Po roku kończy się twój okres współpracy z Justyną Kowalczyk i trenerem Wieretelnym. Jak będzie teraz?
Sylwia Jaśkowiec: Przede wszystkim myślę, że współpraca z trenerem Wieretelnym szła w bardzo dobrym kierunku i muszę powiedzieć, że sezon ten był dla mnie bardzo owocny, co przyniosło medal mistrzostw świata. Trener był bardzo wymagający, była ciężka praca, ale to jest praca do której jestem przyzwyczajona od zawsze. Im ciężej na treningach, tym lepiej dla mnie. Było to dla mnie cenne doświadczenie, ale stoimy teraz ze wzrokiem utkwionym w przyszłość, oczekując pewnych wiążących decyzji, jak i również określenia tego co dalej z nami będzie.
[ad=rectangle]
Czy chciałabyś pozostać w tym dwuosobowym związku?
- Zdaję się w ręce decydentów Polskiego Związku Narciarskiego, zdaję się na wszelkie decyzje jakie, mam nadzieję, będą podjęte na dniach dla naszej grupy. Składy są już ustalone, teraz pozostaje po prostu kwestia poznania nazwiska głównego generała.
Myślisz, że praca z trenerem Wieretelnym przez kolejny rok podniosłaby twoje umiejętności?
- To znaczy widać, że już podniosła, ponieważ byłam bardzo regularna w sezonie i punktowałam czternaście razy. Dwukrotnie udało mi się stanąć na podium w sprincie drużynowym - w Pucharze Świata, jak i na mistrzostwach świata. To obrazuje o ile został podniesiony mój własny poziom sportowy.
Podpatrzyłaś wiele ze strony Justyny Kowalczyk kiedy trenowałyście wspólnie?
- Bardzo wiele było takich treningów indywidualnych, gdzie miałyśmy oddzielny trening i każdy realizował w skupieniu to, co było założone. Jak najbardziej jednak Justyna pokazała mi te słabsze i mocniejsze strony w moim aspekcie i to było bardzo cenne. Do tego dochodził też fakt, że trenowałam praktycznie na skrajnych obciążeniach, co było fantastyczne, bo dzięki temu wiem, że jestem w stanie znosić takie obciążenia. Są ku temu predyspozycje i potencjał.
Nie jest trochę tak, że Justyna woli pracować sama?
- Myślę, że jest, bo w ciągu piętnastu lat człowiek po prostu przywykł do pracy jeden na jeden z trenerem. Uważam, że faktycznie w tym układzie Justyna osiąga największe sukcesy i może nie wolno tego zaburzać. Trzeba im dać spokój, komfort pracy, więc jak najbardziej trzymam za nich kciuki i życzę im jak najlepiej.
Ale nie masz chyba takich myśli, że przeszkadzałaś Justynie?
- Nie wiem, trzeba by zapytać samą Justynę o to, czy przeszkadzałam, czy może byłam neutralna.
A jaka jest odpowiedź na pytanie dlaczego ta współpraca kończy się już teraz?
- Myślę, że przede wszystkim z tego względu, że jesteśmy stylowo różnymi zawodniczkami. Często teraz Puchar Świata jest tak skonstruowany, że biegi klasyczne są w innych miejscach, a biegi stylem dowolnym w innych. Justyna jest bardziej skoncentrowana na biegach klasycznych i tutaj podzielność trenera technicznie jest trudna. Nie może być po prostu w dwóch miejscach w tym samym czasie. Wydaje mi się, że to właśnie jest tym głównym powodem dlaczego ta współpraca kończy się już po tym sezonie.
Można powiedzieć, że dla ciebie to był sezon niesamowity.
- Tak, było mnóstwo emocji i dobrych rezultatów biegowych. Było też spełnienie marzeń, czyli medal na mistrzostwach świata. Jednocześnie przy tym było też dużo walki ze zmęczeniem, walki psychicznej. Towarzyszyła mi cała gama pięknych emocji, ubogacających moje doświadczenie, karierę sportową, jak i również osobowość.
Przyszły sezon jest dość wyjątkowy, bo raz na cztery lata zdarza się, że nie ma imprezy rangi mistrzowskiej. Czy potrafisz znaleźć w sobie taką motywację, by osiągać jeszcze lepsze wyniki niż w sezonie poprzednim?
-
Mam nadzieję, że nowy trener wprowadzi tę motywację.
Rozmawiał: Maciej Wojs