Karolina Konstańczak: Dzikie karty dla Szarapowej - moralność czy biznes? (komentarz)

PAP/EPA / MIKE NELSON
PAP/EPA / MIKE NELSON

Powrót Marii Szarapowej do rozgrywek po 15-miesięcznej dyskwalifikacji wywołuje sporo emocji. Organizatorzy turniejów, przede wszystkim tych wielkoszlemowych, mają twardy orzech do zgryzienia. Moralność czy biznes?

W najbliższy wtorek minie dokładnie rok od osławionej konferencji prasowej, w trakcie której opinia publiczna dowiedziała się o najgłośniejszej wpadce dopingowej w historii tenisa ziemnego. W każdy pierwszy poniedziałek marca obchodzony jest natomiast światowy dzień białego sportu.

Na środę, 26 kwietnia zaplanowano pierwszy oficjalny mecz z udziałem zawieszonej na 15 miesięcy za stosowanie meldonium Marii Szarapowej. Rosjanka wraca do gry po dyskwalifikacji za przyjmowanie substancji, która podnosi wydajność, zmniejsza negatywny wpływ stresu na organizm i przyspiesza regenerację po wysiłku. Wysyp dzikich kart do większych turniejów rysuje jednak nieco inny, bardziej optymistyczny obraz całej tej sytuacji. Momentami można odnieść wrażenie, jakby 29-latka wracała po ciężkiej kontuzji, ciąży czy po prostu dłuższej przerwie spowodowanej obniżoną motywacją. Złamania prawa nie da się jednak tak po prostu zamieść pod dywan, o czym przypomina wielu jej kolegów i koleżanek po fachu.

- Uważam, że w takich sytuacjach trzeba samemu na wszystko zapracować - powiedział Andy Murray dla The Times. - Większość organizatorów zrobi jednak to, co jest najlepsze dla ich turniejów. Jeśli według nich wielkie nazwiska przyczynią się do zapełnienia trybun, tak właśnie zrobią.

Przypomnijmy, że Szarapowa otrzymała już dzikie karty do zawodów w Stuttgarcie, Madrycie i Rzymie (jako mistrzyni wielkoszlemowej, Rosjance przysługuje nieograniczona ilość takich przepustek do imprez rangi WTA). Organizatorzy tych pierwszych dosłownie otarli się o niezgodność z regułami Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) mówiącymi, że zawodnik zawieszony z powodu dopingu nie może zagrać w turnieju, który rozpoczyna się w trakcie jego dyskwalifikacji, a zawody w Porsche Arena rozpoczynają się 24 kwietnia, na trzy dni przed końcem karencji Szarapowej. Według organizatorów Porsche Tennis Grand Prix, Rosjanka rozegra swój mecz I rundy w środę, 26 kwietnia, czyli pierwszego dnia po zawieszeniu.

[color=black]Zobacz wideo: Włodzimierz Szaranowicz dla WP SportoweFakty: Skoki Polaków były jak z matrycy

[/color]

Moralność czy biznes?

- Mamy do rozważenia zupełnie dwie różne kwestie - powiedział Andy Roddick dla ESPN - Moralność i biznes. Jeśli będzie to mały turniej, organizatorzy skorzystają na pojawieniu się Marii. Nie żałuję im rozdawania jej dzikich kart. W turniejach wielkoszlemowych sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej. Prezentują one bardzo wysokie standardy, ponieważ cieszą się naprawdę dużym zainteresowaniem.

Trudno się nie zgodzić z ostatnim amerykańskim mistrzem turnieju wielkoszlemowego w grze pojedynczej. Najtwardszy orzech do zgryzienia mają oczywiście organizatorzy Rolanda Garrosa, a może nawet i Wimbledonu. Czy staną na straży wartości? Jaki odbiór będzie miała ich decyzja, szczególnie oficjeli z Londynu (jeśli będą musieli ją podjąć). Rozgrywany od ponad stu lat Wimbledon kojarzy mi się przede wszystkim z elegancją, czystością i tradycją.

- Zaproszenie Szarapowej będzie trudne, bo nie można z jednej strony inwestować półtora miliona euro w walkę z dopingiem, a z drugiej... Ale decyzja nie została jeszcze podjęta - powiedział nowy sternik Francuskiej Federacji Tenisowej, Bernard Giudicelli.

Podwójne standardy?

Jeszcze nigdy w historii białego sportu na dopingu nie została przyłapana tak wielka sława, postać wręcz globalna. Sprawa Rosjanki nie ucichnie tak szybko, jak miało to miejsce w przypadku chociażby Marina Cilicia, Richarda Gasqueta czy Barbory Strycovej. Setki wypowiedzi ekspertów, dziesiątki artykułów opiniotwórczych i wiele prognoz na najbliższe miesiące. To trwało, trwa i będzie trwać przez długi okres. Zainteresowanie = biznes. Momentami nie da się oprzeć wrażeniu, że powrót 29-latki zamiast z dystansem i pewnego rodzaju nutką rozczarowania coraz bardziej kojarzy się z emocjami, adrenaliną i wielkim oczekiwaniem. Wówczas zadaję sobie pytanie: doping? a nie ciąża czy kontuzja?

Nie da się ukryć, że w dzisiejszych czasach rządzą podwójne standardy. Cilić, Gasquet i Strycova to nie Maria Szarapowa. Sława i splendor wokół Rosjanki wręcz pchają organizatorów imprez w jej stronę. Pomocną dłoń wyciąga więcej osób, niż miało to miejsce w przypadku ciężko pracującego na swój powrót Viktora Troickiego, który wrócił do eliminacji challengerów, a na start otrzymał tylko jedną dziką kartę do turnieju rangi ATP World Tour 250 (przypomnijmy, że Serb nie poddał się badaniu krwi z powodu złego samopoczucia). Wahają się oczywiście oficjele tych ważnych turniejów, ale pewnie i oni z czasem ulegną. Moralność czy biznes? Na to pytanie muszą sami odpowiedzieć sobie sponsorzy, którzy wspierają osoby przyłapana na dopingu, czy organizatorzy turniejów, którzy pchają się naprzód, aby obdarować ich dzikimi kartami. Każde zajęte krzesełko na trybunach to dodatkowy pieniądz.

W tym momencie wypada zacytować polskiego poetę, Stanisława Jerzego Leca: "Mo­ral­ność upa­da na co­raz wy­god­niej­sze posłania".

Karolina Konstańczak 

zobacz więcej tekstów Karoliny Konstańczak -> 

Źródło artykułu: