Jamróg myślał, że wystarczy przewalić tony żelastwa. On wywrócił mu światopogląd o treningu do góry nogami (wywiad)

Materiały prasowe / Na zdjęciu od lewej: Trener personalny Bartosz Mucha i Jakub Jamróg
Materiały prasowe / Na zdjęciu od lewej: Trener personalny Bartosz Mucha i Jakub Jamróg

Jakub Jamróg nawiązał współpracę z trenerem personalnym - Bartoszem Muchą przed sezonem 2018. - Wywróciłem jego światopogląd o treningu do góry nogami - mówi Mucha. Niedawno pod jego skrzydła dołączył inny wychowanek Unii Tarnów - Patryk Rolnicki.

[b][tag=71535]

Kamil Hynek[/tag], WP Sportowe Fakty: Na początek pytanie standard: jak nawiązała się wasza współpraca z Kubą Jamrogiem?[/b]

Bartosz Mucha, trener personalny współpracujący z Jakubem Jamrogiem i Patrykiem Rolnickim: Inicjatywa wyszła z dwóch stron. Na początku mijaliśmy się kilka razy w szatni, Kuba przygotowywał się własnym rytmem. Miał swoją rozpiskę treningową, ale nie była on odpowiednio poukładana. Pewnego dnia podszedł do mnie i powiedział wprost, że źle się czuje po tych treningach. Na szybko zdiagnozowałem skaczący cukier i machina ruszyła. Przed sezonem 2018, czyli tym, w którym wrócił do Unii Tarnów zapytał mnie o współpracę stałą. Od tej pory biorę odpowiedzialność na fizyczną stronę przygotowań. Należy podkreślić, że jeśli chodzi o trening jest bardzo wdzięczną, ciekawą wielu rzeczy osobą. Nie trzeba go gonić do roboty. W wielu przypadkach nie jest to takie oczywiste.

Praca z Kubą to pewnie spore wyzwanie zawodowe, ponieważ nie miał pan do czynienia z tą grupą sportowców. Musieliście się siebie niejako uczyć?

To prawda. Nie ma czegoś takiego jak przygotowanie motoryczne żużlowca. Nie ma o tym fachowej literatury, tak jak do innych dyscyplin sportowych. Jest masa tytułów, gdzie możemy zaczerpnąć wiedzę. W żużlu coś takiego nie funkcjonuje. Zbierałem wiadomości od samego zawodnika i bazowałem na swoich informacjach. Razem z Kubą staraliśmy się to skomponować i skleić w całość żeby w jak najlepszym stopniu forma z ćwiczeń na siłowni przełożyła się na tor.

ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu

A na własną rękę szukał pan jakiś wiadomości, jak trenować z żużlowcami, na co zwracać uwagę, radził się pan kogoś?

Gdy już na 100 proc. wiedziałem, że Kuba przychodzi pod moje, skrzydła rozwijałem wiedzę na temat czucia głębokiego. Z tego co zauważyłem żużlowcy są z reguły przygotowywani stricte pod sport, który uprawiają. Nie ma podejścia kompleksowego jako sportowca.

Kuba jest po poważnej kontuzji kręgosłupa. W związku z tym wdrażacie jakieś środki zapobiegawczy, by go dodatkowo nie obciążać newralgicznych miejsc?

Zdecydowanie, mając w pamięci ten uraz i chcąc zabezpieczyć Kubę przed skutkami upadków niektóre ćwiczenia wyeliminowaliśmy. Dbaliśmy o to żeby ochronić wszystko treningiem siłowym. Poza tym Kuba regularnie uczęszcza do centrum rehabilitacji "Reha Medica", gdzie na stałe ma przydzielonego rehabilitanta. I to jest świetne uzupełnienie naszych zajęć.

Zobacz także: Jest wątpliwość w sprawie operacji Tomasza Golloba

Sportowcy są w ogóle świadomi jak ćwiczyć. Kiedy rozmawiałem z Jamorgiem, ten opowiadał, że na początku myślał, iż przewali trochę żelastwa i to wystarczy?

