WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Adam Łabędzki

Żużel. Zdobył wicemistrzostwo Polski i nie wystartował w lidze. "Kwiaty odbierał w cywilu"

Dawid Franek

Adam Łabędzki był wychowankiem Unii Leszno. W barwach tego klubu odniósł swój największy indywidualny sukces - zdobył wicemistrzostwo Polski. Tuż po tym wydarzeniu nie wystartował jednak w lidze, a na prezentacji odbierał gratulacje "w cywilu".

W 1996 roku miał miejsce finał Indywidualnych Mistrzostw Polski w Warszawie. Dla zawodników Unii Leszno  były to zawody bardzo udane, ponieważ srebrny medal wywalczył Adam Łabędzki, a brąz Roman Jankowski. Łabędzki w tamtym sezonie na ligowych torach spisywał się bardzo dobrze, ale tuż po osiągnięciu wielkiego sukcesu nie zmieścił się w składzie Unii na kolejny mecz. W klubie obowiązywały twarde zasady i nawet dla wicemistrza Polski nie zrobiono wyjątku.

- Gdy jeździliśmy w II lidze w 1996 roku, mieliśmy taką zasadę, mówiącą o tym, że zawodnik, który w danym meczu pojechał najgorzej, wypadał ze składu na kolejny. Podczas spotkania w Zielonej Górze Łabędzki zdobył trzy punkty. W następną niedzielę był mecz u nas z Wandą Kraków. W międzyczasie w czwartek odbywał się w Warszawie finał Indywidualnych Mistrzostw Polski, gdzie Adam pojechał wspaniale. Zdobył srebrny medal. W sztabie szkoleniowym powstał dylemat - mówi nam Rufin Sokołowski, były prezes Unii Leszno.

- Adam jako świeżo upieczony wicemistrz Polski miał nie jechać w meczu ligowym. Zadzwonił do mnie wiceprezes klubu, Leszek Jankowski, żebyśmy sobie nie stroili żartów. Trener był jednak innego zdania, mówiąc, że zasady muszą nadal obowiązywać. Adam oglądał mecz z trybun, a kwiaty i podziękowania odbierał na prezentacji w "cywilu". Nie obraził się i nie powiedział żadnego złego słowa - dodaje były prezes Unii.

ZOBACZ WIDEO Czy Krzysztof Gałańdziuk poprowadzi Apator sam? Klub komentuje 

Dla Łabędzkiego sezon 1996 ostatecznie okazał się ostatnim spędzonym w macierzystym klubie. Unia awansowała wówczas do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale indywidualny wicemistrz Polski nie zamierzał przenosić się do elity. Ostatecznie trafił do TŻ Łódź.

- Niezmiennie cenię Adama Łabędzkiego za to, że kiedy odchodził z Unii Leszno do klubu z Łodzi, to wprost powiedział, że zmienia klub, bo tam oferują mu lepsze warunki. Wielu zawodników jeżdżących w Lesznie mówiło, że chcą tu zostać do końca kariery, ubóstwiali ten klub, a później nagle mówili, że prezes krzywo spojrzał albo, że nie dostali odpowiedniego sprzętu. Adam natomiast nie owijał w bawełnę - wspomina Sokołowski.

W Łodzi Łabędzki przejeździł tylko sezon, po czym na dwa lata przeniósł się do Wrocławia. Klub ze stolicy Dolnego Śląska czynił starania, by pozyskać wychowanka Unii już po sezonie 1991, lecz wówczas leszczynianie zrobili wszystko, aby nie dopuścić do transferu. Pikanterii dodawał fakt, że Sparta i Unia walczyły w barażu o miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sam zawodnik stracił natomiast całe następne rozgrywki.

Na zdjęciu: Adam Łabędzki na prowadzeniu
Leczył cały czas poważną kontuzję uda oraz był uwikłany w sprawy proceduralne związane z niedoszłym transferem. Bowiem sposobem na ściągnięcie zawodnika do Wrocławia miało być wcielenie go do wojska, a trudno było się spodziewać, że do służby przystąpi człowiek z poważnym urazem nogi.

Sprawą zajęło się tym samym Ministerstwo Obrony Narodowej, a Łabędzki ostatecznie został zawieszony, jeśli chodzi o starty w lidze. Powrócił do jazdy w Unii dopiero na kilka spotkań sezonu 1993.

Większość kariery Łabędzki spędził w Lesznie, a kibice i działacze wspominają go jako zawodnika walecznego. Z pewnością gdyby nie kontuzje, to mógłby osiągnąć więcej - Adam zawsze wykazywał się ambicją. Na torze zostawiał serducho i miał świetną technikę jazdy - kończy Sokołowski.

Czytaj także:
Zawody w Bydgoszczy zmieniły jego sezon. Potem został mistrzem świata
Tajemnicze słowa Tomasza Bajerskiego. Szykuje się kolejny transfer?
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl