"Uprzedzając pytania w Falun. Nie kończę. Chciałabym po raz czwarty wystartować na igrzyskach. Chciałabym po raz szósty stanąć tam na podium" - napisała dwa dni temu na Facebooku Justyna Kowalczyk.
Tym samym stało się jasne, że mistrzyni olimpijska z Vancouver i Soczi będzie kontynuować karierę przynajmniej do igrzysk w Pjongczangu w 2018 r.
[ad=rectangle]
Trzykrotnie na igrzyskach olimpijskich - w Albertville, Lillehammer i Nagano - wystąpiła także Bernadeta Bocek-Piotrowska. Byłą reprezentantkę Polski, obecnie komentatorkę zawodów biegowych w TVP, poprosiliśmy o komentarz na temat planów Justyny Kowalczyk.
Michał Fabian: Jak pani odebrała deklarację naszej najlepszej biegaczki?
Bernadeta Bocek-Piotrowska: Trochę mnie to zaskoczyło, ale moim zdaniem to dobra decyzja. Ona nie chciała zakończyć kariery, cały czas się od tego broniła. Każdy ją o to pytał. Może niektórzy kibice już by tego chcieli... Zawodnik sam jednak wie, na ile go jeszcze stać, ile ma sił. Popieram więc Justynę. Skoro czuje, że jest w stanie jeszcze pobiegać, no to proszę bardzo. To dobra decyzja także dla nas, kibiców.
Kowalczyk nie tyle chce pobiegać do igrzysk, co - jak wyraźnie zaznaczyła - powalczyć na nich o szósty olimpijski medal.
- Przy tej pracy, którą ona wykonała do tej pory, myślę, że to nie będzie aż tak bardzo trudne. Może teraz trochę są jakieś problemy emocjonalne, bo ostatnie wyniki nie były problemem treningu. Wyszło jak wyszło, ale zobaczymy na mistrzostwach świata, jak to się wszystko ułoży. Z tego, co słyszałam, jest wszystko w porządku. Myślę, że będzie dobrze.
Podczas igrzysk w Pjongczangu Kowalczyk będzie mieć 35 lat. To... niewiele w porównaniu z Raisą Smietaniną, rekordzistką pod względem długowieczności w biegach narciarskich.
- Raisa miała prawie 40 lat, gdy zdobywała medal na igrzyskach w Albertville, ale... muszę przypomnieć, że Rosjanka urodziła się 29 lutego. Zawsze się śmialiśmy, że wcale nie ma 40 lat, tylko dużo mniej, skoro obchodzi urodziny co cztery lata. Mówiąc już całkiem poważnie, organizm ludzki z czasem się zużywa. Wszystko polega na tym, czy jesteśmy w stanie utrzymać go w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, czy nie. Jeżeli tak, to myślę, że nie będzie żadnego problemu ze startem w tym wieku. Niedawno jeden z norweskich profesorów ogłosił, że każdy z nas, jeżeli się rusza i trenuje, to może to robić bardzo długo, do późnej starości. Nawet Marit Bjoergen wypowiadała się na ten temat. Norweżka jest starsza od Justyny (o trzy lata - przyp. red.), ale też mówi o tych igrzyskach w 2018 r. Zmienia się więc ten wiek zawodników. My odchodziliśmy znacznie wcześniej, do trzydziestu lat. Jedynie Smietanina była wyjątkiem.
Bjoergen kiedyś wspominała nawet o igrzyskach w 2022 roku.
- Można sobie gdybać, to była chyba bardziej fantazyjna wypowiedź. Z drugiej strony, w tych wszystkich maratonach - na nartach i na nogach - biegają ludzie, którzy mają naprawdę dosyć "poważną" metrykę. I dają sobie radę. Choć oczywiście sport wyczynowy jest bardziej wymagający od tego amatorskiego.
W tym sezonie Kowalczyk notuje słabsze wyniki. Wielu "życzliwych" - głównie wśród internautów - "radzi" jej, by zakończyła karierę. Jak pani odbiera te ataki?
- Krytycy to ludzie, którzy tak naprawdę nie za wiele znają się na tym, co się dzieje w tym sporcie. To są kibice, internauci. Czytam te posty, są naprawdę przykre. Z tego, co Justyna zrobiła do tej pory, powinni się cieszyć. Dla niej samej to pewnie przygnębiające.
Można odnieść wrażenie, że Kowalczyk - ogłaszając swoje plany w momencie, w którym jej się nie wiedzie - zrobiła trochę na przekór tym ludziom. Zgodzi się pani z tym?
- Być może tak było. Trochę też Justyna musiała sobie przemyśleć, co robić dalej. Po mistrzostwach świata już nie wystartuje w Pucharze Świata, poza zawodami w Drammen. Musi też mieć jakiś plan na następny sezon, który jest "pusty". Bez mistrzostw świata, bez igrzysk olimpijskich.
Przed tym sezonem Kowalczyk rozpoczęła treningi znacznie później niż zwykle. Czy - pani zdaniem - przyszły sezon może potraktować nieco ulgowo, czy też powinna zwiększyć dawki treningowe już w perspektywie igrzysk w Korei Południowej?
- Do igrzysk olimpijskich zawodnik przygotowuje się przez lata. Po takich dużych imprezach - jak zbliżające się MŚ w Falun - musi nastąpić zwolnienie. Nie wszyscy wprawdzie postępują w ten sposób, ale myślę, że w przyszłym roku tak będzie. Zawodniczki trochę wyluzują. Główną imprezą będzie Tour de Ski.
Na koniec porozmawiajmy więc o wspomnianym Falun, w którym już 18 lutego rozpoczną się mistrzostwa świata. Czego spodziewa się pani po Kowalczyk?
- Od początku sezonu spodziewałam się po niej dużo, więc teraz nie chciałabym za bardzo wypowiadać się na ten temat. Z tego, co słyszę, Justyna czuje się coraz lepiej. Trzymam kciuki za ten medal. Chciałabym, żeby to był dla niej taki "kopniak" pod ten przyszły trening.
Zawodniczki rozpoczną rywalizację od sprintu stylem klasycznym. To głównie w tym biegu Kowalczyk będzie mieć szansę na medal?
- Liczymy głównie na sprint, choć z drugiej strony chciałabym przypomnieć, że zdarzają się w nim różne sytuacje. Dochodzi stres, niestety nietrudno o kolizje. Być może - bo jeszcze nie mamy pewności - Justyna zdecyduje się wystartować także na 30 kilometrów. To bieg stylem klasycznym, a skoro wspomniała, że później chce wziąć udział w wymarzonym Biegu Wazów, także "klasykiem", to może potraktuje to jako pewnego rodzaju trening przed tymi zawodami?