Mateusz Malinowski: Chciałbym więcej!

Marek Knopik

Podczas zwycięskiej dla jastrzębian rywalizacji z bielszczanami, Mateusz Malinowski pokazał ogromny kunszt w wykonywaniu zagrywki. - Chciałbym w większym stopniu pomagać drużynie - mówi siatkarz.

Początek sezonu nie był pomyślny dla Mateusza Malinowskiego. Zawodnik miał problemy zdrowotne i w niektórych spotkaniach zabrakło go nawet w meczowej dwunastce. - Miałem trochę kłopotów, ale wszystko jest już w porządku i mogę w 100 procentach pomagać drużynie w osiąganiu jak najlepszych wyników - przyznaje Mateusz Malinowski, siatkarz grający na pozycji atakującego w ekipie Jastrzębskiego Węgla.

Młody zawodnik kłopoty ma już za sobą, czego nie można powiedzieć o całym zespole z Jastrzębia. Podopieczni Lorenzo Bernardiego wyszli wprawdzie zwycięsko z czterech ostatnich spotkań w PlusLidze. Również niedzielną potyczkę z BBTS-em Bielsko-Biała jastrzębianie wygrali 3:1, co dało im awans na drugie miejsce w ligowej tabeli. Problem jednak pozostaje. To uciekająca koncentracja po drugiej partii.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

- Musimy pracować nad tym, by wywierać presję na rywalach przez całe spotkanie. Nie wolno nam dawać przeciwnikom oddechu nawet po tej długiej pauzie - zauważa "Malina". - Obecnie te 10 minut przerwy wywiera na nas negatywny wpływ, ale być może ta sytuacja z czasem się zmieni i to my będziemy z niej czerpać korzyści. Oby tak się stało w najważniejszej części sezonu - dodaje z nadzieją zmiennik Michała Łasko

W meczu z zespołem Janusza Bułkowskiego siatkarze Jastrzębskiego Węgla uniknęli strat punktowych. Sztuka ta nie udała im się jednak w poprzedniej kolejce w rywalizacji przeciwko podopiecznym Sebastiana Świderskiego.

- Nasz przestój w meczu z bielszczanami wynikał raczej z braku odpowiedniej koncentracji, natomiast spotkanie z ZAKSĄ to zupełnie inna historia. Przecież to obecni wicemistrzowie Polski i jeśli przez dwie partie byliśmy zdecydowanie lepsi, to wcale nie znaczy, że oni nie potrafią grać w siatkówkę i zrezygnują z walki o zwycięstwo - wyjaśnia młody siatkarz.

Jastrzębianie prezentują się w obecnych rozgrywkach bardzo dobrze i gdyby nie inauguracyjna wpadka z Indykpolem AZS Olsztyn, do tej pory byliby niepokonani. Zdarzają się im jednak bardzo nieudane pojedyncze sety. - Wszystko dobrze się nam układa, kiedy mamy chociażby minimalną przewagę, Jeśli jednak wynik jest na styku i zbliża się koniec seta, coś nas blokuje. Przestajemy być agresywni w polu zagrywki, a rywale to wykorzystują, napędzają swoją grę i wygrywają partię - opiniuje Mateusz Malinowski.

W przypadku młodego atakującego nie można jednak mówić o braku agresji podczas wykonywania serwisów. W boju z bielszczanami Malinowski wykonał 9 zagrywek, z czego aż 3 zakończyły się asami. To wynik bardzo dobry, chociaż kibicom z Jastrzębia w ostatnim secie wspomnianego meczu i tak było mało i po dwóch asach z rzędu skandowali - "jeszcze raz". - Podczas wznawiania gry jestem mocno skoncentrowany, aby zadanie wykonać jak najlepiej. Szczerze mówiąc, muszę bardzo "poszperać" w pamięci, by przypomnieć sobie jakiekolwiek okrzyki fanów podczas spotkania. To oczywiście bardzo miłe, ale chciałbym pomagać drużynie w większym stopniu, niż tylko w zagrywce. Będę pracował i czekał - mówi na zakończenie siatkarz urodzony w Pile.

Znakomita zagrywka jest wizytówką Mateusza Malinowskiego

< Przejdź na wp.pl