WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Jakub Jamróg

Lubi ścigać się ze słabymi Węgrami, bo ceni lokalnych matadorów

Sabina Susułowska

Jakub Jamróg zostaje w Unii Tarnów po awansie zespołu do PGE Ekstraligi. Ciekawe, jak sprawdzą się metody przygotowań zawodnika w starciu z żużlowcami najlepszej ligi świata?

Jakub Jamróg zakończył sezon 2017 przechodząc do historii jako zwycięzca pierwszego Memoriału Krystiana Rempały. Zawodnik Grupy Azoty Unii Tarnów przegrał tylko z Kennethem Bjerre.

Jamróg miał jeszcze wystąpić w Toruniu w zawodach Nice Challenge. Te jednak się nie odbędą, więc na tym kończą się tegoroczne starty zawodnika, który bardzo często szukał okazji do jazdy poza ligą. - Już słyszałem pytania, po co jadę na Węgry i ścigam się z drugoligowcami, skoro myślę o Ekstralidze - mówi Jamróg. - Uważam, że lepsze to niż jazda na crossie. Może ta obsada nie jest najlepsza, ale objeżdżam się, testuje sprzęt. Lepsze są nawet takie zawody ze słabszymi zawodnikami niż trening. Dużo ludzi lekceważy tych zawodników, a to są tacy lokalni matadorzy, którzy całe życie spędzają na jednym torze. Wyskoczy taki ze startu i naprawdę ciężko go minąć. Jak tylko pieniądze są odpowiednie, żeby ryzyko zawodowe się kalkulowało to na takie zawody jeżdżę - kwituje.

Sezon ligowy się zakończył i zaczyna się nerwowy okres transferowy. Zawodnik Unii nie będzie jednak zmuszony brać udziału w gonitwie za kontraktem na sezon 2018. Jamróg już kilkakrotnie zapewniał, że jest po słowie z prezesem Łukaszem Sadym. Wszystko zakończyło się zgodnie z przewidywaniami. Wychowanek Unii Tarnów będzie Jaskółką także w Ekstralidze.

ZOBACZ WIDEO To był jego sezon. Nie potrafi zliczyć wszystkich medali  
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl