Zgodnie z obowiązującym regulaminem stosowanie środków na astmę uznawane jest jako doping i zawodnikom, którzy złamią przepisy grozi zawieszenie. Jest jednak wyjątek od tej sytuacji. Dotyczy on chorych na astmę. Przez wiele lat w Polsce nie cichła dyskusja dotycząca Marit Bjoergen, która była najgroźniejszą rywalką Justyny Kowalczyk. Oliwy do ognia dolewała sama Polka i jak się okazało po latach, nie bez powodu.
Norweski Związek Narciarski powołał specjalną komisję śledczą do zbadania stosowania przez norweskich biegaczy leków na astmę. - Cieszę się, że taka komisja powstała. Nie mamy nic do ukrycia i nie robimy niczego złego - stwierdziła Therese Johaug.
Norweżka nie ukrywała, że dostawała leki na astmę, mimo że nie jest na nią chora. - Nie mam astmy, ale były pewne przypadki, kiedy miałam infekcję dróg oddechowych i otrzymywałam takie leki. To nie zwiększyło mojej wydajności. Przez takie oskarżenia wielu ludzi zaczyna wątpić w siłę norweskich biegów narciarskich. To smutne - dodała Johaug.
Lekarz norweskiej kadry, Fredrik Bendiksen, przyznaje, że reprezentanci Norwegii nie łamią norm etycznych. - Tych leków nie używamy w innych sytuacjach. Dopóki pozostajemy przy dawce, która jest dozwolona, to stoimy w świetle obowiązujących przepisów - stwierdził lekarz.
ZOBACZ WIDEO: Piszczek: nikt nie mówił, że eliminacje będą łatwe (źródło TVP)