Po pierwszych dwóch tygodniach przyszła refleksja, że wywróciłem jego światopogląd do góry nogami. Trening i wiedza o nim mocno ewaluowała na przestrzeni kilkunastu lat. Sam mam pewne doświadczenia, ponieważ trenowałem piłkę ręczną. Trzeba non stop wpuszczać do głowy aktualizacje i systematyzować pojęcia. Kuba czuł różnicę już po pierwszym kontakcie z motocyklem, najpierw na treningach, a później sparingach.

Coraz popularniejsze wśród sportowców zrobiło się "morsowanie". W Tarnowie mamy silną grupę "morsów" w osobach Kuby, Patryka Rolnickiego i Mateusza Cierniaka. Na co w głównej mierze wpływa taka forma aktywności?

Fajnie, że zawodnicy dbają o odnowę. Jeśli dokładamy krioterapię, regeneracja przy dużym obciążeniu fizycznym przebiega bardziej harmonijnie. Organizm reaguje na zimno, zacieśniając tkanki, pomagając im odtwarzać się. A Patryk i Kuba dostają naprawdę niezły wycisk trenując po 1-2 godziny sześć razy w tygodniu. Nieuchronnie zbliża się okres, kiedy dokręcimy śrubę i wytrzymałość wzrośnie, dlatego jeżeli zawodnik jest nawet zobowiązany zadbać o odpowiednią regenerację organizmu poprzez sposoby, o których mówiliśmy.

Niedawno zaczął pan pracę z kolejnym żużlowcem - Patrykiem Rolnickim. Strzelam, że pewnie po kłosie owocnych przygotowań z Kubą?

Patryk widział filmiki w internecie, stosował własny tok, ale w tej samej siłowni, gdzie prowadzę zajęcia więc nasze drogi podobnie jak w przypadku Kuby krzyżowały się. W pewnej chwili stwierdził, że chciałby, abym przejął kontrolę nad jego przygotowaniami. Zaczęliśmy trochę później niż z Kubą, ale ostro nadgoniliśmy temat i myślę, że może być zadowolony.

Dla pana żużel jest całkowitą nowością, czy interesował się pan czarnym sportem wcześniej?

Mieszkając w Tarnowie bardzo ciężko nie być na stadionie żużlowym i nie zdawać sobie sprawy z jaką ważną dyscypliną mamy tutaj do czynienia. Moje pierwsze szycie łuku brwiowego było wynikiem spotkania ze stadionową ławką. Za małolata tata brał mnie na żużel więc byłem z nim związany. Gdy jeszcze nie pracowałem zawodowo wybierałem się na mecze wyjazdowe. Później z braku czasu i natłoku obowiązków ograniczyłem się do wizyt "domowych".

Po zacieśnieniu współpracy z Kubą, obserwując jego poczynania na torze mocniej się pan teraz denerwuje losami swojego podopiecznego?

Dla mnie osobiście jest to niesamowity ładunek emocjonalny. Pamiętam jak przeżywałem inauguracyjne zawody w Tarnowie przeciwko Falubazowi Zielona Góra. Nawet teraz, gdy o tym wspominam dostaję gęsiej skórki. To chłopak, którego widziałem częściej niż mamę, dziewczynę i znajomych. Cztery miesiące potężnego zasuwania sprawia, że z tyłu głowy pojawia się myśl o odpowiedzialności i identyfikacji z danym człowiekiem. Nie ma nawet porównania z oglądaniem zawodów z punktu widzenia kibicowskiego, a perspektywy, kiedy masz z kimś styczność na co dzień. Obserwując jego emocje, posiadając świadomość, co musiał przejść ze mną w zimie. A wypada dodać, że Kuba jest prawdziwym tytanem pracy. Niejednokrotnie byłem zmuszony wyrzucać go z zajęć.

