PAP/EPA / SERGEI ILNITSKY / Na zdjęciu: Piotr Żyła

Skoki narciarskie. Puchar Świata Niżny Tagił 2019. Polacy co roku notują tu progres. Czas na pierwszą wygraną?

Bartłomiej Bukowski

Początki polskich skoczków w Niżnym Tagile były dramatyczne. Dość powiedzieć, że w drugim tutejszym konkursie żaden z naszych nie wszedł do II serii. Z roku na rok było jednak coraz lepiej, a w ubiegłym sezonie dwukrotnie na podium stawał Piotr Żyła.

Na zdjęciu: Anders Fannemel
2014/2015 - wielkie chwile Fannemela, bez Polaków w drugiej serii

Debiut skoczni Aist w Pucharze Świata zdecydowanie najlepiej wspomina Anders Fannemel. Norweg, będący wówczas w znakomitej formie, zwyciężył w pierwszym konkursie, co było także jego pierwszym zwycięstwem w karierze, a dzień później zajął drugie miejsce.

- To wspaniałe uczucie. W końcu udało mi się oddać dwa dobre skoki w zawodach. Naprawdę świetnie było nareszcie wygrać - zachwycał się wówczas Norweg. 

W przeciwieństwie do Skandynawa, dobrych wspomnień z tamtego weekendu na pewno nie mają Polacy. Pierwszego dnia honoru naszych skoczków bronił jeszcze Piotr Żyła, który zajął 10. miejsce. Drugi dzień natomiast, Polacy najchętniej wymazaliby z pamięci, bowiem żaden z naszych reprezentantów nie wszedł nawet do II serii. W tym miejscu warto jednak zaznaczyć, że do Rosji nie poleciał Kamil Stoch, który leczył kontuzję. 

- Dzisiaj była katastrofa. Co zrobić, taki jest ten sport. Kolejny raz z rzędu musimy wyciągnąć wnioski. Staramy się nie popełniać błędów, które i tak cały czas popełniamy. Tak bywa - komentował po drugim dniu zmagań Żyła.

Czytaj także: Skoki narciarskie. Tomas Vancura zakończył karierę w wieku 23 lat

[nextpage]

Na zdjęciu: Kamil Stoch
2015/2016 - Norwegowie przejmują obiekt, słodko-gorzki weekend Stocha

Drugi weekend Pucharu Świata w Niżnym Tagile był wyjątkowo udany dla Norwegów. Co prawda żaden z nich nie zwyciężył, ale zważając na to, że pierwszego dnia było ich aż pięciu w czołowej ósemce, a dzień później czterech w dziewiątce, to ciężko się z powyższym nie zgodzić. Dodatkowo Johann Andre Forfang ustanowił nowy rekord skoczni (który dwa lata później jeszcze wyśrubował).

Indywidualnie jednak najlepiej zaprezentował się Peter Prevc, który powtórzył wynik Andersa Fannemela sprzed roku i zajął 1. oraz 2. miejsce. Jedynie Severin Freund zdołał raz pokonać będącego w kosmicznej formie Słoweńca. 

ZOBACZ WIDEO Doktor Pernitsch nadal pracuje ze skoczkami. "Spełniliśmy wszystkie jego warunki" 

Niestety, Rosja ponownie okazała się mało przyjazna dla Polaków. Co prawda nie było aż tak źle jak sezon wcześniej, jednak 6. miejsce Kamila Stocha to było maksimum, na co było nas stać. Jednak nawet Stoch nie może dobrze wspominać tego weekendu, gdyż do pierwszego konkursu... nie zdołał się zakwalifikować. 

Czytaj także: Skoki narciarskie. Puchar Świata. Rosjanin wbił szpilę Stochowi. "Może nie lubi u nas być, bo nie stał na podium"

[nextpage]

2016/2017 - FIS mówi basta i wyklucza Niżny Tagił z Pucharu Świata

W 2016 roku FIS postanowił zabrać Rosjanom prawo do organizacji konkursów Pucharu Świata. Powód? Przede wszystkim opóźnienia wypłat nagród dla skoczków, a także brak siatek do ochrony przed wiatrem. 

Rosjanie jednak postanowili zakasać rękawy, zamontowali brakujące elementy na obiekcie, pokryli zaległości i po roku przerwy Puchar Świata powrócił na Ural.

[nextpage]

Na zdjęciu: Richard Freitag
2017/2018 - Polacy wciąż bez błysku, Niemcy jak u siebie

Podczas poprzednich konkursów na rosyjskiej skoczni, honoru Niemców bronił Severin Freund, który świetnie odnajdywał się na tym obiekcie. W sezonie 2017/2018 mieli oni jednak znacznie więcej powodów do radości.

Pierwszy dzień to bowiem trzech Niemców w czołowej czwórce, rozdzielonych tylko 3. Stefanem Kraftem. Drugiego dnia aż tak dobrze co prawda nie było, bo najlepsza ich trójka rozłożyła się na czołową szóstkę, ale najważniejsze, 1. miejsce i tak należało do ich reprezentanta. Zwyciężył Richard Freitag, czyli 2. zawodnik wcześniejszego konkursu. 

Polacy natomiast wciąż nie mogli znaleźć recepty na poskromienie uralskiego obiektu. Choć trzeba przyznać, z roku na rok notowali progres. W 2017 roku bowiem aż trzech z nich zdołało po jednym razie zameldować się w czołowej "10". Pierwszego dnia był to 10. Piotr Żyła, zaś kolejnego 7. był Kamil Stoch, a 8. Maciej Kot. Dodatkowo jedynie Stefan Hula nie zdołał raz zakwalifikować się do II serii. Mając w pamięci pierwszy weekend na skoczni Aist, to spory postęp.  

[nextpage]

2018/2019 - Forfang, Kobayashi, Żyła - trzej królowie Aist

Skocznia w Niżnym Tagile ma dziwną przypadłość, że co roku jeden ze skoczków notuje na niej podczas weekendu 1. oraz 2. miejsce. W sezonie 2018/2019 jednak ta powtarzalność była jeszcze większa, gdyż podczas obu konkursów oglądaliśmy dokładnie tych samych zawodników na podium. Różniła się jedynie kolejność. Najważniejsze dla Polaków było jednak to, że jednym z nich był Piotr Żyła.

Dla skoczka z Wisły 2. i 3. miejsce w Rosji oznaczało wówczas najlepszy weekend w karierze (bardzo szybko ten wynik poprawił, bo już tydzień później zajął dwukrotnie 2. miejsce w Engelbergu). Jednak nie tylko on pokazał się z bardzo dobrej strony. Udany weekend zaliczył także Kamil Stoch, który zajmował odpowiednio 7. oraz 4. miejsce. Przede wszystkim jednak, oznaczało to, że Polacy wreszcie odczarowali obiekt w Niżnym Tagile, który do tej pory był dla nich wyjątkowo nieprzyjazny. 

Najlepszy rok temu był natomiast rekordzista skoczni - Johann Andre Forfang. Norweg wyjątkowo upodobał sobie uralski klimat, gdyż w ostatnich 5 konkursach zaledwie raz nie stawał tu na podium.
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

< Przejdź na wp.pl