Daniel Ludwiński: Wiosną tego roku objął pan stanowisko trenera polskiej kadry A-Mix. Jak wyglądały przygotowania reprezentacji do nowego sezonu pod pana wodzą?
Ivan Hudac: Za nami mały mikst systemów treningowych, które znam ze swojego doświadczenia szkoleniowego, i możliwości które otrzymaliśmy w lecie. Gdy buduje się nową grupę nie można pracować tak jak pracowało się wcześniej, trzeba zaadaptować programy szkoleniowe do możliwości osób w grupie. Odbyliśmy liczne zgrupowania i obozy treningowe – dwa razy byliśmy w Szczyrku, dwa razy w słoweńskiej Rogli na większej wysokości, i także dwa razy w Ramsau. Ostatnie dni przed sezonem to pobyt w Muonio, gdzie czekać nas będą, zarówno dziewczyny jak i chłopaków, starty w zawodach FIS. W zależności od indywidualnych wyników i indywidualnej formy zapadną decyzje o startach w Pucharze Świata.
Jest pan zadowolony z tego jak przebiegły wspomniane zgrupowania?
- Jeśli tylko biegaczki i biegacze byli zdrowi to nie mieliśmy żadnych problemów z realizowaniem naszych planów treningowych. Niestety, nie zawsze było jednak tak dobrze, gdyż w trakcie okresu przygotowawczego mieliśmy sporo kontuzji, szczególnie w przypadku dziewczyn. Mogę mieć tylko nadzieję, że zimą będzie pod tym względem lepiej. Generalnie przygotowania były nastawione na mistrzostwa świata w Val di Fiemme, które odbędą się w lutym, a także bardziej długofalowo na igrzyska olimpijskie w Soczi. Mam nadzieję, że do tego czasu wszystko będzie już dobrze i również te dziewczyny, które straciły nieco treningów przed kontuzje, będą już gotowe i w pełni formy.
W poprzednich latach pracował pan z Petrą Majdić, a więc z zawodniczką ze ścisłej światowej czołówki, która walczyła o medale na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Czy rozpoczęcie pracy z grupą, przed którą stawia się jednak niższe cele, było dla pana dużą zmianą?
- Oczywiście zwycięstwa i podia dają wiele adrenaliny, motywacji. Kiedy jednak sportowiec poprawia swoją formę, staje się coraz lepszy, zależnie od swoich możliwości, to także dodaje szkoleniowcowi wiele motywacji do grupy, podobnie zresztą jak całej grupie, która widzi, jaką drogą powinna podążać, żeby również się poprawiać. Nie każdy ma możliwości i talent, żeby stawać na podium i wygrywać, ale wierzę, że na przykład w sztafecie, albo w sztafecie sprinterskiej, przy odpowiedniej formie także teraz możemy powalczyć o bardzo wysokie miejsca.
Wspomniana Petra Majdić była obecna na niektórych zgrupowaniach kadry. Co robi jednak na co dzień, przeszło półtora roku po zakończeniu swojej kariery sportowej?
- Petra jest nadal bardzo zajętą dziewczyną. Pracuje w własnej firmie dystrybuującej ekwipunek niezbędny do uprawiania narciarstwa klasycznego, czyli ubrania, kijki, narty. Oczywiście współpracuje też przy niektórych projektach ze Słoweńskim Komitetem Olimpijskim i Słoweńską Federacją Narciarską. Ma sporo pracy i zajęć, więc każdego dnia ma się czym zajmować.
Puchar Świata rozpocznie się w Gaellivare, a jedną z konkurencji będzie sztafeta kobiet 4x5 kilometrów. Jakiego składu reprezentacji Polski można się spodziewać? Na ostatniej konferencji Polskiego Związku Narciarskiego prócz prowadzonej przez Aleksandra Wierietielnego Justyny Kowalczyk obecne były także pana zawodniczki: Sylwia Jaśkowiec, Kornelia Kubińska i Paulina Maciuszek. Czy to właśnie one mają największe szanse na miejsce w składzie sztafety?
- W tym momencie uważam, że ich występ jest jedyną możliwością. W przyszłości być może będą jakieś zmiany, ale obecnie nie wydają się one realne. Pozostałe dziewczyny wracają po kontuzjach czy chorobach, mają jeszcze zaległości treningowe. Mam nadzieję, że nikt nie nabawi się w Skandynawii żadnego przeziębienia, bo gdy temperatura wynosi na przykład minus dwadzieścia stopni, jest o to łatwo. Wówczas byłyby problemy ze sztafetą, które zawsze pojawiają się gdy masz tylko czwórkę i żadnych rezerw. Jeśli jednak wszystkie dziewczyny z tej czwórki będą zdrowe to wystąpią właśnie one.
Co dzieje się z Eweliną Marcisz? Dwa lata temu błysnęła formą na mistrzostwach świata juniorów, szybko zadebiutowała też w Pucharze Świata. Podobno ostatnio narzekała na problemy zdrowotne?
- Ewelina ma bez wątpienia duży potencjał. Nie jest jednak łatwo go wykorzystać, bo faktycznie ma problemy ze zdrowiem, konieczne były wizyty u lekarzy, żeby mogła jak najszybciej wrócić do grupy, trenować i znów startować. W tym momencie testy lekarskie nie są jeszcze zakończone, więc czekamy na decyzje medyków co dalej i kiedy wróci ona na trasy.
Zawodniczki z pańskiej grupy chwaliły atmosferę w drużynie. Zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że w końcu w kadrze powstał prawdziwy zespół?
- Tak, mamy zespół. Na samym początku musiałem jednak naprowadzić je na moją drogą i mój sposób myślenia o tym, jak taka grupa powinna funkcjonować i współpracować. W tej chwili wszystko jest w porządku. Musimy jednak pamiętać, że zimą, gdy zacznie się sezon, niektóre biegi będą bardziej udane, inne mniej. Wtedy może przyjść presja, niektóre reakcje mogą nie być takie jakie powinny, mogą pojawić się niekomfortowe sytuacje. Wierzę jednak, że grupa jest już taka jak trzeba. Mamy wspólne cele, wspólnie pracujemy, i chcemy się wspierać wzajemnie w poprawianiu swoich wyników.
Wspomniał pan, że główną imprezą sezonu będą mistrzostwa świata w Val di Fiemme. Wcześniej jednak w programie są liczne starty w Pucharze Świata. Justyna Kowalczyk nie ukrywa, że budować optymalną formę będzie właśnie poprzez regularne występy i opuści jedynie sprinty w Quebecu. Jak wyglądają plany startowe pana zawodniczek?
- Na razie czekamy na pierwsze zawody w nowym sezonie. Strategię na całą zimę będziemy ustalać nieco później. Tak jak mówiłem, latem nie brakowało kontuzji i chorób, więc chcemy najpierw zobaczyć jak wygląda w praktyce forma biegaczek. Wtedy będzie można powiedzieć coś więcej odnośnie planów na dalszą część sezonu.
Jakie wyniki jego zawodniczek zadowolą więc Ivana Hudaca w nowym sezonie?
- Jestem trenerem, a trener nigdy nie jest w pełni usatysfakcjonowany (śmiech).