Pamiętam niebezpieczny upadek z końcówki poprzedniego sezonu. To był mecz z Włókniarzem Częstochowa na własnym torze. Kuba szczepił się motocyklem z jednym z zawodników gości. Znalazł się w pułapce bez wyjścia, niebezpiecznie uderzył w bandę. Pomijam fakt, że pewnie mocniej zabiło panu serce, ale już wówczas na świeżo pojawia się myśl, co się stało. Tuż po zawodach sięga pan po telefon i pyta, czy zawodnik jest w jednym kawałku i czy czeka go jakaś przymusowa przerwa?

Od razu pojawia się strach o zawodnika. Z chwilą gdy wstanie o własnych siłach i wiemy, że mniej więcej jest okej ten łańcuch wygląda inaczej. W pierwszej kolejności do akcji wkracza lekarz, potem rehabilitant, nabywamy pełną wiedzę medyczną i wtedy dobieramy odpowiedni zestaw ćwiczeń. Nie ukrywajmy, w trakcie trwania rozgrywek musimy reagować nie bieżąco.

Jest maksymalna liczba treningów, którą zawodnik powinien wykonywać w tygodniu, tak żeby się np. nie przetrenować i być względnie cały czas na świeżości. Nie jest tajemnicą, że oprócz treningów z panem Kuba jeździ też na sesje do Wrocławia?

Zmiana klubu spowodowała również korekty w naszym harmonogramie. Określiliśmy priorytety i cele. Zostawiliśmy te elementy, które najlepiej działały i przekładały się na tor. Zaplanowaliśmy mikro cykl w oparciu o to, co Kuba robi w Sparcie z trenerem Mariuszem Cieślińskim.

Te treningi w Tarnowie i Wrocławiu wyglądają podobnie, konsultujecie się w jakiś sposób z trenerem Cieślińskim?

Różnią się sporo, lecz absolutnie nie ingeruję w to, jak ćwiczą we Wrocławiu. Kuba wykonuje tam świetną pracę pod okiem odpowiedzialnej i znającej się na swoim fachu osoby. W Tarnowie natomiast rozwijamy metody, które świetnie zdawały egzamin poprzednio.

Są jakieś partie, nad którymi szczególnie się skupiacie podczas rozpisywania treningów?

Proces przygotowania zawodnika do sezonu idzie fazami. W pierwszej kolejności mamy okres na budowanie siły i wydolności, wzmacniamy cały organizm. W procesie dalszej pracy wdrażamy się pod przygotowanie specjalistyczne. Łapiemy równowagę, wspomagamy mięśnie najmocniej pracujące przy wyjeździe na tor. Rozbiliśmy na czynniki pozycję na motocyklu, który mięsień jest najmocniej dociskany, który wzmacniać, a który rozciągać. Naprawdę podeszliśmy profesjonalnie do tego jak zoptymalizować sylwetkę Kuby na torze. Pamiętajmy, że motocykl motocyklem, ale to zawodnik go dosiada. On musi być świadomy swojego ciała i ruchów. A jak to współgra, wtedy on czuje się pewniej na torze.

Kiedy musicie narzucić ostry reżim, a kiedy poluzować zawodnikowi?

Jest coś takiego jak bezpośrednie przygotowanie startowe. W moim mikro cyklu przypada ono na 8-10 marca. Teraz jesteśmy w ciężkim treningu. Budujemy wytrzymałość i stabilizację na bardzo dużej intensywności. Im bliżej będzie podanego wcześniej terminu, zaczniemy stopniowo schodzić z natężenia. Po pierwszych sparingach odzyskujemy świeżość, ćwiczymy refleks i czas reakcji.

Podczas trwania sezonu tych treningów jest pewnie mniej.

