WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki

Żużel. Rekordowe inwestycje Pawlickiego. Na przygotowania wydał fortunę

Mateusz Puka

Mówi się, że transfer Piotra Pawlickiego do Betard Sparty Wrocław to być może ostatnia szansa tego zawodnika na udowodnienie, że wciąż jest jednym z najlepszych na świecie. Zawodnik jeszcze nigdy tak poważnie nie podszedł do przygotowań.

Tym razem Piotr Pawlicki solidnie przepracował całą zimę pod okiem Mariusza Cieślińskiego. W poprzednich latach głośno było o tym, że zawodnik potrafił przez miesiąc mocno pracować, by nagle przerwać przygotowania na tydzień lub dwa. Tym razem nic takiego nie było i leszczynianin zaangażował się w treningi przez cały okres przygotowawczy.

To jednak wcale nie koniec, bo żużlowiec poczynił także gigantyczne inwestycje w sprzęt i team. Po ostatnim sezonie postanowił wrócić do swojego byłego tunera, czyli Ashley'a Holloway'a, a w lepszym zrozumieniu tych silników ma pomóc mu były kolega z toru Łukasz Jankowski, który przez ostatnie lata nauczył się niemal wszystkiego o tych silnikach.

W ostatnich latach Pawlicki żonglował silnikami i praktycznie co kilka meczów decydował się na zmianę tunera. W tym roku będzie inaczej, bo 28-latek zakupił aż pięć silników Holloway'a. Całkiem prawdopodobne, że takich inwestycji w sprzęt nie poczynił żaden zawodnik w PGE Ekstralidze. Nawet Bartosz Zmarzlik przyznał się do zakupu trzech nowych silników na start sezonu, a przeprowadzający rewolucję w swoim warsztacie Krzysztof Kasprzak zakupił cztery silniki.

Większa liczba sprzętu u Pawlickiego jest jednak zrozumiała, bo żużlowiec doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ma sensu korzystać w tym roku z zeszłorocznych jednostek napędowych, bo te nie spisywały się odpowiednio. Już zakup samych nowych silników kosztował zawodnika blisko 200 tysięcy złotych, ale właśnie od tej inwestycji zależy jego przyszłość w żużlu. We Wrocławiu widzą jego zaangażowanie i już czekają na jego pierwszy ligowy mecz w nowych barwach.

ZOBACZ WIDEO: Kasprzak o odejściu z Grudziądza: Z nikim ręki nie ściskałem. To nagonka na mnie i Doyle'a 

- Jeśli chodzi o sam okres przygotowań, to Piotr przepracował go na sto procent. Momentami wydawało mi się, że było to nawet więcej niż przysłowiowe sto. Co jest także istotne, bardzo dobrze wkomponował się w drużynę, jest jej częścią. To widać gołym okiem i nikt, kto jest blisko Betard Sparty, nie ma żadnych wątpliwości, że wszystko funkcjonuje jak należy. Formę będzie można ocenić w miarę rozkręcania się sezonu. Pierwszy mecz o punkty też raczej wszystkich odpowiedzi nie da - przyznaje przedstawiciel Betard Sparty Wrocław, Adrian Skubis.

Pawlicki jest tak pozytywnie nastawiony do sezonu, że z rytmu nie wybiło go nawet zatarcie dwóch silników podczas sparingu z Falubazem. Te awarie mogły go kosztować nawet dodatkowe 40 tysięcy złotych. Na szczęście sprzęt dość szybko wrócił do niego po naprawie, a powodem usterki była najprawdopodobniej wadliwa partia łożysk. To jednak nie przeszkodziło mu w odpowiednim przygotowaniu do wyjątkowo ważnego dla niego meczu z Fogo Unią Leszno. Nie dość, że pierwszego w barwach nowej drużyny, to pierwszego w życiu spotkania przeciwko macierzystemu klubowi.

Czytaj więcej:
Kibice wściekli z powodu odwołanego meczu
Pojadą dwie imprezy jednego dnia
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl