Emil Sajfutdinow wraca do walki o IMŚ. Spełni przerwany sen z 2013 roku?

Mateusz Domański

Emil Sajfutdinow zadebiutował w cyklu Grand Prix w 2009 roku, kiedy to sięgnął po brązowy medal. W sezonie 2013 reprezentant Sbornej miał spore szanse na zdobycie mistrzostwa, ale piękny sen przerwała kontuzja.

Emil Sajfutdinow w kapitalnym stylu rozpoczynał swoją karierę w prestiżowych zawodach. Rosjanin stał się pierwszym żużlowcem w historii, który dwukrotnie zdobył złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, dodatkowo czyniąc to rok po roku (2007-2008). Organizatorzy cyklu Grand Prix zwrócili uwagę na ten wyczyn, przyznając Rosjaninowi dziką kartę na sezon 2009. Eksperci oraz kibice jednomyślnie twierdzili, że Sajfutdinow zasłużył na jazdę w elitarnym gronie. Niewielu jednak spodziewało się, że młodziutki reprezentant Sbornej w tak dobry sposób wprowadzi się na światowe salony.

Rosyjski zawodnik nie miał najmniejszego problemu z zaaklimatyzowaniem się w nowym otoczeniu. Potwierdził to już podczas pierwszej rundy Grand Prix. 25 kwietnia 2009 roku Sajfutdinow triumfował na praskiej Markecie. Co prawda podczas fazy zasadniczej nie zachwycał, zdobywając jedynie osiem punktów, ale na najważniejsze biegi dnia zdołał spiąć się na tyle, by wygrać półfinał oraz finał. W ostatniej odsłonie rywalizacji pokonał nie byle kogo, bo między innymi legendy australijskiego speedwaya - Jasona Crumpa oraz Leigh Adamsa.

Zafascynowanie "Rosyjską Torpedą" wzrastało. W kolejnej rundzie, która odbyła się w Lesznie, Sajfutdinow zdobył jednak tylko dziewięć "oczek". Na jego rehabilitację nie trzeba było długo czekać. W trzeciej odsłonie Grand Prix 2009 w cuglach triumfował w Goeteborgu. Później ten sukces powtórzył jeszcze w Grand Prix Słowenii w Krsko, gdzie był niepokonany. Apetyty fanów Rosjanina oraz samego zawodnika rosły w nieprawdopodobnym tempie. Sajfutdinow miał nawet szanse, by sięgnąć po wicemistrzostwo globu. W kluczowych momentach lepiej spisał się jednak Tomasz Gollob, w związku z czym Rosjaninowi przypadł brązowy krążek. To oczywiście też był ogromny sukces.

Po świetnym debiucie w Grand Prix, kibice oraz eksperci widzieli w Sajfutdinowie przyszłego Indywidualnego Mistrza Świata. Niestety, rok 2010 zweryfikował te marzenia. Po niezłym początku - trzecim miejscu w Grand Prix Europy oraz wywalczeniu miejsca w czołówce GP Szwecji - Rosjanin borykał się z problemami zdrowotnymi. Wpierw złamał rękę, a gdy już wrócił do zdrowia, to przytrafił mu się uraz nadgarstka. Mocno pokiereszowany Sajfutdinow wywalczył w tej edycji zmagań o miano najlepszego żużlowca globu jedynie 33 punkty.

Nikogo nie zdziwił chyba fakt, że organizatorzy cyklu przyznali Emilowi Sajfutdinowowi dziką kartę na starty w Grand Prix w 2011 roku. Rosjanin niby powrócił do pełni sił, ale to nie był już ten sam zawodnik, co przed kontuzjami. Na początek sezonu powtórzył sukces, sięgając po brązowy krążek Grand Prix Europy. Równie udanie zakończył, plasując się na trzeciej lokacie w Gorzowie Wielkopolskim. W końcowej klasyfikacji reprezentant Sbornej zajął szóste miejsce, uzyskując 106 punktów.

[nextpage]

Nadal wierzono, że Emil Sajfutdinow zostanie Indywidualnym Mistrzem Świata. W sezonie 2012 jednak rosyjski żużlowiec znów nie porywał. Brakowało mu tej waleczności i prędkości, którymi dysponował w 2009 roku. Co prawda zaliczył dwa bardzo udane turnieje - w Terenzano (drugie miejsce) oraz w Vojens (trzecia lokata), ale to nie wystarczyło, by znaleźć się w czołowej trójce "generalki". Sajfutdinow musiał zadowolić się jedynie piątą lokatą. Do trzeciego Grega Hancocka miał stratę piętnastu "oczek".

Przyszedł rok 2013. To miał być właśnie ten sezon, w którym Sajfutdinow osiągnie wymarzony cel i stanie na najwyższym stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Świata. Zaczął przeciętnie, bo od sześciu punktów w Grand Prix Nowej Zelandii. Później natomiast jeździł jak z nut... Wygrywał w Bydgoszczy, Goeteborgu i Cardiff. W pozostałych turniejach również spisywał się z bardzo dobrej strony. Wydawało się, że Rosjanin jest w bardzo dobrym położeniu w kontekście walki o miano najlepszego zawodnika globu. Na trzy rundy przed końcem cyklu był wiceliderem klasyfikacji, tracąc do Taia Woffindena jedynie trzy punkty.

Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna. 31 sierpnia 2013 roku Sajfutdinow złamał rękę podczas półfinału Enea Ekstraligi na torze w Toruniu. W związku z tym urazem Rosjanin opuścił trzy ostatnie rundy rywalizacji o IMŚ, spadając z drugiej lokaty na szóstą. Piękny sen Rosjanina został przerwany. Po tym nieszczęśliwym sezonie reprezentant Sbornej odmówił jazdy w kolejnej edycji Grand Prix. Utalentowany jeździec obrał inny kurs. Postanowił spróbować sił w walce o Indywidualne Mistrzostwo Europy. Był to strzał w dziesiątkę - zarówno w roku 2014, jak i 2015 triumfował w rywalizacji o status mistrza kontynentu.

Po tych sukcesach Emil Sajfutdinow postanowił powrócić do Grand Prix. Rosjanin przyjął od organizatorów stałą dziką kartę i w przyszłym roku będzie startował w elitarnym cyklu. Bez wątpienia Rosjanin ma złe wspomnienia z tymi zawodami. Miejmy nadzieję, że limit pecha "Rosyjskiej Torpedy" został już wyczerpany i kolejny sezon przejedzie cało i zdrowo. Kto wie - może nawet pokusi się o spełnienie wcześniej przerwanego snu?

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob znów z nagrodą za wyścig sezonu: "Sam się dziwię, jak ja to robię"
 
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl