Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Od kiedy pan wie, że Jan Andersson, który przygotowuje m.in. pana silniki odchodzi na emeryturę?
Jarosław Hampel, zawodnik Fogo Unii Leszno: Jestem w stałym kontakcie z Janem Anderssonem i w zasadzie dowiedziałem się od razu, kiedy ta decyzja zapadła. Zostałem niezwłocznie poinformowany przez szwedzkiego tunera o jego planach.
[b]
Jego decyzja była dla pana zaskoczeniem czy też Szwed wcześniej przygotowywał na to swoich klientów?[/b]
Mimo wszystko, było to w pewnym sensie zaskoczenie. Wiem, że do maja będzie serwisował silniki, które są przygotowane przez niego. Nowych zamówień nie będzie jednak realizował. Nadszedł zatem czas, by rozejrzeć się za nowym tunerem, który będzie przygotowywał mi silniki i znaleźć sobie drogę do dalszej współpracy już z innymi tunerami.
Dla pana będzie to spory problem? Przez większą część kariery związany był pan właśnie ze szwedzkim tunerem...
Współpracowaliśmy przez 14 lat. Od 2004 roku silniki przygotowywał mi właśnie Jan Andersson. To bardzo długi czas. Dla mnie w tym momencie naprawdę wiele się zmieni.
Już pan szuka nowych tunerów? Jakieś kroki w tym kierunku zostały poczynione?
Owszem. Już pierwsze telefony wykonałem. Umówione są spotkania i wkrótce odbędą się wizyty i rozmowy o współpracy. Żadnych konkretnych decyzji odnośnie tego, kto będzie przygotowywał mi silniki w przyszłym sezonie jeszcze nie podjąłem.
Rozumiem, że na wiosnę czeka pana mnóstwo pracy przy testowaniu sprzętu?
Na pewno będzie tej pracy ze sprzętem dużo więcej niż zazwyczaj. Te silniki od nowych dostawców będą musiały zostać solidnie i dokładnie przetestowane. Jestem przekonany, że przed kolejnym sezonem czeka mnie bardzo dużo pracy.
To będzie drastyczna zmiana dla pana? Jan Andersson znał już pana, a pan jego silniki. Teraz poszukiwania trzeba zacząć od nowa?
Znaliśmy się doskonale i to był na pewno atut naszej współpracy, bo przecież przez tyle lat przygotowywał mi silniki. Wiedział, jaką charakterystykę silnika lubię. Byliśmy w stanie pokonać każdy problem. Zarówno zmiany tłumików i inne nowości, które pojawiały się na przestrzeni lat. Zawsze prędzej czy później potrafiliśmy znaleźć wyjście z danej opresji. Nie ukrywam, że byłem bardzo zadowolony z tej współpracy. Ten etap się już kończy. Muszę to zaakceptować i myśleć o nowych rozwiązaniach na przyszłość.
W trakcie tych 14 lat współpracy przyzna pan, że miewaliście różne momenty współpracy ze szwedzkim tunerem. Bywały sezony gorsze, w trakcie których szukał pan też innych tunerów...
Rzeczywiście, aczkolwiek głównym tunerem, z którym współpracowałem był jednak Jan Andersson. Owszem, pojawiali się inni tunerzy, na silnikach których też jeździłem. Ze Szwedem jednak pracowałem nieustannie przez wiele lat. Teraz dużo się zmieni, bo będzie poszukiwanie szybkości na zupełnie innych silnikach.
Są w tych wszystkich zawirowaniach jakieś pozytywne wieści dla pana?
Pozytywne jest to, że do maja będę mógł jeszcze używać silników Jana Anderssona, bo tej zimy Szwed będzie w stanie przygotować kilka jednostek. Z tego, co wiem, dopiero w maju ostatecznie rezygnuje z tej pracy. Zimą serwis będzie na szczęście przeprowadzany, więc na wiosnę zabezpieczenie sprzętowe sprawdzonych silników będę miał.
Odejście na emeryturę jednego z czołowych tunerów na świecie, który obsługiwał sporą liczbę topowych zawodników, może spowodować jakieś zawirowanie na tym rynku?
Trudno powiedzieć, bo to wszystko się tak dynamicznie zmienia. Ciężko przewidzieć, czy pojawi się ktoś na rynku, kto będzie znaczącym nazwiskiem wśród tunerów. Czy też może będzie kontynuacja dobrej pracy tunerów, którzy do tej pory przygotowywali najszybszy sprzęt. Mam tutaj na myśli Flemminga Graversena czy Ryszarda Kowalskiego. Przecież to są tunerzy, którzy kończyli sezon 2018 z wielkimi sukcesami. Zobaczymy, jaki będzie rynek tunerów w przyszłym roku.
Marcel Gerhard może zamieszać?
Zobaczymy. Słyszymy właśnie, że Szwajcar będzie próbował ponownie ze swoim silnikiem GTR zaatakować rynek.
A może któryś z polskich tunerów, który nie ma jeszcze tak uznanej marki jak Ryszard Kowalski, spróbuje zapełnić lukę na rynku po Janie Anderssonie?
Czemu nie? Na bieżąco będzie trzeba pilotować temat i reagować na zmieniającą się sytuację na tym rynku i decydować, od kogo najpierw sprawdzać silniki.
Tak naprawdę emerytura Jana Anderssona to nie tylko pana problem, ale wielu żużlowców, w tym kilku pana kolegów z Fogo Unii Leszno...
Dokładnie. Jan Andersson obsługiwał wielu żużlowców. Nie jest to zatem kłopot tylko dla mnie, ale dla sporej grupy zawodników. Miejmy nadzieję, że będzie możliwość zastąpienia Jana Anderssona przez silniki od innych topowych tunerów.
Rozmawiacie między sobą o tym problemie, czy też każdy na własną rękę próbuje znaleźć nowych dostawców silników?
Rozmawiamy o zaistniałym problemie, ale tak naprawdę każdy będzie musiał sobie z tym radzić we własnym zakresie.
ZOBACZ WIDEO Ile żużlowcy wydają na opony?