentował to względami rodzinnymi. Działacze klubu z Sankt Petersburga nie chcieli jednak o tym słyszeć i blokowali jego transfer. Mieli zażądać od niego aż 950 tysięcy dolarów odszkodowania.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: MVP Kłos i Last Dance reprezentacji 

Jednak jak się okazało, obie strony doszły do porozumienia. Turcy zapłacą Rosjanom za Amerykanina aż 500 tysięcy euro. Anderson od nowego sezonu będzie zawodnikiem Ziraat Bankasi Ankara.

Atakujący miał też wybrać klub pod kątem przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Paryżu. W Turcji łatwiej będzie mu dojść do optymalnej dyspozycji. Anderson w przyszłym roku skończy 37 lat i to najpewniej jego ostatnia szansa na olimpijskie złoto. Amerykanie, obok Polaków są głównymi faworytami turnieju.

Czytaj więcej:
Rewolucja w radomskim klubie. Nowi: kapitan, rozgrywający i sponsor strategiczny

< Przejdź na wp.pl