Sandra Rakiej: Reportaż z motocrossu w Hiszpanii
Kilku żużlowców w przerwie zimowej zdecydowało się na wyjazd do Hiszpanii. Co przyniosła im wyprawa do kraju, w którym żużel jest sportem egzotycznym?
Okres od października do końca marca to w świecie żużla tak zwany "off-season". Na kontynencie nie odbywają się żadne zawody ze względu na porę roku, jedynie Australia i Argentyna przyciągają do siebie zawodników chcących uczestniczyć w kilku meczach. W tym czasie żużlowcy zbroją się sprzętowo i przygotowują fizycznie do kolejnego sezonu startów. Poszczególni sportowcy wybierają różne metody i programy treningowe. W tym roku wielu zdecydowało się na wyjazd do Hiszpanii. Czym skusiła ich Katalonia?
Pod koniec grudnia do Hiszpanii postanowił przeprowadzić się Joonas Kylmaekorpi. Fin trenował w okolicach Girony już poprzedniej zimy i tak mu się tu spodobało, że na trzy miesiące to właśnie Katalonię postanowił nazwać swoim tymczasowym domem. Tory motocrossowe, a także klinikę Rihuma pokazał mu Mika Ahola - wielokrotny mistrz świata w rajdach enduro. Rok temu Finowie planowali trenować razem, niestety nie zdążyli. Mika - prawdziwa legendo sportu, spoczywaj w pokoju.
Po paru tygodniach intensywnego treningu do Joonasa zadzwonił Dariusz Śledź. Ktoś widział wpisy na twitterze, ktoś inny zdjęcia na portalach. Polskim żużlowcom znudziły się treningi na siłowni w mroźnej Polsce i postanowili wyruszyć w podróż do Hiszpanii. Jako pierwszy do Girony zawitał rzeszowski duet: Dawid Lampart i Grzegorz Walasek. - W drogę ruszyliśmy zaraz po oficjalnej prezentacji naszej drużyny. Na trasie z Rzeszowa mieliśmy parę przystanków, aby zapakować motocykle pozostałych chłopaków, którzy mieli do nas wkrótce dołączyć. W niedzielę o poranku wyjechaliśmy z Polski, a w poniedziałek o świcie dotarliśmy do Girony. Nie chcąc tracić dnia, pomimo wielkiego zmęczenia, rozpakowaliśmy sprzęt z busa i zaczęła się zabawa, która trwała trzy tygodnie - komentuje Lampart.