PAP/EPA / Christian Bruna / Na zdjęciu: Ryoyu Kobayashi

Skoczek w stylu "wszystko albo nic". Czy Kobayashi w końcu przełamie się na najważniejszych imprezach? [OPINIA]

Arkadiusz Dudziak

Po zwycięstwie w tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni wielu upatruje analogii do sezonu 2018/2019, gdzie zdominował cały cykl PŚ. W tym roku jednak raczej tak się nie stanie. Pytanie czy Japończyk udźwignie presję w najważniejszym momencie.

Zakończony w czwartek Turniej Czterech Skoczni był bardzo udany dla Ryoyu Kobayashiego. Japończyk miał szansę nawet na ustrzelenie wielkiego szlema, ale nie udało mu się wygrać ostatniego konkursu w Bischofshofen

Powtórka sprzed trzech lat? 

Wielu dopatruje się w tym sezonie analogii sprzed trzech lat. Japończyk wtedy w cuglach wygrał Turniej Czterech Skoczni, zwyciężając we wszystkich konkursach, a później zdominował Puchar Świata. Dość powiedzieć, że na koniec zmagań miał ponad 700 punktów przewagi nad drugim Stefanem Kraftem.

Sezon nie był jednak pełnym sukcesem Kobayashiego. Z mistrzostw świata w Seefeld wrócił bez medalu indywidualnego (Japończycy wtedy w konkursie drużynowym zdobyli brąz). Dwa lata później w Oberstdorfie mimo dobrego sezonu i 4. miejsca w klasyfikacji generalnej również nie stanął na podium, ba w konkursach indywidualnych nie znalazł się nawet w dziesiątce. 

ZOBACZ WIDEO: Trener polskich skoczków do zwolnienia? Tajner tłumaczy sytuację Doleżala 

Czy w Pekinie w końcu zaskoczy?

Japończyk będzie chciał powetować sobie niepowodzenia na mistrzostwach świata na igrzyskach w Pekinie. Tylko czy będzie w stanie? Czwartkowy konkurs w Bischofshofen pokazał, że wcale nie musi tak być.

Kobayashi miał wszystko, by zapisać się w historii skoków narciarskich. Jako pierwszy człowiek w historii mógł po raz drugi ustrzelić szlema w Turnieju Czterech Skoczni. Nie udało mu się to, bowiem ostatni konkurs nie poszedł po jego myśli. Zajął w nim 5. miejsce i wprawdzie bez najmniejszych problemów wygrał rywalizację o Złotego Orła, ale szlem przeszedł mu koło nosa. 

O czym to świadczy? Przyczyny mogą być dwie. Pierwsza to taka, że po prostu jego psychika może nie wytrzymywać w najważniejszych momentach. Tak było z poprzednimi mistrzostwami świata i tak mogło być w czwartek, gdy po prostu nie był w stanie mentalnie wykrzesać z siebie więcej. Może być też bardzo zależny od dyspozycji dnia, gdyż to skoczek w stylu "wszystko albo nic". 

Kobayashi bowiem rzadko zajmuje miejsca 2. i 3. w PŚ. Wygrał wprawdzie aż 25 razy i w wieku zaledwie 25 lat ma miejsce w czołowej dziesiątce wszech czasów wśród zwycięzców Pucharu Świata. Na podium stawał jednak "jedynie" 42 razy. Jak nietrudno policzyć prawie 60 proc. jego miejsc w trójce to wygrane. 

Przy problemach z wytrzymywaniem presji daje to rezultat w postaci braku medali na najważniejszych imprezach. Po słabszym skoku w pierwszej serii może mu zabraknąć sił mentalnych, by walczyć o wygraną, jak to było w czwartek. Kobayashi będzie musiał popracować nad tym przed igrzyskami. Jeśli to poprawi, nikt nie będzie w stanie go dogonić, bo umiejętności ma wybitne.

Czytaj więcej:
"Czuje się zażenowanie". Mocne słowa Dawida Kubackiego
"Jak ja tego nie lubię". Szczery do bólu Piotr Żyła
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

< Przejdź na wp.pl