Materiały prasowe

Brawo! Rajdowiec dał genialny przykład. Dzięki niemu nie doszło do wielkiej tragedii

Krzysztof Kaczmarczyk

"Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny" - brzmi jedno z popularnych haseł. I nie inaczej jest w tym wypadku. Jarosław Szeja, zawodowy kierowca wyścigowy, być może uratował życie trójki ludzi.

Mnóstwo jest kampanii, które przestrzegają przed jazdą pod wpływem alkoholu i innych używek. Niestety nie wszyscy biorą je sobie do serca. To kolejny najlepszy tego dowód.

Gdy samochód jedzie całą szerokością drogi to wiadomo, że coś jest nie tak. Z taką sytuacją zmierzył się Jarosław Szeja, który nie zawahał się i zareagował.

W Goleszowie pod Cieszynem wyminął taki samochód, co nie było jednak łatwe. Zajechał mu drogę i nie pozwolił kontynuować jazdy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie! 

- Usiłował go wyprzedzić, jednak z uwagi na to, że kierujący osobówką poruszał się całą szerokością jezdni, było to niemożliwe - przyznał na tamach TVN 24 Krzysztof Pawlik, rzecznik policji w Cieszynie.

Szeja nie czekał na służby i sam podjął działanie. Podszedł do auta, wyciągnął kluczyki i kierowca nie miał jak kontynuować jazdy. Okazało się również, że w środku - oprócz pijanego kierowcy - jest jeszcze dwójka dzieci (2 i 4 lata).

33-letni kierowca, który jak się później okazało miał niemal 3 promile we krwi, nie zamierzał się poddać i wywiązała się szamotanina. - Walkę zauważyła mieszkanka domu, w pobliżu którego doszło do zatrzymania. Wezwała policję. Rajdowiec obezwładnił i uspokoił kierowcę - dodał Pawlik.

Kierowca oczywiście stracił prawo jazdy i odpowie za swoje zachowanie. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności. Dzieci zostały oddane matce.

Zobacz także:
Kierowca żegna się z F1. Czas na nowe wyzwanie
Pozbawi złudzeń Roberta Kubicę? "To typ zwycięzcy"

< Przejdź na wp.pl