Tak, z tym, że staramy się wówczas dopasować do planów startowych Kuby. Ta rozpiska będzie płynna. Wstępnie umówiliśmy się, że przynajmniej dwa razy w tygodniu będziemy chcieli się spotkać. Zdaję sobie jednak sprawę jak wygląda życie żużlowca. Raz uda nam się zgrać cztery razy w tygodniu, a innym razem np. nie zobaczę Kuby przez dwa tygodnie. Jesteśmy na łączach, Kuba wozi ze sobą odpowiednie akcesoria treningowe. Konsultujemy się, ale Kuba po tylu miesiącach harówy jest już niezwykle świadomym gościem i potrafi pod moją kontrolą przeprowadzić sobie poza domem trening sam.

Zobacz także: Miał oferty, ale zaufał Stali Rzeszów

Kontroluje pan zawodników, czy przypadkiem nie zaniedbali się. Jest słynne wchodzenie na wagę przez treningami?

Dobrze, że zaczepiliśmy ten wątek, bo tak naprawdę od tego powinniśmy w ogóle zacząć naszą rozmowę. Przed podjęciem współpracy ze mną, zawodnik wysyłany jest na testy wysiłkowe. Na tych testach poza podstawowymi parametrami takimi jak: ile ma tkanki mięśniowej, jakie jest nawodnienie, waga, wzrost, współczynnik BMI. Na tej podstawie robiony jest pułap tlenowy, wydolność płuc. Sprawdzamy obciążenie mięśni, ile jeszcze możemy w procesie treningowym z nich wyciągnąć. Po zakończonym okresie treningów ze mną, Kuba czy Patryk jadą na kolejne sprawdziany. Zestawiamy wyniki przed cyklem i po nim. Po poprzednim roku mam porównanie z Kubą i mogę powiedzieć, że wykonaliśmy w tym względzie duży skok. Po 3-4 miesiącach liczby zmieniły się na korzyść Kuby.

Żużlowcy coraz chętniej sięgają po pomoc trenerów personalnych, indywidualnych, rehabilitantów podczas zawodów. Gdyby zaszła taka potrzeba jest pan do dyspozycji Kuby bądź Patryka. Myślę o przebywaniu z zawodnikiem w parku maszyn?

Jest to możliwe. Zastanawialiśmy się nad tym już wcześniej, aby wspólnie przeprowadzać rozgrzewkę tuż przed rozpoczęciem meczu. To rozwiązanie wydaje nam się dość sensowne, ale sprawa jest jeszcze zbyt świeża żeby coś więcej o tym mówić. Wstępnie jestem z Patrykiem umówiony, że być może zastosujemy ten wariant na inauguracji w Lublinie.

Nie ma pan na głowie tylko żużlowców. Będzie pan sobie umiał to poukładać, aby wyjazdy nie kolidowały z normalną codzienną pracą z innymi klientami?

Nie będzie problemu. Też chcę się rozwijać. Traktuję to jako formę awansu, ale przede wszystkim chęć dalszego rozwoju zawodowego. Lubię pracować ze sportowcami ponieważ wymaga to ode mnie większego wysiłku w kwestii poszerzania horyzontów. Sięgania po nowe bodźce. Inaczej pracuje się z przysłowiową panią Krysią z banku, którą mam odchodzić 10 kg w pół roku, inaczej z zawodnikiem, który ma być sprawny i zrobić wynik. To dwa światy. Ciężko je nawet porównać. Towarzyszy nam kompletnie inna presja i etyka pracy. Nie ukrywam, że zajmowanie się zawodowcami, dla których sport jest sposobem na życie sprawia mi wielką frajdę.

W związku z tym odczuwa pan większe zainteresowanie swoją osobą. Posiadanie zawodników, rozpoznawalnych twarzy sprawia, że pojawia się większy ruch w interesie?

Oj tak. Zdałem sobie z tego sprawę, gdy zorientowałem się, że skończył się mój limit przerobowy. Nie jestem już w stanie przyjmować nowych klientów i jestem przekonany, że jest to wynikiem pracy z zawodnikami. To ma naprawdę spore odbicie w światku tarnowskim, gdzie ci zawodnicy są tu mocno zakorzenieni.

Źródło artykułu: