Arged Malesa Ostrów rozpoczęła sezon od porażki w Gdańsku i niewiele brakowało, a po dwóch kolejkach biało-czerwoni mieliby nadal zerowy dorobek punktowy.
Zawodnicy ROW-u Rybnik szybko podnieśli się po fatalnej pierwszej serii, którą przegrali aż 6:17. Różnica mogła być jeszcze wyższa, ale upadek na drugiej pozycji zanotował Jakub Poczta. O wszystkim decydował jednak ostatni wyścig, w którym bohaterem okazał się Oliver Berntzon (więcej na ten temat przeczytasz TUTAJ).
- Bardzo dobrze tak zaczynać zawody, bo wiadomo było, że jest kwestią czasu, kiedy rybniczanie się przełożą i swoimi liderami pociągną wynik i rezerwami taktycznymi. Chciałbym, żebyśmy zawsze tak zaczynali, tylko trochę lżej kończyli - powiedział trener Mariusz Staszewski w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Zengota: Leszno jest moim domem, oby na lata
Problemem dla gospodarzy okazały się opady deszczu, jakie w piątek i sobotę przeszły przez Ostrów. Jak przyznał Staszewski, długo nie było wiadomo, czy spotkanie w ogóle dojdzie do skutku.
- Opady bardzo dużo nam przeszkodziły. Było zagrożenie, czy ten mecz w ogóle się odbędzie. Do samego końca walczyliśmy. W piątek po opadach do nocy, w niedzielę praktycznie do godziny rozpoczęcia meczu - mówił.
Arged Malesa Ostrów ma w tym sezonie ogromnego pecha. Kontuzjowani są Victor Palovaara, Tobiasz Musielak i Sebastian Szostak, a w niedzielę upadki zanotowali Grzegorz Walasek i Jakub Poczta. Ten drugi po meczu miał usztywnioną rękę.
- Jeszcze do końca nie wiemy, diagnoza pewnie będzie wieczorem, wtedy będziemy wszystko wiedzieli - mówił Staszewski.
- Na razie myślę o tym, żebyśmy w Landshut mieli pełny skład. Do Landshut to jeszcze tydzień. Na razie znowu mamy czterech zdrowych, poczekajmy, nie będę nic mówił, bo na razie nie chcę zapeszać. Na razie się skupiam, żeby wszyscy byli zdrowi - zakończył.
Czytaj także:
- Gorąco w Ostrowie. Kontrowersyjna decyzja sędziego i żółta kartka
- To koniec szans dla Szczepaniaka? GKM już teraz powinien kogoś wypożyczyć